Jaki kolor zazwyczaj kojarzy nam się z nekromancją? Oczywiście - mrok, zło, szatan, wszystkie odcienie czerni. Ale my – wierni fani Thornverse – doskonale wiemy, że bywa inaczej. Wszak już na samym początku naszej przygody z Dorą Wilk poznaliśmy Katię Kornatowską – wyjątkowo stylową nekromantkę, która nawet kaloszki ma pod kolor roboczego odzienia. Dotychczas Katia pozostawała w cieniu swojej przyjaciółki Dory, wiernie ją jednak wspierając w każdym szalonym przedsięwzięciu, wszak w pracy Namiestniczki nekromantka bywa więcej niż przydatna. Oczywiście, nie możemy zapomnieć też o Witkacu, z którym Katia pozostawała przez pewien czas w związku. Choć nie do końca im wyszło, pozostali w przyjaźni, bo uczciwi ludzie / uczciwe istoty z Thornu powinny się trzymać razem.
Nadszedł jednak czas na solową przygodę Katii. Jak to u
Hitchcocka, zaczyna się pierdolnięciem, a potem jest już tylko ciekawiej. W
końcu co może pójść nie tak, jeśli nagle do twojego domu (którego adres
powinien pozostać absolutnie nieznany!) wparowuje niezadowolona klientka z
bronią w ręku? Katia nie ma za bardzo wyboru, musi udać się wraz z nią na
cmentarz, bo zrozpaczona matka twierdzi, że jej córeczka zniknęła ze swojego
grobu. Rzeczywiście – ale gdy się wydaje, że już gorzej być nie może... Ciał
wykradziono znaczenie więcej, a jako że kilka z nich zabezpieczała właśnie
Katia, zawodowa duma nakazuje jej podjąć trop. Zawodowa duma, sumienie... ale i
ktoś jeszcze.
Cmentarz w Thornie jest bowiem silnie powiązany z ważną dla nekromantów boginią – Matką Ziemią. To ona odczuwa taki w....w, że Katia nie ma innego wyboru, jak odnaleźć winnego i go ukarać. Szczęśliwie mimo tego, że coraz bardziej dotykają ją polityczne rozgrywki Thornu, dziewczyna ma wielu przyjaciół i pomocników, a może przy okazji w końcu znajdzie sensownego partnera i nie wystraszą go jej cmentarne konotacje?
W Katii spotkamy nie tylko naszych starych znajomych,
ale również nowych bohaterów, dopełniających tę część Thornu, o którą
dotychczas raptem zahaczaliśmy. Moim absolutnym faworytem stał się Kowal,
dozorca cmentarny, skrywający niejedną tajemnicę i władający bardzo niezwykłą
magią – naprawdę chciałabym zobaczyć jego meleksa na własne oczy, bo moja
wyobraźnia nie potrafi go dobrze oddać. Jak zwykle też w historię miesza się
świat bogów i to nie tylko z tych najbliższych nam panteonów.
Powrót do Thornu to wizyta u starych przyjaciół, gdzie czeka
kakao, dobre żarcie i świetne, choć niekiedy straszne opowieści – ale to
przecież opowieści z dobrym zakończeniem, bo gdy do akcji wkraczają przyjaciele
Dory Wilk, wszystko musi się dobrze skończyć. Aż czasem mnie to denerwuje, bo
chciałoby się jakiegoś plot twistu, w którym sympatyczny pomocnik okazuje
się wynaturzonym mordercą. Ale to nie tutaj. Tutaj Aneta serwuje nam solidną
porcję przygód może przewidywalnych, ale wciągających i robiących człowiekowi
dobrze na serduszku. A przecież o to chodzi – zwłaszcza w listopadzie, gdy za
oknem szaro i ponuro. Tematyka cmentarna chyba nigdy nie wchodziła tak dobrze,
jak w tym konkretnym miesiącu. A choć różowa okładka wydaje się nie pasować do
tematyki, to tylko przy pierwszym rzucie oka – jest bardzo katiowa i też robi
duszy dobrze. W końcu to dzieło Magdy Babińskiej, podobnie jak ilustracje w
środku, a przecież nikt nie potrafi oddać bohaterów Anety równie dobrze jak
Magda!
Aneta Jadowska, Katia. Cmentarne love story, il. M. Babińska, wyd. SQN,
Kraków 2023.
Nowa Jadowska, hurra!!!Chomik
OdpowiedzUsuńNie ma to jak dobra wiadomość, nie? :)
Usuń