piątek, 27 czerwca 2025

Wakacje ze smokiem i demonami

Pamiętacie jeszcze Magdę i jej magiczne przygody? Obdarzoną wyjątkowym (i utrudniającym życie) darem odczytywania cudzych myśli dziewczynkę poznaliśmy w poprzednim tomie serii, Wakacje pełne magii, gdzie to pojawiła się cała zwariowana rodzinka na czele z tatą, Iskrą, próbującym ochronić swoją utalentowaną córeczkę i ukierunkować jej moce. Niestety, poprzednie wydarzenia doprowadziły do tego, że Rada Iskier zainteresowała się wszystkimi, a magia taty i młodszej siostrzyczki Magdy zostały zablokowane...

Nie pozostaje to bez wpływu na ich życie – bo dar magii to ważna część samych Iskier. W dodatku dziwne rzeczy dziejące się dookoła wcale nie ustały – co więcej, robi się coraz dziwaczniej. Nawet zaprzyjaźniony polewik obawia się tego, co może się stać... Ale komu Magda może zaufać? Czy Tomek, nowy kolega z kempingu, okaże się wystarczająco wiarygodny? Co takiego ukrywa złośliwy, czepialski sąsiad, paradujący półnago w tle podczas bookstagramowego live’a mamy? Kto robi te wszystkie głupie dowcipy? Dlaczego tajemnicza Marta tak często zagląda w okolice przyczepy i kręci się wokół małego Piotrka? Z jakiego powodu jedynym skutecznym środkiem obrony wydaje się smok? Tak, to zdecydowanie zbyt wiele problemów i pytań nawet dla dorosłego, a co dopiero dla dziewczynki, która nie dość, że skrywa bardzo obciążający sekret, to jeszcze usiłuje ochronić swoich bliskich. Bo gdy tak naprawdę nie wiadomo, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem, nadzwyczaj ciężko o zaufanie – komu tak naprawdę można uwierzyć, jeśli chodzi o własną rodzinę? Tym bardziej, że Rada już udowodniła, że zrobi wszystko, by tylko ukryć istnienie magicznego świata przed tymi „normalnymi” ludźmi...

Już w swoich „dorosłych” książkach Kasia Wierzbicka pokazała, że uniwersum Iskier to nie przelewki (nie jest to kraj dla słabych magów, hyhy) i zdecydowanie nie jest łatwo w nim żyć nawet tym, którzy powinni czuć się w nim najlepiej, Iskrom. Po raz kolejny pokazuje, że nawet najmłodsi mają mocno pod górkę, więc ten, kto szuka lekkiej, prostej rozrywki dla dzieci, mocno się tutaj zawiedzie. Lato pełne tajemnic to bowiem książka niełatwa, niedająca oczywistych rozwiązań, prowokująca do zadawania wielu pytań, z których najważniejsze dotyczy kwestii, do czego się posuniemy, by walczyć o własną rodzinę, i to niezależnie od wieku. Uczy też, by absolutnie nie lekceważyć najmłodszych, nie bagatelizować ich problemów czy pomysłów – bo nigdy nie wiemy, co tak naprawdę może się za tym kryć. Zaskakująco, zapoznaje też ze stratą, która niekoniecznie zależy od nas samych, czasami jest po prostu rzeczą, która się przydarza.

A jak z grupą docelową? Córka maga to przecież seria dla trochę młodszego czytelnika. Myślę, że przygody Magdy, dzielnej siostry, córki i przyjaciółki przykują uwagę niejednej czytelniczki i niejednego czytelnika – dzieje się wszak mnóstwo, z poszczególnymi postaciami łatwo się utożsamiać, a mało znany świat mitologii słowiańskiej dodaje wszystkiemu jeszcze więcej tajemniczości i zachęca do dalszych, samodzielnych poszukiwań. A do tego książkę zdobią piękne ilustracje Wiolety Herczyńskiej! Tak, sądzę, że Lato pełne tajemnic to dobra pozycja i dla młodszych, i tych nieco starszych. A już zwłaszcza w wakacje!

Katarzyna Wierzbicka, Lato pełne tajemnic, il. Wioleta Herczyńska, wyd. Mięta, Warszawa 2025.

poniedziałek, 2 czerwca 2025

Dotknąć nienazwanego... jeszcze raz

Drogi przez morze to kolejna odsłona fantastycznych opowiadań Andrzeja Pilipiuka. Tym razem jednak w książce znajdziemy nieco mniej tekstów niż zazwyczaj, bo tylko trzy, z czego dwa, w tym najdłuższy, tytułowy, poświęcony został jednemu z dwóch głównych bohaterów dotychczasowych zbiorów, Robertowi Stormowi (choć w sumie nie tylko).

