sobota, 6 lutego 2016

Nieudany powrót

Nie zrozumcie mnie źle, ja uwielbiam Jody Mills, uwielbiam ją nad życie. Sioux Falls również wywołuje u mnie przyjemne skojarzenia, w końcu to miejsce, w którym mieszkał przez lata Bobby. I jeśli wyrzucę z pamięci wydarzenia sezonu siódmego (swoją ścieżką, ciekawe, czy ktoś kiedyś przeszukał zgliszcza na złomowisku), to wszystko łączy mi się w bardzo ładną, zgrabną i logiczną całość. No nie. Nie, kiedy dorzucimy do tego Claire Novak.


Swoją ścieżką, ten wąpierz był nieco edwardowaty, nie wydaje Wam się?

Lubię odcinki, w których Supernatural wraca do swoich poprzednich bohaterów odcinka, nierzadko, niestety, po to, by zginęli w mniej lub bardziej tajemniczych okolicznościach (Sarah Blake, chlip chlip). Przy jedenastu latach (a serialowych trzynastu, o czym się, jak widać, rzadko pamięta) nie wyobrażam sobie, by na pewne osoby człowiek ponownie nie trafił, a ludzie, którzy na nadprzyrodzone trafili, nie skontaktowali się ponownie z braćmi. Niekiedy są to jednak postaci, których powrót nieco irytuje, nawet jeśli ich pierwsze pojawienie się było znośne (Krissy Chambers). Niekiedy zaś… Masz ochotę postać zatłuc. Lub wydłubać jej serce tępą łyżką. Tudzież popodrzynać tętniczki bagietką.


Wszędzie widzę teraz zachwyty nad tym odcinkiem, prośby, by było więcej takich "kobiecych", zachwyty nad Claire. Jestem chyba totalnie z innej parafii, bo dla mnie to był koszmar. Kobiecymi odcinkami są również te z Donną i Jody, a jakoś nie ma takiej fali zachwytu. I jeśli chciałabym spinoffa, to z Donną i Jody, a nie z nieznośną gówniarą z falą Angstu.

Don’t You Forget About Me łączy te wszystkie przypadki. Jak mówię, Szeryf Mills kocham i przyjmę na klatę w każdej ilości. Alex Jones nie zaszła mi za skórę specjalnie w pierwszym rozdaniu, teraz też dawała radę. Claire Novak zaś… Sprawiła, że chciałam kogoś zamordować. Możliwie brutalnie. Przy użyciu maczety.

Na temat Claire wypowiadałam się już przy okazji zeszłego sezonu długo i kwieciście, a wypowiedzi te można ograniczyć do: niech ją ktoś stąd zabierze. Szybko. Claire to postać skrajnie irytująca, a ten implikowany jej streetwise to o kant tyłka można potłuc. W zeszłym roku kiwaliśmy z politowaniem głową nad jej próbami zdobycia informacji i łażeniem w ciemne zaułki z obcymi facetami, tutaj nie mam już nawet siły kiwać głową. Akcja na samym początku odcinka z o-mało-co-poderżnięciem-gardła- nastolatkowi powinna ją niemal natychmiast wysłać na obserwację do psychiatry, Jody nie Jody. Claire jest niebezpieczną dla otoczenia psychopatką i to widać! To już nie jest tylko i wyłącznie kwestia zbuntowanej nastolatki, to załatwiliśmy przy „rodzinnym” obiedzie – złośliwości i dogryzanie sobie wzajemne kupuje w całości, też nie pałałam wielkim uczuciem do mojego własnego brata, co dopiero współwychowanki. Ale – Claire jest głupia, bo jakże inaczej nazwać pchanie się na chama na miejsce zbrodni i oznajmianie na cały regulator, że Sam i Dean mają fałszywe legitymacje FBI? Nie, wybaczcie, nie jestem w stanie wykrzesać z siebie grama ciepłego uczucia dla tego dziewczęcia i niech mi nikt nie zasłania oczu traumą po śmierci matki. I jeszcze ten żal, że Jody i Alex mają o wiele lepsze kontakty, więc ona się czuje odrzucona. DUH! Pomijając akcję z wampirami, to mieszkają ze sobą jakby nieco dłużej.


