Kiedy kończą się ferie zimowe i trzeba odrobić zapomniane zadania z matematyki, wydaje się, że już nie może być gorzej. A jednak! Do zapomnianej tabliczki mnożenia dołącza równie przeoczony sprawdzian, co więcej, najlepsi przyjaciele najwyraźniej odpłynęli do swojego własnego świata. Zmyłka i Tomek istnieją tylko dla siebie, Witek jest wyjątkowo markotny, niedługo przyjdzie rozstać się i z Melą, Konrad nie dostrzega pąków na drzewie Puk, a w dodatku mama przebąkuje coś o... wyprowadzce? Ale jakże tak? Mieszkać bez aniołów stróżów, macek przygotowujących pyszności, upiorów z Wermachtu, krasnoludków i wielu innych magicznych stworów, bez których życie wydawałoby się co najmniej nudne? Skąd ten natłok katastrof i nieoczekiwanych zwrotów akcji? Czyżby po prostu każdego dopadało życie, czy też kryje się za tym coś innego?
Kilka lat temu, kiedy rozpoczynaliśmy naszą przygodę z serią Małe Licho, liczyliśmy na to, że będzie trwała w nieskończoność, zapominając, że rozwój bohaterów idzie w parze z ich dorastaniem – bo przecież Bożek, pół-chłopiec pół-glut, rósł na naszych oczach, przechodząc z klasy do klasy i z jednego wymiaru do drugiego. I choć dawni mieszkańcy Lichotki to ulubieńcy wszystkich, niezależnie od wieku, gdzieś jednak należy postawić kropkę i pozostawić resztę wyobraźni.
Bez wątpienia był to jeden z powodów, dla których tak późno
sięgnęłam po Krok w nieznane, choć przecież książkę kupiłam niemalże od
razu. Wiedziałam, że to koniec tej opowieści i tak bardzo nie chciałam, by nastąpił!
„Zakończenia są trudne”, jak napisał Chuck w jednym z najlepszych
zakończeń, finałowym odcinku 5. sezonu Supernaturala. Są trudne, ale jak
widać właśnie po samym Supernaturalu, trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny
zejść. I Marta Kisiel doskonale o tym wie. Krok w nieznane to
zakończenie dobre – zakończenie, w którym wszyscy dowiadują się czegoś o sobie
i przechodzą przemiany – na dobre, choćby najpierw wydawało się inaczej. W
końcu jeśli Tsadkiel potrafi sercem pojąć kwestię miłości i poświęcenia,
wszystko jest możliwe. Bo pewne końce są nam potrzebne do tego, by dorosnąć, w
każdy możliwy sposób.
To przecież jednak nie koniec dla docelowego czytelnika Małego
Licha – przed nim jeszcze to, od czego wszystko się zaczęło, cała seria Dożywocie,
odkrycie, od którego my zaczynaliśmy. Bo tak, zakończenia są trudne. Ale „nic
się tak naprawdę nie kończy, prawda?”. Alleluja!
Nietypowa ta recenzja, wiem. Z tej nostalgii zapomniałam wspomnieć
chociażby o przecudnej szacie graficznej książki. Ale ona też wzmaga to
poczucie przemijania... na swój sposób... w końcu...
Marta Kisiel, Małe Licho i krok w nieznane, il.
Marcin Minor, wyd. Mięta, Warszawa 2022.