Pamiętacie Agatę, pomoc przedszkolną, która nieoczekiwanie zaplątała się w sprawy mocno nadprzyrodzone? Wiecie, potwory przyzywane przez dzieci, półdemony ukrywające swoją naturę za ciemnymi okularami, matka w związku małżeńskim ze słowiańskim bogiem, niesłychanie potężna przyrodnia siostra? Tak, dokładnie tę Agatę z trylogii Między światami. Niedawno pojawiło się jej domknięcie – Z magią jej do twarzy.
Minęło już trochę czasu od wydarzeń zamykających poprzedni
tom. Pozbawiona mocy Angela nie jest w stanie zajmować się małą Martą, więc
ciężar tej opieki spada na Agatę i Bartka. Tak, tak, nasze gołąbeczki są razem,
zamierzają się pobrać i potworne przedślubne perypetie również stają się
udziałem Agaty – ach, te urocze próby fryzur, przymiarki i spotkania z przyszłą
rodziną, która w dodatku absolutnie nie powinna się dowiedzieć o tym, co ciąży
przyszłej pannie młodej. A przecież jak się chrzani, to już na dobre, i Agata
zostaje wciągnięta w przedziwne machinacje Dawida. Choć wizyta na Lazurowym
Wybrzeżu może się wydawać spełnieniem marzeń, trochę inaczej jest w przypadku,
gdy trafiasz w łapy demonów, pragnących cię wykorzystać – w ten czy inny sposób.
A to dopiero początek całego cyrku, czyhającego na Agatę za każdym rogiem.
Dzieje się! Choć na samym początku gościmy w (niezbyt) cichej i (nie)spokojnej bibliotece, wygląda na to, że jeśli gdzieś pojawia się Agata, kłopoty ciągną do niej niczym ćmy do światła. Zmieniamy kraje, strony, a kolejne zwroty akcji okazują się jeszcze bardziej zaskakujące niż w poprzednich tomach. Szaleńczo podoba mi się koncept istot wyrastających wpierw na głównych antagonistów, a potem... A potem się chyba zobaczy, bo końcówka trzeciej części wcale nie wydaje mi się zwieńczeniem cyklu, wręcz przeciwnie.
To chyba nieoczekiwanie stało się dla mnie największą wadą Z
magią jej do twarzy. