Uwielbiam Pilipiuka, ale to zapewne już wiecie. Oczywiście, dzieła wychodzące spod jego klawiatury to niekoniecznie literatura wybitna, ale z tego zdaje sobie sprawę nawet autor, podśmiewując się sam z siebie i nazywając „Wielkim Grafomanem”. Niemniej opowiadania zwane „niewędrowyczowskimi” stanowią zdecydowanie czystą przyjemność dla czytelnika, a tak się składa, że niedawno Fabryka Słów wydała kolejny już, dwunasty tom pilipiukowskich opowieści, zatytułowany Czarna Góra.
W środku znajdziemy pięć historii, z czego cztery związane są ze znanymi nam wszystkim bohaterami z poprzednich książek. Tytułowa Czarna Góra przenosi nas do młodości doktora Skórzewskiego, medyka, który tak wiele razy otarł się już o niewyjaśnione i nadprzyrodzone, że niewiele może go już zaskoczyć. Tym razem jednak poznajemy go jako młodzieńca desperacko próbującego zdobyć fundusze na swoją edukację i na powrót z dalekiej Syberii. Zrządzeniem losu staje się posiadaczem mapy ze znaną nam wszystkim literką X i lokalizacją odległych złoży złota. Jednak na miejscu dowiaduje się, że wszyscy idący na Górę, sprowadzają na siebie nieszczęście… Co za tym stoi? To będzie pierwsza zagadka w życiu przyszłego doktora Skórzewskiego i śmiem twierdzić, że niełatwo wpadniecie na jej rozwiązanie. Ale jak to u tego autora – bohaterowie nic nie powiedzą nam wprost. Kolejne dwa opowiadania, Decha i Dwie czaszki przedstawiają perypetie kolejnego znajomka, Roberta Storma. W Desze Storm próbuje zrekonstruować losy jachtu Juliusza Verne’a, co ostatecznie doprowadzi go do znajomego już pokoju przesłuchań w warszawskiej siedzibie policji. Kłopoty ze strażą wiejską to również temat przewijający się przez Dwie czaszki, a w międzyczasie Robert i dwójka jego klientów próbuje odnaleźć zaginione przed laty czaszki ofiar niszczycielskich krzyżackich zapędów. Z rozpędu odwiedzimy nawet dawno niewidzianych praskich kiziorów i będziemy świadkami rozróby pod szwedzką ambasadą. Bardzo się cieszę, że i Robert, i autor wyleczyli się już z wyjątkowego dołka związanego z szarością i bezcelowością rzeczy obecnych – teksty są przyjemnie lekkie i zabawne.
Dwa ostatnie opowiadania są już niepowiązane z
tymi najczęstszymi bohaterami niewędrowyczowskich opowieści Pilipiuka. GROM to
historia alternatywna, czyli coś, co autorowi wychodzi wręcz znakomicie. Po
pierwszej wojnie światowej powstaje niepodległa Polska, komendantem niezmiennie
pozostaje Piłsudski, a ambasadorem Rosji w Warszawie następca tronu, carewicz
Aleksy Mikołajewicz. Wszystko ładnie, ale zadaniem służb specjalnych jest teraz
ochronienie „carskiego smarkacza” przed zakusami rozmaitych ugrupowań i
narodów, które bardzo chętnie pozbyłyby się Jego Wysokości na terenie Warszawy.
Uda się czy nie uda? Jako że to historia alternatywna, wydarzyć się może
dokładnie wszystko i nie ma miejsca na nudę. Ostatni tekst, Jesienny sztorm,
stanowi kontynuację jednego z opowiadań z poprzednich tomów, wracamy do
magicznej Wenecji i Antonia Knota, uwolnionego wcześniej ze szpitala
psychiatrycznego. Tym razem to on musi pomóc więzionej przez hitlerowców
Malwinie… a czego germańscy oprawcy właściwie chcą od niego? Straszliwie podoba
mi się klimat tej opowieści, autorzy książek o sprawach paranormalnych powinni
się od autora uczyć!
Tym, co czyni teksty Andrzeja Pilipiuka tak
dobrymi, jest ta niesamowita obecność nienazwanego w tle, a także biegłość, z
jaką porusza się po minionych czasach. I choć czasami owa sentymentalna
tęsknota zwłaszcza za carską Rosją może irytować, tak jednak w przypadku opisywania
szczegółów tła daje niesamowite rezultaty. Nagle sami chcemy wyruszyć na rozmaite
wyprawy celem odnalezienia rozmaitych artefaktów czy mitycznych przedmiotów,
prowadzących do potwierdzenia starożytnych teorii i opowieści. Nagle sami
pragniemy zapuścić się w zrujnowane zakątki rozmaitych miejsc, odwiedzić
skrywające tajemnice cmentarze… Nagle sami zastanawiamy się, co by było,
gdyby… I to chyba jest właśnie cel literatury – poruszyć w nas to, co
siedzi ukryte. Andrzej Pilipiuk robi to znakomicie i już nie mogę się doczekać kolejnego
tomu.
Andrzej Pilipiuk, Czarna Góra, wyd.
Fabryka Słów, Lublin 2021.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz