Powiem szczerze, chociaż promo odcinka miało przekonać, że
czeka nas wyjątkowe, wbijające w siedzenie 40 minut, to ja jakoś nie potrafiłam
się wzruszyć. Jedna z sheppardowych grup na FB wręcz zapełniła się postami w
stylu „OMG, they are going to kill
Crowley!”, a ja miałam takie „Yeah,
whatever.”
Byłam święcie przekonana, że to tylko sen, jak było w przypadku poprzedniego odcinka i Deanowego „przechodzenia na Ciemną Stronę”. I wiecie co? I to mnie przeraża! Bo jeśli twórcy nie są w stanie wzbudzić u mnie jakiegokolwiek nawet drgnięcia serduszka w kwestii Crowleya, to już jest bardzo źle. A przecież nie tak dawno, zaledwie dwa i pół sezonu temu, gryzłam paznokcie tuż po przedostatnim odcinku siódmego sezonu, a potrzebne było do tego zaledwie „Mister Crowley, we have so much to talk about” i „Hello, Dick.” I mówimy o bardzo słabym sezonie!
Tak, Dean, ja też się zastanawiam, co to, do cholery, było...
Dużo się nie pomyliłam. Cały odcinek był zbiorem przypadkowych scen, teoretycznie powiązanych motywem uwolnienia Deana spod wpływu Znamienia Kainowego, bez jakiegokolwiek napięcia, choć montaż początkowy sugerował, że dzieje się tak dużo i tak sensownie. No tak nie bardzo... Owszem, sięgnięcie po pomoc do Metatrona jest posunięciem sensownym i niegłupim, bo wobec zaginięcia demonicznego Słowa Bożego oraz skasowania proroków, dawny Skryba Boży pozostaje jedyną nadzieją. No to jedziemy – zabieramy Metatrona z niebiańskiego więzienia, oczywiście w wielkiej tajemnicy, która psu na budę się zdaje, bo Castiel ściąga kaptur swojego tajemniczego więźnia dokładnie naprzeciwko dwójki aniołów pilnujących przejścia na górę. Brawo, Castiel. Teraz wszyscy wiedzą. Zawozimy Metatrona do Bunkra. Ok, to nie jest głupie, bo jest to najbardziej bezpieczne miejsce od czasu spłonięcia domu Bobby’ego (chlip).
Bardzo ładne ujęcie! Wszystkie światła na Metatrona!
Rozmawiamy z nim i przemawiamy mu do rozsądku. Dobrze. Robimy, co każe. Ok. Po czym Metatron odmawia pomocy dopóki oni nie zrobią czegoś dla niego. Wszyscy wiemy, że Metatron jest dosyć zdradliwym skurwielem (choć absolutnie rewelacyjnym i konsekwentnym – póki co). I w tym momencie Dean Winchester robi coś, co w całej tej kretyńskiej sytuacji jest najbardziej sensowne – torturuje Metatrona. Jasne, może to pchnąć go dalej na Ciemną Stronę, ale po ostatnim ataku szału wydaje się to wręcz... niewinne. I szczerze mówiąc, mam wrażenie, że obiekt wyładowań Deana, wbrew temu, co mówi Metatron, nie ma znaczenia. I co? I to podejście daje efekty, bo Metatron zaczyna mówić. Niewiele jednak, bo wpadają dwaj idioci – Cas i Sam, bo przecież gdyby Metatron mówił, sezon skończyłby się za trzy odcinki. Imperatyw opkowy. Tak, rozumiem. Dean i Ciemna Strona, blablabla. Tak, rozumiem. Castiel i obietnica nietknięcia byłego dyktatora. To niech go Sam przesłucha, też potrafi być przekonujący, jak pokazuje początek sezonu. A Castiel, zamiast marnować Łaskę na drzwi, niech uzdrowi potem Metatrona. Jeden anioł jest w stanie uleczyć drugiego. Nie, zabieramy jedyną osobę, która jest w stanie coś powiedzieć, którą da się zmusić do mówienia, bo zły Dean zachował się źle. Niedobry, niedobry Dean. Rany boskie, czy ja jestem w przedszkolu? Obviously!
Yhmmmm... Rozwalać drzwi możemy, ale uleczyć innego anioła już nie... Kill me...
