poniedziałek, 24 kwietnia 2017

Angielskie zło nie zawsze jest stylowe!

Hmmm, znowu miałam atak jasnowidzenia – dręczony wyrzutami sumienia Mick wreszcie postawił się swoim mocodawcom i pod wpływem światłego przykładu braci Winchesterów postanowił się nawrócić i przestać mordować wszystko jak leci w imię zasad, a raczej Kodeksu Ludzi Pisma. Nie wiem, za mało tej postaci, żeby jej zmiana kolorów obchodziła mnie w jakikolwiek sposób i żeby była wiarygodna. Zwłaszcza w kontekście pierwszej próby, jakiej był poddany – zabicia swojego przyjaciela, bo przecież musi być tylko jeden. No cóż, zatem mamy teraz w Stanach Zimną Sucz ™, która wypowiedziała wojnę wszystkim łowcom w Ameryce i stylizuje się na Dolores Umbridge. Powodzenia życzę.

 A gdyby się ktoś nie zorientował, że to zła postać, to nawet jej rogi wyrastają...

Nie wiem, nie kupuję Ludzi Pisma, zwłaszcza w tym konkretnym posunięciu. Rozumiem, że mają taki a nie inny sposób postępowania, dzięki któremu wyrżnęli wszystkie potwory w Wielkiej Brytanii i teraz chcieliby wrócić na ziemie dawnych kolonii. Skoro jednak dotychczasowe metody nie działają, może należy spróbować innych, zwłaszcza iż podstawowy sukces – zwerbowanie braci W. w gruncie rzeczy zadziałało. Innymi słowy: Ludzie Pisma odsłonili przyłbicę i cieszy mnie to tylko w jednym konkretnym kontekście – nareszcie wiadomo, że chodzi o całkowite przejęcie kontroli nad zwalczaniem zła na kontynencie północnoamerykańskim. A jak to powiedziałam, nasuwa się kolejne pytanie: ALE WŁAŚCIWIE PO CO? Czyżby walka ze złem była aż tak intratna? Czyżby oznaczała również jakąś nieokreśloną władzę? No chyba raczej nie. W dodatku, jako że brytyjscy Ludzie Pisma pojawili się w serialu dopiero na tym etapie, poważnie rozważam ich kompetencje – co robili, jak działa się Apokalipsa? W końcu z ich zasobami i z ich wiedzą powinni na równi z aniołami starać się zapobiec łamaniu pieczęci. Powinni walczyć potem z lewiatanami. Nie. Siedzimy i patrzymy. Z litości nie będę tutaj rozpatrywać genialnych metod szkolenia Brytoli, bo mi wszystko opadło. Nie ma to jak wyrzynać za młodu obiecujących potencjalnych kandydatów… Bo po co nam bibliotekarze czy naukowcy, my chcemy zabójców… Matko Boska Sheppardowska, takie to wszystko na siłę.

No i sam fakt, iż nagle zainteresowali się potencjalnym problemem: nefilimem! Teraz żeście się, dzieciaczki, obudzili? No cóż, nefilimem to się nagle wszyscy zainteresowali, nie bez powodu, dzieciątko się rozwija, niedługo przyjdzie na świat. Czy tylko mnie drażni „opiekuńcza” Dagon na początku odcinka? To demony, nie ochronka, do jasnej cholery. Przyznaję, ze końcówka była już bardziej sensowna i teraz się zastanawiam, jak to zostanie rozwiązane – co, nagle Kelly stwierdzi, że nie chce tego dziecka? Albo zarzuci sentymentalnym tekstem w stylu „Ja umieram, ale zaopiekujcie się maleństwem”. Przyznam, że stworzyłoby to całkiem ciekawy dylemat moralny dla chłopaków, ale wtedy zapewne wkroczyłoby Niebo. Które – jak wiadomo – pojawia się tylko wtedy, jak go absolutnie nie trzeba, bo silny kontyngent janielski przydałby się w tej sytuacji, więc go –rzecz jasna – nie było…

Kurczę, podoba mi się Dagon. Ale nie w wersji dobrej cioci.

Lucyfer knuje i jakoś mnie to specjalnie nie dziwi. Mam tylko nadzieję, że Crowley zdaje sobie z tego sprawę, bo ta jego poza „Jam władca, a to mój pies Lucyfer” jest tak idiotyczna, że aż boli. Jeśli rzeczywiście jest kilka kroków przed przeciwnikami, to szczerze liczę na to, że eksperyment usuwania zabezpieczeń z komórek Nicka przeprowadzany jest całkowicie pod jego kontrolą, a wystawienie Lucyfera przez jego „wiernawych” poddanych to przemyślana akcja wyłapywania tych, którym się marzy zmiana na tronie. Strasznie boli mnie jedno: siakieś takie groteskowe przedstawienie Króla Piekła, które mnie trochę drażni, bardzo biernego Króla Piekła. On też powinien być zainteresowany znalezieniem Kelly, w tej kwestii powinien współpracować z Winchesterami, tymczasem… nic. Zabawa Lucyferem fajniejsza. Pozostaje mi mieć zatem cichą nadzieję, że to część wielkiego planu, bo Crowleya mi wystarczająco spaskudzono w tym sezonie.
A przy okazji – zastanawiam się, co takiego odwaliła Dagon, że Lucyfer ostrzega ją, by nie zawiodła go po raz kolejny…

Mark Pellegrino, swoją drogą, cudownie gra Lucyfera. Nawet jak scenariusz szwankuje.

Nad Mary i Ketchem nie będę się specjalnie rozwodzić, bo ich przespanie się było zaledwie kwestią czasu. Zastanawia mnie tylko, co stanie się teraz – Ketch zastrzeli Mary i stanie się bardziej niż dotychczas wrogiem braci czy też powodowany pasją przyłączy się do niej, by odeprzeć Ludzi Pisma. Zważywszy, jak łatwo przyszło mu strzelić do Micka, chyba niekoniecznie. Opcja numer 3 – Mary zabije jego, ale wtedy to ja się naprawdę zdenerwuję.

Fajne było to, że pokazano zdjętą obrączkę Mary.

Cieszy mnie straszliwie powrót Colta w łapki chłopaków. Mam nadzieję, że będą go raczej nosić przy sobie, bo najazd Brytoli na Bunkier wydaje się tylko kwestią czasu, o czym wiemy już od momentu wejścia tam Micka.

Oł maj Czak...

Mam problem – teoretycznie odcinek wypełniono akcją po brzegi, ale z drugiej strony niech coś się wreszcie zacznie dziać! I nie w kategoriach „Ponieważ Cathia narzeka na brak śmiertelności wśród bohaterów, odstrzelimy Eileen. Bo odpowiednio czwartoplanowa…”. Lubię Eileen. Strasznie mnie cieszy jej powrót, ale obawiam się, że jej przyjaźń z Samem zbyt dobrze nie wróży…


Supernatural 12x17 The British Invasion, scen. E. Ross-Leming i B. Buckner, reż. J. F. Showalter, wyst. J. Padalecki, J. Ackles, M. Sheppard, M. Pellegrino i inni.

piątek, 21 kwietnia 2017

Pyrkon 2017 a sprawa cathiowa - post informacyjny

Pyrkon już za tydzień, ja właśnie żyję w szale dorabiania towaru na stoisko i wymyślania ostatniej prelekcji, a w międzyczasie jeszcze próbuję nadrabiać zaległości towarzysko-serialowe (no dobrze, łżę jak Dean Winchester, te pierwsze nadrobię w Poznaniu). Jakby ktoś chciał mnie jednak posłuchać i zobaczyć w ten piękny weekend prawie-że-majowy, to poniżej znajdziecie malutką rozpiskę.

Tak wyglądała kolejka na prelkę w zeszłym roku... Co poniektórzy kazali mi w niej stać :D


Co Ty wiesz o Winchesterach? – piątek 28 kwietnia, godz. 20:00, sala konkursowa 2
Czy pamiętacie już, czego zapomnieliście w zeszłym roku? Tym razem znowu czekają na Was cytaty, zdjęcia, filmiki, a także mordercze pytania okołoserialowe. Znacie numer rejestracyjny Impali? Na pewno. Pamiętacie datę urodzenia Deana? Nie wierzę, że nie. Wymienicie co najmniej piętnastu łowców pojawiających się w serialu? Świetnie! Przychodźcie na konkurs.

Zeszłoroczny końkurs. Fotę dostałam od Chomika, ale jest przekazana i nie wiem, kto ją popełnił :(

Jak utrzymać władzę nad Galaktyką? Tego nie rób! – sobota 29 kwietnia, godz. 12:00, sala filmowo-serialowa – prelka we współpracy z Ithilnar
Imperium niepodzielnie panuje nad Galaktyką. Dysponuje wspaniale wyszkoloną kadrą oficerską, najlepszym sprzętem i flotą. Jednak nawet w tak wielkiej machinie znajdzie się jakiś wadliwy element, który może zepsuć wszystko. Jeśli chcesz utrzymać władzę nad Galaktyką, powiemy ci, czego NIE robić. Ithilnar i Cathia zapraszają na wstępne szkolenie dla tych, którzy chcieliby podążyć śladami Imperatora Palpatine’a. Wszystkich sympatyków Imperium gorąco zapraszamy! Rebeliantów – w ostateczności – będziemy tolerować. Albo przedstawiać na nich co ciekawsze pomysły scenarzystów i autorów zarówno starego, jak i nowego kanonu.

Ale jaja! Easter eggi w serialu Supernatural – niedziela 30 kwietnia, godz. 10:00, sala filmowo-serialowa
Twórcy SPNa puszczają do nas oczko niemal w każdym odcinku - a to aluzją w dialogu, a to małym elementem scenografii... Które jajeczka wielkanocne mają coś wspólnego z fanami? Które nawiązują do życia prywatnego aktorów? Które są po prostu naprawdę dobrym dowcipem? Przyjdźcie i pośmiejcie się razem z Cathią, podziwiając kreatywność serialowej ekipy.

No cóż, jestem dziwnie przekonana, że na prelkę niedzielną dotrą tylko najwytrwalsi albo ci, którzy nie będą chcieli posłuchać Sebastiana Roche, bo go dano równocześnie, zapewne w ramach sabotażu :D

I prelka zeszłoroczna. Ja i Kain - to brzmi dumnie.
Fotka autorstwa Joli :)

Przy okazji – będę również cały czas na stoisku (mapka poniżej) wraz z Beatą i jej Biżuterią Tematyczną, więc zapraszam na pogaduchy i zakupy :)



czwartek, 20 kwietnia 2017

A może by tak wstrząs zamiast tęczy i jednorożców?

Nadrabiam powoli zaległości, nie mam jednak czasu na pisanie bardzo długich notek, więc z góry przepraszam za krótsze opinie na temat ostatnich odcinków. Może i to w sumie lepiej, że nie będą zbyt długie, bo właśnie trafił mnie… no dobra, nie szlag. Lekki piorunik podszyty pewną goryczą.

Historia w Ladies Drink Free na pewno nie była wybitna, więc próbowano nam ją urozmaicić na dwa sposoby, niestety, takie, które mi wyjątkowo nie leżą. Pierwszy – Claire Novak. Drugi – Mick Davies, czyli facet pt. A już myślałam, że niczyja twarz mnie tak nie wkurza jak Castiela. Możliwe też, że jestem okrutna, bo po prostu nie lubię wilkołaków, ale przecież da się z nimi napisać dobre odcinki, jak chociażby Heart czy Sharp Teeth.

Jak sprawić, by Cathia bardzo chciała końca odcinka...

Nie kupuję zupełnie tego, że chłopcy nadal współpracują z Mickiem po tym, co wydarzyło się w szpitalu, że w ogóle dają mu drugą szansę. Jasne, jego wiedza pomogła ocalić Claire (o tym za chwilę), ale postępowanie Anglika to kwintesencja tego, co w tym serialu dotychczas serwują nam brytyjscy Ludzie Pisma: kłamiemy na potęgę i wmawiamy wam, że to dla waszego dobra. No niespecjalnie. Przykra krótkowzroczność w wydaniu chłopaków, bo jeśli raz skłamał w takiej sprawie, w jakiej skłamie później?

Zdenerwuję się nieco, jeśli Mick nagle przeżyje duchowe oświecenie w towarzystwie Winchesterów i nagle porzuci zdrożne drogi Ludzi Pisma i stanie się wzorowym pomocnikiem łowców, a może jeszcze zamieszka w Bunkrze? Wierzcie mi lub nie, bardzo liczyłam na to, że mikstura podana Claire będzie tak naprawdę trucizną – przecież wiadomym było, iż może nie zadziałać. Zbrodnia idealna. I dla mnie Davies powinien właśnie tak postąpić… Chyba naprawdę zaczynam tęsknić za postacią naprawdę złą i wyrachowaną, skoro odebrano mi takiego Crowleya, a Lucyfer po początkowej rozkrętce siedzi u stóp obecnego Króla Piekła… Jedyną szansę upatruję w tym, że ze strony Micka może być to zaledwie gra. Oby!

Marna to jednak pociecha, jako że serial zdecydowanie odszedł od swoich pierwotnych założeń, które mówiły, iż każdy może w nim umrzeć, w końcu zeszło się nawet wielokrotnie bohaterom. Sprawiały, iż widz wcale nie był pewien, co się tak naprawdę stanie w tym lub innym odcinku i do dzisiaj pamiętam, jak zdenerwowana byłam przed obejrzeniem The Sacrifice, bo na tym etapie wszyscy ginęli – nawet Bobby i Rufus, chlip chlip. Oczywiście, postaci nadal giną, ale te główne nagle otrzymały coś, co bardzo boli – Tarczę Fabuły spreparowaną przez Imperatyw Narracyjny. I choć przez chwilę miałam nadzieję na zejście Claire, to jednak nie. Już nie. Może sobie odjechać w nieznane, wyposażona do łowieckiego życia jak trzeba – w końcu ma już koszulę w kratę i szrot ze złomowiska, podstawy bycia pogromcą potworów. Jasne, nigdy jej nie lubiłam, odetchnę z ulgą, kiedy nam wreszcie zejdzie z ekranu, ale myślę, że nie tylko ja odczułam rozczarowanie, kiedy wątek skończył się tęczą i szczeniaczkami.

Kupowałam polowania w wykonaniu Jo... Claire... już nie bardzo.

Było w tym odcinku kilka dobrych momentów – chociażby odwołanie do Hogwartu czy Downton Abbey, ale ogólnie oglądałam go bez większych wzruszeń. Szkoda. Zobaczymy, co dalej… Może do niedzieli nadrobię…


Supernatural 12x16 Ladies Drink Free, scen. M. Glynn, reż. A. Kaderali, wyst. J. Padalecki, J. Ackles, A. Fergus, K. Newton i inni.

czwartek, 13 kwietnia 2017

Żyję!

Najmocniej przepraszam za chwilową ciszę w eterze, mam zaległości w oglądaniu ostatnich odcinków, a rzeczywistość skrzeczy mi po wyjeździe i muszę ogarniać... 

Postaram się nadrobić w wolnej chwili, dajcie bogowie, przedpyrkonowo. Na pewno niedługo wrzucę posta informacyjnego, bo mam dwa punkty programu na Pyrze.

Ściskam Was mocno i wesołych zajęcy :) a w bonusie urocze jajeczka z Disneylandu :)