Pamiętacie ten cudowny nastrój w piękny,
OSTATNI dzień szkoły? W okresie takiej wczesnej podstawówki? A jakie
niecierpliwe oczekiwanie przeżyło się, gdy w dodatku kończyło się trzecią klasę
– w końcu człowiek niemal oficjalnie stawał się dorosłym! No, prawie dorosłym.
No dobra, takim maciupcim dorosłym! W nowym roku szkolnym miały być już konkretne
przedmioty! Takie normalne lekcje, wiecie? To czyniło wakacje jeszcze bardziej niesamowitymi.
Jednak nie aż tak magicznymi i niecodziennymi
jak wakacje naszego znajomego pół-chłopca, pół-gluta, Bożydara Jekiełłka. Dwa
miesiące, które można wykorzystać na dalsze projektowanie gry planszowej i
niezamierzone konfundowanie Licha, brzmią w końcu jak doskonała rozrywka. Jeśli
do tego dodamy kąpanie się z utopcami, szaleństwo ogólnoogrodowe i zażeranie
się przysmakami przygotowanymi przez zawsze chętne macki Krakersa, brzmi to
jeszcze znakomiciej! Niestety, w ten piękny plan wkrada się jedna przeszkoda:
odwieczne ukochane urlopowe zajęcie Polaków – R jak Remont. Trzeba jednak
Konradowi i Turu oddać, że nie mają już żadnego wyboru, schronienie dla istot
niechcianych i chcianych, ale nieodmiennie magicznych nie jest, kurczaki, z
gumy. Jak to jednak bywa w takich sytuacjach, należy pozbyć się młodzieży! Tak
oto Bożek i uszczęśliwione Licho, wyposażeni we wszystko, co może im się
przydać podczas Wakacyjnej Przygody (niestety, bez eine kleine Panzerfausta!)
zostają wyprawieni do cioci Ody oraz, rzecz jasna, Baszylka… Zamierzają bez
reszty wykorzystać te cudowne, długie, wakacyjne dni… I koniecznie spać w
namiocie, no inaczej się nie da!
Nie da się tej książki czytać inaczej jak na balkonie lub w ogródku z wielką michą letnich owoców na kolanach!
Każda kolejna wizyta w świecie Licha i jego
przyjaciół wiedzie nas z powrotem do krainy fantazji i tego niesamowitego głodu
na wszystko, co będzie się działo następnego dnia, a nawet za godzinę. Cudownie
znowu, choćby na chwilkę, przenieść się w tę, może i pamiętaną, ale jak przez
mgłę, krainę dzieciństwa, krainę o zapachu dojrzewających owoców, szumiącą pszczołami
zbierającymi nektar. Zresztą, już sama cudowna okładka wprawi nas w doskonały
humor swoimi kolorami i letnim klimatem, zwłaszcza w porównaniu z poprzednimi,
które choć bardzo ładne, pozostawały w kolorach nieco zimniejszych. Poczekajcie
też, aż zobaczycie Odżinkę skąpaną w słonecznych promieniach!
Jak zawsze jednak, przygody Bożka i ekipy to
nie tylko przyjemna historia perypetii chłopca i jego nietypowych przyjaciół, ale
także opowieść nieco głębsza, zawsze zahaczająca o tak trudne tematy jak
przyjaźń i tolerancja. Bo przecież magia otaczająca naszych bohaterów
niekoniecznie udziela się każdemu, a nie wystarczy zaledwie się uśmiechać i być
miłym, by wszyscy nas lubili. Trudności w zaakceptowaniu różnic między martwymi
prawdami i prawdami żywymi, szkiełkiem i sercem zdarzają się w
każdym wieku i w każdym wieku wymagają od nas mądrości, która wcale nie
przychodzi z czasem, bo wszyscy znamy takich, którzy chyba już nigdy się nie
nauczą i chyba nawet nie chcą się nauczyć, licząc ze strony innych na tę
tolerancję, której sami okazać nie chcą. A to obecnie umiejętność niezwykle
ważna i istotna!
Marta Kisiel wyjątkowo sprawnie pokazuje to,
co czasami umyka, co czasami wydaje się takie niemożliwe. W bożkowej i
nie-lichej historii nie znajdziemy jednak nudnych pouczeń czy wielkich lekcji,
od których oczy się same zamykają, nie. To piękny zapis dnia
prawie-że-powszechnego wielu dziesięciolatków, bo przecież nie potrzebujemy
anioła i diaboła-udającego-kozę, by doskonale się bawić. To także opowieść tak
bardzo realna, wywołująca uśmiech nie tylko na twarzach dzieci, ale i ich
rodziców, bezbłędnie rozpoznających wiele swoich dni i problemów pociechy i z
pociechą. To wreszcie cudowne lekarstwo na otaczającą nas, niezbyt kolorową ostatnimi
czasy rzeczywistość, barwna kołderka, oddzielająca nas od tego szarego świata.
To taki prozac w formie książkowej, bez paskudnych czasami efektów ubocznych. I
(uwaga – mówi to osoba niespecjalnie przepadająca za poezją, zwłaszcza
romantyczną) najcudniejsze i najbardziej sarkastyczne wykorzystanie cytatu z Dziadów
cz. II w ostatnich latach.
Marta Kisiel, Małe Licho i lato z diabłem, il.
Paulina Wyrt, wyd. Wilga, Warszawa 2020.
Dziękuję wydawnictwu za egzemplarz
recenzencki! Premiera książki już 2 września!
O,jak ładnie napisałaś!
OdpowiedzUsuńChomik
Bo to ładna i dobra książka <3
UsuńBardzo ładnie napisałaś. Ja też się pławiłam w zachwycie. ;-)https://naekranie.pl/recenzje/male-licho-i-lato-z-diablem-recenzja-ksiazki
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Twoja recenzja jest też absolutnie urocza :) nie da się nie kochać tej książki <3
Usuń