Więcej badassowego Deana, błagam!!!
Oczywiście, quest „Pozbądźmy się Znamienia Kainowego” wymaga zaangażowania kolejnego gracza i jesteśmy przy osobie, której wykorzystanie w tym sezonie przyprawia mnie o łzy. Naprawdę. Crowley. Crowley i Rowena. Nie mogę, po prostu nie mogę, a słowa Roweny „What the hell is going on in Hell?” doskonale oddaje moje wrażenia. Crowley jest przedstawiony jako debil, kolejny w tym odcinku. Rowena wałęsająca się po Piekle samodzielnie, łażąca, gdzie jej się zamarzy, mimo wyraźnego rozkazu, by jej samej nie zostawiać. Raz, rozumiem, udało się jej wymknąć, ale ona tam się szlaja pernamentnie, w dodatku ma dostęp do wszystkiego, łącznie z bronią konwencjonalną oraz niekonwencjonalną: składnikami niezbędnymi do rzucenia zaklęcia czy zrobienia hex baga. Albo ktoś cierpi na zramolenie starcze, albo Bozia się wreszcie zaangażowała i pokarała, odbierając rozum. Jakim cudem Crowley nie trzyma jej zamkniętej w jakimś, nawet w miarę porządnym, pomieszczeniu? Jakim cudem Crowley nie kazał swoim podwładnym nie zwracać uwagi na to, co ona mówi? Last but not least, mając do czynienia z wiedźmą, jakim cudem nie robi codziennego przeszukania wszystkiego dookoła na okoliczność hex bagów? No ja Was proszę... To jest tak debilne zachowanie, że aż błagam wszystkie bóstwa, by było częścią Planu, bo nie chce mi się wierzyć, że taka postać jest przeznaczona do odstrzału i zostania karykaturą samej siebie.
Zakładając, że kolekcja w tle służy do torturowania... ludzi czy demonów? Bo jeśli demonów, zdebilenie Crowleya osiąga wyższe poziomy. Zostawić takie coś mamusi pod ręką?
Ponadto, jeśli Rowena jest tą interesującą postacią kobiecą, którą nam obiecano, to ja pasuję. To nie chodzi o to, że jest zagrożeniem dla Crowleya, naprawdę, z ręką na sercu. To, co ona robi, po prostu prosi się o spisanie podręcznika „Knucie dla opornych”. Powtarzanie schematów sprawdza się przy debilach, a to dokładnie to, co Rowena robi: powtarza się. Gerald, Guthrie... w kółko to samo. Owszem, bardzo ładne posunięcie z zaklęciem tropiącym Crowleya. Faktycznie, jeśli ktoś by spiskował, mogła usłyszeć te słowa, podsłuchując, więc wytłumaczenie jej wiedzy jest sensowne. Jednakowoż... do czego ona zmierza? Do kontroli nad Piekłem? Przecież to nie ma sensu, żaden demon nie będzie słuchał wiedźmy, nawet jeśli zdobędzie ona władzę nad Dołem. Chyba, że opęta Crowleya, przekona go do siebie, do czego ewidentnie dąży. Tylko że... czy mi się wydaje, czy w poprzednim sezonie jednym z głównych wątków nie była pewna ruda próbująca zdobyć władzę nad Piekłem? No żesz jasna cholera!
Ledwo zdążyłam się przyzwyczaić do Guthriego, już go nie ma... Przyzwyczajanie się do kogokolwiek w tym serialu to zły pomysł. Albo go zabiją, albo przeprowadzą na nim lobotomię.
OK, Crowley i Pierwsze Ostrze. Tu mi już ręce opadły. Jak, powtarzam, jak głupim trzeba byłoby być, by zdradzić miejsce ukrycia tak potężnej broni komukolwiek, nawet jeśli teoretycznie jest naszą prawą ręką? Prawa ręka prawą ręką, ale Crowley zawsze był paranoikiem! Nie wierzę, by zdradził coś takiego, zwłaszcza że w tym samym miejscu znajdują się jego święte kości, a przypominam, że potrzebujemy jedynie garstki soli, odrobiny benzyny i zapałki... Poza tym... czy to miejsce przypadkiem nie przypominało nam tego, co ostatnio uchodzi za Piekło? Aczkolwiek chyba nie jest, bo przez okno w sali tronowej widoczne były gałęzie drzew, a duch Roweny został uniesiony bezpośrednio do chmur i księżyca... Jeżu kolczasty... Jeśli się okaże, że prawdziwy Crowley ćwiczy gdzieś kontrolę nad emocjami, a to nieudolny shifter, to prędzej w to uwierzę. Jest mi słabo. Jest mi po prostu źle.
Ruda na tronie w Piekle. How fucking original...
Dla równowagi muszę powiedzieć, że całkiem podobał mi się w tym odcinku Castiel, pomijając tryb idioty, w jaki wchodził od czasu do czasu. Konkretny, sensowny, w dodatku całkiem ładnie załatwił sprawę z Claire (i tak, ja też wolę go w krawacie). Tekst „This would be THE Crowley who let the Blade turn Dean into a demon…?” przypomina mi tego anioła z sezonów 4-5, którego naprawdę lubiłam. Oczywiście, nie mogłoby być tak piękne, bo tak jak mówię, to jest odcinek z opornymi, więc Castiel z kolei mógłby uczyć się z „Postępowania ze złymi skurwielami dla opornych.” Plus, tekst o smsowaniu był tak straszliwie na siłę... Ja rozumiem, chciał rozbawić Deana. Deana, którego, do jasnej cholery, zna od lat i doskonale wie, co go bawi. Na pewno nie teksty o smsowaniu.
To prowadzi nas jednak do wątku Claire, który, mam nadzieję, będzie teraz na trochę zamknięty, bo jest nudny i niczego nie wnosi. Naprawdę, niczego. Czym lub kim była ta dwójka, która ją namówiła do wciągnięcia Winchestera w pułapkę? Nie wiadomo. Para seryjnych morderców? Możliwe. Aczkolwiek nadal mam taki wielki facepalm, bo jeśli dziewczątko chodzi na piwo do przyczepy na uboczu z dwojgiem świeżo poznanych ludzi, to stawiam ją na półeczce z napisem „Niech jej ktoś zrobi wykład na temat bezpieczeństwa. Szybko. Zanim ktoś będzie miał powód do Angstu.” Nie wiem, czy dziewczątko ogólnie miało być sposobem na to, by Castiel poczuł się pewniej, bo coś zrobił? By Dean poczuł się pewniej, bo czegoś nie zrobił? Nie wiem. Miałam jeszcze wizję, że Deana zamordują, podniesie się jako demon i taniec zacznie się od nowa, choć nie wiem, czy to możliwe bez Ostrza. Cały ten wątek jest taki... bez sensu. Tylko, by pokazać, że jak chce, to starszy Winchester się kontroluje.
Odejdź, kobieto, i przemyśl swoje życie. I nie wracaj, błagam.
Bo wreszcie, powiem Wam, ze strony Sama padły mądre słowa. Może ta siła, która trzyma Kaina w umiarkowanej równowadze, to właśnie on sam? I może to właśnie potrzebne jest Deanowi – nadludzka samokontrola, mordowanie ławek zamiast ludzi. W ogóle ta scena z rozmową braci mi się tak bardzo podobała – tam w ogóle nie było Angstu!!! Da się!!! Naprawdę się da!!! Szkoda tylko, że chłopaki nadal żyją złudzeniami, kiedy usłyszałam słowa starszego brata - „There was a time, I was a hunter, not a stone cold killer” – pomyślałam sobie, że to tak bardzo dawno było... Dwa trzy pierwsze sezony, potem używamy namiętnie Noża Ruby czy anielskiego ostrza... Żyjesz złudzeniami, chłopcze...
Odcinek bez Angstu. Należy to złotymi zgłoskami zapisać.
Wiem, że strasznie narzekam, ale ten odcinek był tak bardzo denerwujący i rozczarowujący! Tak, w pewien sposób jest jakiś motyw przewodni, ale musiałam się nad tym zastanowić, bo bezpośrednio po obejrzeniu odcinka miałam takie „WTF I just saw?”. Poza tym, tak naprawdę zakończenie nie jest zakończeniem, no może tylko motywu Claire (dajcie bogowie!), wszystko jest tak bardzo w środku, urwane akurat w tym miejscu, bo się 40 minut kończy. Jak, nie przymierzając, Klan czy inna Moda na sukces.
