piątek, 11 marca 2016

Dwunastka u bram...

No i stało się. Ogłoszono przedłużenie Supernaturala o kolejny sezon. Nie wiem, mówiąc szczerze, jak na to zareagować. Z jednej strony się cieszę, z drugiej naprawdę przypomina się przebój Perfectu. Bo czy tak naprawdę to dobra wiadomość?

Dzisiejszy wpis ilustrują ulubione cathiowe zdjęcia chłopców w duecie :)

Chłopcy będą radować nasze oczy kolejny rok dłużej. To cieszy, bo wsparcie estetyczne zawsze się przydaje, a pojedyncze odcinki naprawdę wysyłają nas w kosmos. Niestety, problem polega właśnie na tych „pojedynczych odcinkach”. Tak siakoś do sezonu 6 włącznie jestem w stanie nazwać niemal każdy jeden, mniej więcej wiem, kto gdzie i kiedy. Po szóstym sezonie zaczynam mieć problem. Siódmy sezon pragnę zapomnieć na wieki (Booooooobbbbbyyyy…), ósmy nie był zły, pojedyncze pamiętam całkiem nieźle, nie da się ukryć, że głównie ze względu na pojawiającego się tam wtedy jeszcze guest stara, podobnie z dziewiątką. Dziesiątka nie istnieje – może poza The Executioner’s Song – i tak, Kartagina powinna zostać zniszczona, a zabicie Kaina to grzech śmiertelny scenarzystów. Jedenastka… całkiem dobrze żre, ale ostatnio ma sporo wad, na czele z Mishą w roli Lucyfera, który tej postaci po prostu nie daje rady.



O tym wsparciu estetycznym właśnie mówię. Jak miło popatrzeć...

Jeśli więc przedłużamy taki serial o kolejny sezon, dajmy mu nową jakość. Nie wymyślajmy przypadkowego villaina z czterech liter, bo nam nieoczekiwanie sezon przedłużyli (ojej, wcale się nie spodziewaliśmy). Zaryzykujmy, do cholery, stwórzmy akcję na co najmniej trzy! Najwyżej fani zostaną z cliffhangerem – nie stanie się tak po raz pierwszy, nie po raz ostatni. Tak, jestem Browncoatem. Tak, płaczę po Constantine. Obecnie niby wszystko z siebie wynika, ale tak jakoś na siłę… Nie wspominając już o idiotycznym rozwiązaniu wątku Znamienia Kainowego, czyli Ciemności. Która jest równie straszna i wymykająca się prawom euklidesowej geometrii, co lewiatany… Zieeeeeew.


Niektóre zdjęcia promocyjne są... o mamusiu, mamusiu...

Dodatkowo, ośmielmy się zabić pewne postaci. Tak, wiem, to Supernatural, tu się nie zna dnia ni godziny, jednak śmiem twierdzić, że to hasło się jakoś tak zdewaluowało. Pojedyncze postaci, nawet faworyci fanów mogą ginąć – Charlie czy Kevin (i tak, nadal nie przepadam za Charlie), ale jeśli chodzi o główną czwórkę, powiedzmy sobie szczerze – są bezpieczni. A to jest fatalne rozwiązanie. Jasne, to jest serial o Winchesterach, więc wiadomo, że są nie do ubicia, ale Castiel i Crowley – z całym należnym szacunkiem i miłością – już są wyeksploatowani jak cholera i obecnie snują się po ekranie bez sensu. Crowley nie miał dobrze poprowadzonego wątku od finału dziewiątki, a Castielowi należy się już od siódemki, powiedzmy sobie szczerze.


Wieki całe nie było nic lepszego. Źródełko gifa: Tumblr.


Wniosek? Może być fajnie, o ile Carver będzie w stanie zaryzykować i podjąć jakieś sensowne decyzje. Niestety, nie wydaje mi się – za bardzo boi się reakcji fanów, choć moim zdaniem, niesłusznie. To trochę jak z Epizodem VII – niby wszyscy twierdzą, że jest taki świetny, a kiedy poda się na tacy sensowną krytykę, nie bezmyślny hejt, wszyscy się zgadzają… Pomarudzilibyśmy, pomarudzilibyśmy (albo i nie), a potem zanurzylibyśmy się w świat drogi, w świat braci, których takich właśnie pokochaliśmy… Najlepiej z Potworami Tygodnia!


Bo to jest opowieść o dwóch braciach. I nic innego nie jest potrzebne.
Źródło grafiki: Tumblr.

9 komentarzy:

  1. No cóż, pewnie będziemy oglądać...Hm...Jakoś nie skaczę z radości.I tak,zdecydowanie,jestem za zabijaniem postaci,to lepsze niż ich marnowanie.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale zdjęcia to super wybrałaś! Dzięki, miło popatrzeć!

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo na chłopców zawsze miło popatrzeć :)

      Zabijanie postaci wychodziło temu serialowi na dobre... do pewnego momentu. Potem bylo to już czyste marnotrawstwo.

      Usuń
  3. Właśnie się dowiedziałam... I też nie wiem, jak zareagować. Bo jest mocno tak sobie, Castiel i Crowley są zbędni i są chyba tylko po to, żeby działać na nerwy. Amara? Ten wątek jak dotąd jest taki sobie. Brakuje mi też dobrych postaci w tle. Została nam już tylko Jody, ale jak ma się pojawiać w pakiecie z Claire, to lepiej niech się nie pojawia XD
    Nie wiem. Dla mnie to jest zdecydowanie eksploatowanie serialu na siłę.
    Carver ma zostać showrunnerem nowego serialu CW. Nie musi to znaczyć, że odejdzie z SPN, ale jest szansa ^^

    Karmena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam macki za to, by cholera ją wzięła na końcu sezonu... nawet jeśli pragnę wielkiego storyarcu...

      No cóż, może się uda :) w końcu w przypadku Doktora też wydarzyło się niemożliwe - Moffat idzie w cholerę :)

      Usuń
  4. Próbuję wymyślić jakiż to nowy villain, który swoim mrokiem mógłby pobić samego diabła i istotę istniejącą przed Wszechświatem mógłby pojawić się w 12 sezonie i przychodzi mi do głowy wyłącznie pani z dziekanatu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nawet Winchesterowie nie są gotowi na panią z dziekanatu... Pani z okienka na dworcu to chyba odpowiedni przeciwniki.

      Usuń
  5. Ach, też nie wiem, co o tym myśleć. Do każdego kolejnego sezonu podchodzę ostatnio bardziej ze strachem, niż z prawdziwą radością. A strach wynika stąd, że po prostu nie chcę, żeby twórcy swoją irracjonalną chęcią ciągnięcia serialu w nieskończoność, w końcu doprowadzili do tego, że stracę serce do Winchesterów. A kocham ich bardzo i naprawdę wyobrazić sobie nie mogę chwili, kiedy zdecyduję "nie, już nie oglądam SPN bo jest głupi". Czuję, że tracę sympatię do postaci, które kochałam i to mnie także smuci. Bo w sumie nie wkurzam się na bohaterów, kiedy robią coś głupiego, tylko na scenarzystów, którzy "moich" bohaterów nie potrafią dobrze poprowadzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie to jest straszne - świadomość że jak tak dalej pójdzie, to stracimy serce do Winchesterów.. Ja już tracę je do Crowleya...!

      Usuń