Natknęłam się ostatnio na zapowiedź sezonu 11, w kiepskiej
dosyć jakości, niestety, więc screenów nie ma, ale jakbyście szukali, to jest tutaj. Jakby to powiedzieć, są wiadomości złe i dobre.
Jakby się ktoś zastanawiał, to jest oczywiście fanart (stąd), nie grafika oficjalna. Jak znam życie, oficjalny plakat będzie się kupy nie trzymał.
To może od początku. Jak łatwo się domyślić, tematem przewodnim
sezonu będzie zmaganie się chłopców z Ciemnością, zresztą, sezon zacznie się
dokładnie tam, gdzie się skończył, podobnie jak było to w przypadku choćby
piątki i siódemki. Ciemność to zagrożenie jeszcze sprzed czasów biblijnych, zarówno
Niebo jak i Piekło są przerażone, nikt nic nie wie, choć jak się znam na
polityce, to oczywiście Castiel wystąpi w charakterze OZI, bo przecież
szeregowy anioł wie wszystko… Jeśli będzie coś wiedział na ten temat Crowley,
to się pójdę pociąć bagietką, bo istnieją pewne limity co do informacji, które
niezbyt stary przecież demon może zebrać. Rozumiem, Król Piekieł, ale może bez
przesady… Wątpię siakoś, by Lucek źródła pisane na temat zagrożenia zostawił,
lepiej, dzielił się nim z Liith, a potem Lilith podzieliła się z kochankiem…
Ale o czym to ja? A, oczywiście pierwszy odcinek będzie nosił tytuł „Out of the Darkness, into…”, niestety,
nie mogłam już dostrzec, w co się wpakują. Proponuję Angst.
Znaczy teoretycznie nie ma być zbyt wiele Angstu, ponieważ –
tutaj fanfary – Carver i Singer twierdzą, że w tym sezonie wracamy do korzeni –
chłopcy mają walczyć razem, stawiać czoła złu. Przepraszam, Złu, koniecznie
przez duże Z. Dean zresztą wypowiada w którymś momencie słowa owe skrzydlate „We made a promise”, więc zastanawiam
się, komu, czemu i dlaczego. Nowy przypadek gramatyczny. Mam tylko szczerą nadzieję, że powrót do
przeszłości będzie również oznaczał to, że nie będą mordować wszystkich jak
leci, ale może tym razem pomyślą, choć o to trudno, co zresztą zarzucał Deanowi
duch Meg w „Are you there, God? It’s me,
Dean Winchester.”
Źródełko: Tumblr.
Jak już zdążyliście się zorientować, niestety, Crowley i
Castiel zostają, a ja się zastanawiam, kogo Carver chciał uświadomić, kiedy oznajmił
„Musimy tutaj wyjawić pewien spoiler,
Crowley w jakiś sposób uniknął ciosu Castiela.” Spoiler, doprawdy? Nie znam
jednej osoby, która by się na ten cliffhanger dała nabrać. No dobrze, znam, ale
ona ma mózg karczocha. Zapowiada się, iż panowie będą dzielnie sekundować Winchesterom
w ich Queście, więc Crowley będzie znowu występował w charakterze Deckarda
Caina, ani chybi. Co do Castiela, podobnież pozbycie się zaklęcia, które nań
rzuciła Rowena, ma trochę potrwać. I tutaj albo się załamię (mówimy o aniele i
o wiedźmie, na bogów!), albo znowu stanie się to wszystko w pierwszym odcinku.
Do stałych bohaterów dołączą w tym sezonie oczywiście Metatron i Rowena, a ruda
ma grać bardzo istotną rolę. Dobijcie mnie.
Praktycznie w całym materiale Crowley pojawiał się z czerwonymi oczami. Tak, ja wiem, też przeżyłam "fangirl moment", ale potem już nie było tak cool. Oczywiście, może to również stanowić równowagę dla Castiela w trybie wścieklizny.