Ach. Jeszcze jedna rzecz. Crowley miał nowy krawat, choć podobny do tego z Caged Heat. A w szafce znajdowały się krawaty, których nigdy nie nosił – owszem, z motywem paisley, ale niebieskie. Motyw zdecydowanie za duży, by przypominać ten z The Great Escapist. Ja wiem, może on nosi jakieś inne, ale pokazywany jest głównie w jednym, którego w ogóle w tym odcinku nie widać. Więc sorry, ale wkurza mnie to, że zaklęcie Roweny zadziałało przy użyciu krawata, którego nigdy na Crowleyu nie widzieliśmy.
Dodatkowo, trzymanie krawatów w rdzewiejącej szafce nie pasuje mi do Crowleya.
Supernatural, 10x10 The Hunter Games, scen. E. Ross-Leming i B.Bruckner, reż. J. Badham, wyst. J. Padalecki, J. Ackles, M. Collins, M. Sheppard i inni.
Claire ma ponoć jeszcze wrócić. Mogę się mylić, ale mam dziwne przeczucie że ta postać została wprowadzona tylko w jednym celu - by pomóc Castielowi odzyskać Łaskę. Ostatecznie przykład Sama w sezonie 9 wykazał, że anioł zawsze pozostawia "resztki" w swym vesselu. A wszyscy wiemy, co się wydarzyło w 'The Rapture"...
OdpowiedzUsuńNo i powiedzcie sami, jak tu nie kochać Metatrona, który stwierdza to, o czym marudzę od dawna: iż braciom już dawno "dla większego dobra" pomieszało się z "dla dobra Winchesterów"?
A w przyszłym tygodniu...ech...Charlie. *głosem młodego Simby* Nie, nie chcę Charlie!
Maryboo
Ja chcę Charlie, dajcie mi Charlie! :) (nie zadowoli się wszystkich ^^)
OdpowiedzUsuńRety, nie! Claire ma jeszcze wrócić?! Po cholerę? Ten wątek był nudny i nie wnoszący NIC do serialu.
Ciekawy pomysł z tą łaską... Chociaż nie wiem, tej łaski zostaje przecież niewiele, więc Castielowi raczej się nie przyda?
Szlag, tak bym chciała, żeby Cas zniknął w serialu. Wszystkie anioły wróciły do nieba, więc co on tu jeszcze robi?
Hehe, Cathia, jak zobaczyłam Rowenę wyciągającą krawat, od razu pomyślałam o Twojej notce na blogu :)
Rowena ma ładne włosy, ciekawe, czy to jej prawdziwe :P Założyłam, że Crowley ją przejrzał, więc te sceny z nią mi nie przeszkadzały.
Duży plus za zachowanie braci. Sam wreszcie samowaty, a Dean mroczny i wzruszający jednocześnie. Metatron też spoko.
Karmena
Ja nie chcę Charlie, tak jak Maryboo...
OdpowiedzUsuńOoo, ciekawa teoria z tą Łaską. Fakt, dużo jej nie zostaje w nosicielu, ale przecież Metatronowi też niewiele po rzuceniu zaklęcia zostało. Może ta oryginalna po powrocie do oryginału po prostu się regeneruje?
Tak, ja też pomyślałam, że to czysta żywa teleCathia... tylko czemu nie biorą moich genialnych pomysłów odnośnie demonicznego Deana czy Crowleya, a jedynie nawiązują do wpisów ;)
Tak, Metatron jest świetny. Świnia, ale absolutnie świetny!!!
Włosy rewelacyjne. Też się zastanawiam, czy peruka.
Ja też nie chcę Charlie..Ani Claire..Akcja dąży donikąd,jest jakaś niewyraźna.Z Deana robi się idiotę, tak sobie na ławeczce siedział i czekał..A pół widowni mówiło : pułapka,durniu! Crowley jest straszny,jego mamusia.. tandetna jakaś.Faktycznie,ma ładne włosy.Nudne toto.