Akcja trzeciego, od którego rozpoczynamy lekturę DrógKról gór – rozgrywa się w miejscu nieco rzadziej przez Andrzeja uczęszczanym, bo na Ziemiach Odzyskanych tuż po wojnie, gdzie przybywa Witek, chłopak z Kresów. Mieszka u swej przesiedlonej rodziny, uczy się, poznaje kolegów, a przede wszystkich przeszłość tych okolic – tak fascynującą, tak całkiem odmienną. W dobie Werewolfu jednak nawet dzieciaki muszą zachować ostrożność, bo nigdy nie wiadomo, czy wszyscy są tymi, za których się podają. Jednak pewne rzeczy kuszą bardziej niż zwykle, gdy oprócz zwykłego, szarego życia pragnie się czegoś więcej.

Czarny jatagan to standardowy tekst z serii o Robercie Stormie. Zagubiony artefakt, niezwykła tajemnica z nim związana i śledztwo – czyli to, co nasz poszukiwacz historycznych sekretów kocha najbardziej. Śledzimy więc powikłane losy broni zawierzonej Boskiej opiece i zastanawiamy się, czy znajdzie się tu miejsce na happy end. Czy odkrycie sekretu dawnego komendanta MO przybliży Roberta do odnalezienia tego, co powinno zostać ukryte... choć może pragnie być odnalezione...

Drogi przez morze to około 250-stronicowy tekst, osnuty wokół tajemniczego znaleziska Roberta na warszawskim Muranowie – medalionu z dziwnymi inskrypcjami. Odkryciem nieoczekiwanie interesują się rozmaicie ludzie – niby nikt nie wie, co to jest, a jednak niektórzy starają się go zdobyć wszelkimi środkami. Jednocześnie próba wyjaśnienia kolejnej zagadki Roberta nieoczekiwanie natrafia na przeszkodę w postaci pandemii COVID, podczas której będzie musiał podjąć wiele ważnych decyzji dotyczących nie tylko jego samego, ale i bliskich mu osób. Jednak czy rzeczywiście powinien udać się do Wenecji? W końcu Arek twierdzi, że odkrył coś nadzwyczajnego dotyczącego pewnego lekarza, ale przecież mógł popełnić błąd. Chociaż stara praska Cyganka nie może się mylić.

Uważni czytelnicy tego bloga doskonale wiedzą, że ostatnio mi z Robertem Stormem nie do końca po drodze, bo jako postać literacka zupełnie przestał się rozwijać, jest ucieleśnieniem takiego rozgoryczenia autora, jeśli chodzi o naszą obecną rzeczywistość. Jednak mam w pamięci te starsze teksty, w których był po prostu fascynującym bohaterem, uczącym się, odkrywającym pewne sekrety rządzące jego dziwnym światem i miałam wrażenie powrotu do tego klimatu w Czarnym jataganie – dobra, typowa przygoda historycznego detektywa. Drogi przez morze to jednak minipowieść i to zdecydowanie zbyt rozwleczona. Nie mogę się pozbyć odczucia, że Andrzej nie do końca wiedział, na czym się skupić, i w efekcie mnogość różnych wątków zaczęła mi przeszkadzać, zwłaszcza że niektóre (antykwariat) wydają się tylko niepotrzebnym nabijaniem stron. Drogi mogłyby się lepiej sprawdzić jako osobna powieść, bo byłby czas na wszystkie odnogi fabularne i oddanie im pełnej sprawiedliwości. Pomysł na tekst i jego powiązania z innymi, dawniejszymi opowiadaniami mi się naprawdę podoba, ale coś gdzieś nie zadziałało i mam wrażenie, że ma to związek z objętością opowiadania.

Tak naprawdę najbardziej podobał mi się Król gór – może właśnie przez tę swoistą odmienność od pozostałych tekstów – miejsce, czas, bohaterowie. Oczywiście, mamy nienazwane, mamy tajemnicę, ale mamy też po prostu grupkę chłopaków, którzy są sobą w tej trudnej, powojennej rzeczywistości. Serio, z przyjemnością przeczytałabym o nich coś więcej – może w następnym zbiorze...?

Bo doskonale wiem, że niezależnie od tego, jak bardzo jestem zmęczona Skórzewskim i Stormem, to po kolejny tom opowiadań Andrzeja sięgnę na pewno. Potrzebujemy przecież odrobiny magii w naszym zwykłym, szarym życiu...

Andrzej Pilipiuk, Drogi przez morze, wyd. Fabryka Słów, Warszawa 2025.