Jak mi się podobało to dumne spojrzenie Jody!

Jody jest świętą. Powiem tylko tyle i aż tyle. O ile pamiętam ten przeuroczy odcinek z Donną, Alex też nie świeciła przykładem, zresztą, wspomniano o tym i tutaj. Jednak mimo traumy, mimo ogólnej niechęci dziewczyna była w stanie się wyrobić i olbrzymia w tym zasługa Jody (i młodocianego wampira) – trochę przypomina mi to Lisę między sezonem piątym a szóstym, tak niedocenianą Lisę (zostało to przynajmniej ładnie opisane w One Year Gone). Jody wie, co to trauma, a serce po stracie syna i męża ma olbrzymie, przyjmuje na klatę kolejne ciosy, ale to nie jest, do cholery, organizacja charytatywna i trochę drażni mnie podejście Winchesterów na zasadzie „Podrzucimy ją Jody, będzie dobrze.” Cieszę się, że w tym odcinku pokazano, ze wcale tak różowo nie jest.


To była świetna scena.

Żal mi Alex. Bo przyznam szczerze – mam miękkie serduszko i ucieszyłam się, gdy pokazano, że dziewczyna zaaklimatyzowała się w miasteczku, osiąga niezłe wyniki w nauce i ma popularnego chłopaka. Tak, wiem, nie są to jakieś szczególne priorytety, ale dla nastoletniej dziewczyny jak najbardziej. Zwłaszcza dla dziewczyny po takich przejściach. Tymczasem część z tego okazała się kłamstwem i mam szczerą nadzieję, że Alex będzie w stanie przez to przebrnąć. Podobała mi się również bardzo istotnie pokazana różnica w jej obecnym pojmowaniu rodziny – dla tamtej była tylko przynętą, przygarniętą i „kochaną”, ale zaledwie przynętą. Tu potrafiła pokochać, całym swoim sercem, może niekoniecznie Claire, ale uczucie do Jody widać gołym okiem.


A za to gówniarę powinno się przełożyć przez kolano.

Sama historia odcinka niespecjalnie odkrywcza, ale też nie jakoś bardzo zła (na poziomie niesławnego Mannequina), choć w pewnym momencie aż nadto oczywista. Znowu sprawiła, ze człowiek zastanawia się, kto tak naprawdę jest w tym przypadku ofiarą, a kto katem. Bo wampir, który chciał odebrać wszystko Alex, a potem ją zabić, jest w jakiś sensem wampirem tragicznym – przemieniony został za swoje dobre serce, chciał tylko pomóc. Dobrymi chęciami piekło wybrukowane, bez dwóch zdań. Oczywiście, dziewczyny dały też pretekst do rozmów o rodzinie, o tym, czy warto być łowcą czy raczej mieć rodzinę, ale wszystko to wydawało się wywołane raczej dosyć sztucznie. Jedynym naturalnym elementem tego odcinka była „rodzinna kolacyjka”, kiedy chłopaki gadają z pełnymi ustami, a Jody przeprowadza rozmowę uświadamiającą o pszczółkach i motylkach. Nie. Zupełnie i absolutnie nie „mój” odcinek.


Choć są i motywy, które mi się podobają. Na przykład ten powiew wiatru. 


Dodatkowo, odcinek, który się ogląda w Tłusty Czwartek, a który zawiera pączkowego burgera, to odcinek słuszny. W tym jednym przypadku :)

I niech mi ktoś, do cholery, powie, co się dzieje z Crowley’em… TAK SIĘ NIE ROBI.

I niech coś zeżre Claire Novak. To tak w ramach Kartaginy.


Supernatural 11x12 Don’t You Forget About Me, scen. N. Won, reż. S. Pleszczynski, wyst. J. Padalecki, J. Ackles, K. Rhodes i inni.

8 komentarzy:

  1. Ja nadal nie rozumiem, dlaczego Claire nie mogła odejść w odcinku z Amelią-po-tuningu-ale-sza-panie-Zdzisiu-kto-by-tam-pamiętał-jak-wygląda-ta-baba-po-tylu-sezonach-a-tak-w-ogóle-to-tym-razem-dla-mnie-bezkofeinową-pani-Aniu. To byłoby takie ładne kółeczko i zamknięcie wątku Novaków - zaczęło się rodzinną kolacją w 'The Rapture' i rodzinną kolacją (wśród chmurek) mogłoby się zakończyć. No i co by to komu szkodziło? No nikomu by to w ogóle nie szkodziło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie wkurzało podmienienie Amelii prawie tak samo jak podmienienie Claire. Są podobne, ale tamta dziewczyna miała swoistą "słodkość" w oczach i głosie, a ta jest po prostu złośliwą suczą.
      Może córka pana Zdzisia lubi tę postać.

      Usuń
    2. Cathio, możliwe, że "oryginalna" Claire wkurzałaby Cię tak samo, bo tu jednak spore znaczenie odgrywa scenariusz + charakteryzacja ;)

      (aż z ciekawości wygooglałam; tak prezentuje się obecna Claire "w cywilu": http://vignette4.wikia.nocookie.net/disney/images/a/a3/Kathryn-newton-people-s-choice-awards-2013-01.jpg/revision/latest?cb=20151031203324

      a tak wygląda obecnie Sydney Imbeau, która grała ją w czwartym sezonie: http://iv1.lisimg.com/image/6845163/533full-sydney-imbeau.jpg )

      Usuń
    3. To jest możliwe, nie wykluczam, ale ja ogólnie nie lubię takiego podmieniania. Sydney wygląda ciekawie. Co do Kathryn, to się wypowiem w maju, jak już ją sobie na żywo obczaję :)

      Usuń
  2. Ten odcinek był nudny, cho ć ciąg dalszy życia Alex nawet sensowny. A Claire to tak jak piszesz, wnerwiająca gówniara, a do tego psychiczna.
    Alex jest spoko. To miła dziewczyna i wydaje się taka... normalna. Życzę powodzenia jej i Jody, ale szczerze mówiąc, nie zależy mi specjalnie, żeby jeszcze obejrzeć z nią jakiś odcinek.
    Claire niech idzie w diabły.
    Te pogawędki o łowiectwie i rodzinie... Panie, ile tego można znieść?
    Piszesz, że odcinek jest chwalony - możliwe, ponoć Claire cieszy się sympatią w amerykańskim fandomie z nieznanych powodów. Ale na tych dóch forach, które odwiedzam, większość osób nie chwaliła odcinka i krytykowała Claire. Czyli sa jednak jeszcze myślący widzowie XD

    Karmena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ja też nie będę płakać jak Alex nie zobaczę jeszcze raz. Będę jednakowoż wyć, jeśli zobaczę Claire.

      Tak, Claire się cieszy sympatią fandomu, ale patrząc na znany mi nieźle fandom angielski, wcale mnie to nie dziwi, bo co druga osoba, którą zapoznałam, zachowuje się bardzo podobnie. No więc nic dziwnego, że im się podoba.

      Usuń
  3. No więc własnie,nie po to oglądam SPN,żeby takie nastolatkowe historie dostawać.Chociaż historia wampira była niezła,tragiczna,ale niezła.Od razu się domyśliłam, że ten młody jest wampirem.Claire nie lubię,ale podobało mi się rozwiązanie problemu :miała rację,ale jej się oberwało, bo nie łatwo być łowcą.
    Pączek był ok ale Dean się zachowywał,jakby w życiu żarcia nie widział.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Jakbyśmy chcieli, to byśmy "Vampire Diaries" czy inne oglądali.

      Niełatwo być łowcą, oczywiście. Zwłaszcza jak zachowujemy się jak psychopata.

      Właśnie, co z tym żarciem? :) Jeśli cały czas żyliby na fast foodzie, to by już zeszli na miażdżycę czy coś :D

      Usuń