OdpowiedzUsuńChomik
Chyba trzeba będzie zrobić jakieś drinking game czy cuś... przynajmniej będzie jakiś jasny punkt wieczoru :)
UsuńTo jest szybki komentarz, rozpiszę się wieczorem:
OdpowiedzUsuńZabieramy z Nieba byłego dyktatora w celu wyciągnięcia z niego informacji. Nie mamy żadnego planu jak je wyciągnąć poza "pretty please" (nic by go przekonać ani żadnych środków przymusu). Jednocześnie informujemy go, że on nas nic nie obchodzi i że albo powie, albo zrobimy mu krzywdę (ignorujemy fakt,że wcześniej przy nim obiecaliśmy, że wróci cały i zdrowy). Dziwimy się, że nie chce współpracować.
On miał siedzieć w tym kręgu aż z nudów im wszystko powie?
PS.I still believe in Crowley.
I do believe in Crowley. Still.
UsuńNo mówię, odcinek z opornymi...
Przychodzę z Gorącą Herbatą Wsparcia. Zaczęłam stawiać wodę, jak tylko zobaczyłam bezczeszczenie krawatów.
OdpowiedzUsuńTym razem to był Teatr Telewizji. Samo ustawianie się i recytowanie. Dziania się, wbrew pozorom, wiele nie dostrzegłam. No może trochę, jak w robocie były krzaki, pała i siekiera. No i jak Dean wyciągał majcher i szedł zamknąć drzwi, co zaliczam do najlepszych momentów sezonu. ]:-> Niestety także momentów tragicznie chwilę później zmarnowanych...
I to podejście daje efekty, bo Metatron zaczyna mówić. Niewiele jednak, bo wpadają dwaj idioci – Cas i Sam, bo przecież gdyby Metatron mówił, sezon skończyłby się za trzy odcinki.
No więc właśnie. Niech mi oni teraz wytłumaczą w prostych żołnierskich słowach, jak sobie właściwie wyobrażali całą Akcję Metatron, jeśli nie tak? Miał tam siedzieć i dumać całe pół godziny, żeby dojść do wniosku, że ich w sumie lubi i chętnie pomoże? Oh wait, przecież to im właśnie powiedział na dzień dobry. A oni nie wierzą i sobie idą, grzebać po Necie i robić kanapki, co jest sprawą pierwszej pilności, gdy ma się Metatrona wynajętego na godziny, jak tani pokój motelowy. Moja nie rozumieć.
A co do Crowleya, to mam hipotezę, że on nie wierzy mamuni za grosz, tylko nie wie, co z nią zrobić. A do tego przez wkładki podtronowe coraz trudniej mu myśleć. I tego będę się trzymać, bo inaczej będę musiała uwierzyć, że bez żadnej przyczyny mógł tak sobie mimochodem palnąć gdzie schował Ostrze... >_<
Castiel (...) Konkretny, sensowny
Ale zaraz musimy mieć...
Plus, tekst o smsowaniu był tak straszliwie na siłę...
Miałam wrażenie, że ktoś mu przestawił wajchę. Albo scenarzysta próbuje przestawić moją. "Ej, jesteśmy po połowie odcinka i jeszcze nie było Obowiązkowego Awkward!Castiela, szybko, bo nie zdążymy przed napisami!"
Czym lub kim była ta dwójka, która ją namówiła do wciągnięcia Winchestera w pułapkę? Nie wiadomo.
Jeśli chcieli zaciukać Deana, bo ich to kręciło, to czemu nie ją...? Poza tym ej, jak ostatnio sprawdzałam, Claire została wprowadzona jako twarda laska, otrzaskana z ulicą i ulicznymi typkami, a tu znienacka mamy zbuntowaną panienkę z bogatego domu na gigancie, wpadającą ufnie w pierwsze złe towarzystwo, jakie się nawinęło.
Miałam jeszcze wizję, że Deana zamordują, podniesie się jako demon i taniec zacznie się od nowa
Ja na to praktycznie liczyłam! :)
Tylko, by pokazać, że jak chce, to starszy Winchester się kontroluje.
Ale i tak mu Sam tonem wielkiego objawienia klaruje, że może powinien spróbować, mimo że Dean wcześniej przy Crowleyu mówi, że już robi co może. :P
W ogóle ta scena z rozmową braci mi się tak bardzo podobała – tam w ogóle nie było Angstu!!! Da się!!! Naprawdę się da!!!
