Niewiele rzeczy
pomaga w wypoczynku i całkowitym zrelaksowaniu się tak jak soczysty kryminał.
Szczególną sympatią darzę, rzecz jasna, Agatkę, a i PeeReLowscy autorzy
niezmiennie dostarczają mi wiele uciechy. Połykam każdą kolejną kryminałkę, nie
zważając na długość, okładkę, epokę czy kolejnego detektywa. Ma być
intrygująco, smacznie, oryginalnie i lekko – podręczniki filozofii są
zdecydowanie nie dla mnie (o czym, niestety, świadczy moja ocena z tego
przedmiotu w indeksie), a modne ostatnimi czasy kryminały skandynawskie (poza
Mankellem i Lackberg) doprowadzają mnie do szału swoim „mhrockiem” i
powtarzalnością (serio, niemal natychmiast można założyć, że morderca to, to i
to, a tak w ogóle sam nam o tym opowie najdalej w trzecim rozdziale).
Zaplątałam się
ostatnio do księgarni (naprawdę, unikam jak mogę, tyle książek, tak mało
miejsca w domu) i powodowana dziką potrzebą lekkiej i przyjemnej lektury
sięgnęłam po dwa kryminały, których akcja dzieje się w XIX-wiecznym Krakowie, a
bohaterką jest pani profesorowa Szczupaczyńska, dama niepospolita i
niesamowicie znudzona. Nazwisko autorki nic mi nie mówiło do momentu, kiedy spojrzałam
na tył okładki – okazało się pseudonimem. Marylę Szymiczkową, wdowę po
prenumeratorze „Przekroju” i królową pischingera, do życia powołali Jacek
Dehnel i Piotr Tarczyński. Przyznam się szczerze: za Jackiem Dehnelem nie
przepadam, ale pani w księgarni gorąco zachęcała, a i przeczytane na szybko
fragmenty wydały się zdecydowanie zachęcające, więc niewiele myśląc, kupiłam
zarówno Tajemnicę Domu Helclów, jak i
Rozdartą zasłonę.
Wpadłam, moi
państwo, wpadłam po uszy. Profesorowa Zofia Szczupaczyńska jest po prostu
przepysznym detektywem w sukni, posługującym się tym samym, co moja ukochana
panna Marple: zdrowym rozsądkiem i znajomością ludzkiej natury, choć wspiera ją
również wierna kucharka i służąca Franciszka. Cudownie wścibska, fantastycznie
mieszczańska Zofia to jednocześnie gotowa na wszystkie ustępstwa dama, by tylko
wyjaśnić dręczące ją wątpliwości i zagadki, posunie się nawet do tego, by porozmawiać
z kobietą upadłą czy udać się do redakcji znanego socjalistycznego piśmidła
(doprawdy, nie wiem, co wymagało od niej większego poświęcenia!). Nie brak jej
wad, przeciwnie, ma ich całe mnóstwo, jak wszyscy najlepsi detektywi
wszechczasów, ale sprawiają one tylko, że postać żyje, a nie jest tylko
napisana na papierze i czytelnik ma dość już po setnej stronie (przypadek
Clovisa LaFaya). Pani profesorowa nie zapomina o swojej pozycji w towarzystwie,
a niektóre jej wyczyny powodowane są li i tylko chęcią dorównania kuzynce czy
też pozyskania uznania ze strony szlachetnie urodzonych.
Sprawy, w które z
własnej i niekoniecznie własnej chęci wplątuje się pani Zofia, również
intrygują. Wprawdzie na pierwszy rzut oka wydają się nieskomplikowane, jednak
ich rozwiązanie wymaga nie tylko sprawności detektywistycznej, ale i kobiecego
sprytu oraz taktu. Nierzadko to drobna znajomość pewnego wycinka rzeczywistości
może naprowadzić Szczupaczyńską na właściwy trop. Wprawdzie w Tajemnicy… zbrodnia jest trochę
zakręcona i wydumana, ale już w Zasłonie…
wracamy do przestępstwa obrzydliwie pospolitego, tym bardziej pospolitego, że
opartego na rozgrywających się naprawdę tragediach. Smutnych, przerażających,
ale faktach. Dziewiętnastowieczna Galicja nie była miejscem przyjaznym nie
tylko człowiekowi biednemu, bogatsi czy lepiej urodzeni również nie zawsze
mogli czuć się pewni swoich przywilejów. To również świetnie odmalowano w
powieści. Codzienne życie Krakowa schyłku wieku, obyczaje, stroje, wszystko dodaje
kolorów i sprawia, że delektujemy się przygodami profesorowej również pod
względem obyczajowym.
Panowie Dehnel i
Tarczyński napisali już trzecią część cyklu i zdecydowanie chcę ją mieć w
swojej kolekcji! Przepyszne danie, idealne na niedzielne popołudnie. Serwować z
pischingerem, koniecznie!
Maryla
Szymiczkowa, Tajemnica Domu Helclów, wyd.
Znak, Kraków 2015.
Maryla
Szymiczkowa, Rozdarta zasłona, wyd.
Znak, Kraków 2016.
Brzmi bardzo sympatycznie!
OdpowiedzUsuńChomik
Jest absolutnie fantastyczne i też mogę przywieźć ze sobą w kwietniu :)
UsuńJak fajnie zachęcasz...! A co do kryminałów skandynawskich, dla mnie najlepszy jest Mankell.
OdpowiedzUsuńDobrze pisze. I jakkolwiek w pewnym momencie mi się trochę przejadł, tak wspominał bardzo miło i pewnie kiedyś wrócę.
Usuń