Głównemu wątkowi ma być poświęcone 6 lub 8 odcinków, reszta
to oczywiście MOTW i zważywszy na ich jakość w poprzednim sezonie, specjalnie
mnie to nie martwi, wręcz przeciwnie, jakoś wątpię, by główny wątek był w
stanie mnie powalić na łopatki. Wiemy trochę o trzech odcinkach. Jeden ma być
poświęcony Lizzie Borden, morderczyni z siekierą, o której zresztą mówiłam na
zeszłorocznym Polconie przy okazji prelekcji o duchach. Będzie również odcinek
poświęcony urojonemu przyjacielowi, tyle że w tym przypadku będzie to przeżycie
Sama, nie kogoś innego jak to było w Playthings.
Czwarty odcinek nosi roboczy tytuł „Baby”
i będzie podobnież z punktu widzenia Impali… Już się boję, co oni tam
wymyślą, naprawdę. W pewnym momencie
Jensen wspomniał też o jakiejś historii w stylu zombie i zastanawiam się, czy
to będzie miało związek z zejściem Śmierci, czy po prostu będzie to
jednostrzałowiec. Oby to pierwsze!!!
To będzie dłużej trwało niż ta.. no .."Moda na sukces" którą oglądała moja babcia...Odc 3071 "Crowley żyje"...Kocham ten serial, ale naprawdę czasem trzeba wiedzieć,kiedy skończyć..
OdpowiedzUsuńMiło Cie znowu czytać!
Chomik
Wróciłam do świata żywych blogerów...
UsuńJa się z jednej strony cieszę, ale z drugiej...
Mnie osobiście rozczuliło, z jakim uczuciem producent mówił o powrocie do korzeni w kwestii braterskich relacji i w ogóle ZOMG, Winchesterowie nie będą się na siebie dąsać !!11oneone!!1
OdpowiedzUsuńPanie Carver, jakby to panu powiedzieć... Informacja "w tym sezonie bracia wreszcie przestaną angstować" powinna być podana raczej szeptem pełnym zażenowania, że w ogóle dopuściło się do tego, iż około pięciu tysięcy odcinków zleciało widzom na oglądaniu posępnych twarzy duetu D&S.
Prawda? Miałam te same wrażenia jak podczas oglądania panelu comicconowego.
UsuńChyba muszę w końcu obejrzeć finał dziesiątego sezonu.
OdpowiedzUsuńRowena... Gabrielo, matko Lestata, czemu?! Czy ona jest tak popularna wśród fanów, że nie mogło jej zabraknąć? Bo że ma tak fenomenalną historię nie uwierzę.
PS. Castielowi mogło zostać coś w głowie z czasów gdy był Godstielem albo miał w sobie lewiatany?Chyba, że będą nam wciskać, że Crowley nie angstował z powodu mamusi, tylko się po nocach doszkalał.
Nie musisz... chyba że potrzebujesz pretekstu do solidnego pijaństwa, wtedy co innego...
UsuńJest tą silną postacią kobiecą, o którą płakały fanki... Nie można tak częściej Jody i Donny wrzucać?
O masz, o Godstielu nie pomyślałam.
W sumie, mam szalejącą w rodzinę wirusówkę, a wiadomo że irlandzkie lekarstwo działa na wszystko :D. Tylko będe przeprowadzać kurację w piątek.
UsuńNie za taką postacią płakałam (chociaż nie wiem czy mnie można liczyć jako fankę). Liczę, że J&D pojawią się w co najmniej jednym odcinku z MOTW, a najlepiej niech mają własny krótki story arc.
I tak oto ja, wielbicielka spójnych historii, najbardziej czekam na odcinki-wypychacze.
Piątek już jutro, będzie dobrze.
UsuńJa wiem :) Wszyscy wiedzą, ale Carver żyje w innej rzeczywistości.
Honestly, po obejrzeniu tego behind-the-scenes nieco mniej się martwię i patrzę na ten 11 sezon jakoś... przychylniejszym okiem. Pożyjemy, zobaczymy. Że zacytuję inny fandom, "I'm with SPN to the end of the line", na dobre i na złe ;)
OdpowiedzUsuńNie inaczej :) choć wolałabym nieco mniej angstować :D to się udziela...
UsuńNie nastawiam się na nic fajnego, ale wciąż mam resztkę nadziei, że może jednak trochę się uda zrobić coś dobrego.
OdpowiedzUsuńKarmena
No MOTW nadal są świetne!
Usuń