Mnie się podobało, kiedy Dean otwarcie mówi Samowi i Castielowi, że pora skończyć z udawaniem, że nie ma problemu. Choć owszem, też pomyślałam, że "ten czas" to już daaawno...
Dodatkowo, trzymanie krawatów w rdzewiejącej szafce nie pasuje mi do Crowleya.
Mnie też się gryzła zawartość z opakowaniem. W ogóle bidne jakieś to Piekło.
[spam reklamowy mode on] Moje trzy grosze tutaj. [mode off]
Przyjmuję Gorącą Herbatę Wsparcia i dorzucam wkładkę z procentami. Btw, skąd jesteś? Bo może trzeba byłoby to w realu przeprowadzić :)
UsuńTak, dokładnie. Bohaterowie liczą na Cud przez duże C. A cuda od Metatrona ZAWSZE są czymś innym niż na to wyglądają. Ale nie, załóżmy, że wszystko będzie dobrze. Scenarzyści czuwają. Ale są chyba pijani na umór, bo innego wyjaśnienia nie ma.
Ja naprawdę nie wiem, co zrobić z tym Crowley'em. Nie chce mi się wierzyć, by tak zdebilał nagle. Pamiętam odcinek z Kainem, robiło mi się słabo na myśl, by Crowley tak stracił twarz. Szczęśliwie, koniec odcinka wiele wyjaśnił. Akcję z cukierkami musiał mi Mark drukowanymi literami wyjaśnić, bo miałam traumę. Teraz to trwa, trwa i trwa, a fani tracą już siły... Ile razy można ten sam trick stosować, no?
Claire się zmienia ze scenarzysty na scenarzystę. Ile można? Twarda dziewczyna jak skała... jaaaaasne. A kretynka taka, że nie wiem, jakim cudem jeszcze jej ktoś nie zaciukał w ciemnym zaułku, to ja nie wiem...
To Piekło jest koszmarne. Piwnica, zakurzona piwnica.
W Internecie nigdy nie piszę więcej niż że z południa Polski. :)
UsuńJa mam nadzieję, że scenarzyści przynajmniej ze sobą rozmawiają...
To Piekło jest koszmarne. Piwnica, zakurzona piwnica.
Pewnie to taki hiper wypasiony dizajn, szorstkie piękno patyny wieków, oszczędna surowość wystroju, te sprawy, tylko my się nie znamy. ;D
Jak będziecie organizować grupę wsparcia w realu, to przygarniecie biedną, małą mnie?
UsuńAch, no i scenarzyści chyba powinni zacząć ze sobą rozmawiać? To zazwyczaj pomaga na niekonsekwentne postacie.
*przygarnia wirtualnie* Idę po dodatkową szklankę.
UsuńAletheia, to jak będę w tamtych okolicach, to dam znaka :) upijemy się po całości...
UsuńOd Chomika mam Aniołówkę, Crowleyówkę i Łosiówkę. Możemy pić szklankami :)
A co do Piekła, to oczywiście... Dizajn jak nie wiem... tylko albo mi się wydaje, albo Crowley miewał raczej bardziej ekskluzywne gusta... No cóż, to też się zmieniło...
Usuń*idzie rozpaczać w kąciku*
Z procentów to ja najchętniej czekoladki z zawartością. Z szklankach, kubkach i butelkach wolę herbatę, kakao i wodę... Może się spotkamy na następnym Serialkonie. ;D
UsuńJedyne stosunkowo wyremontowane Piekło jest w okolicach Potępionej Kolejki. A potem się skończył budżet po reformach?
Ooo, czekoladki z zawartością też są fajne :)
UsuńBiurokracja wykończy każdego.
*wznosi szklankę* dlatego uważam, że teoria, że to nie jest prawdziwe Piekło/ prawdziwy Crowley jest niegłupia. No bo jakim cudem Król m gorszą chatę niż crossroad demon?
UsuńMusiał zacząć oszczędzać, w końcu kasa na whisky sama się nie zrobi :D
UsuńNa drugie skrzydełko.. i drugi różek..Za mamusię scenarzysty..
OdpowiedzUsuńChomik
I za ich zdrowy rozsądek.
Usuń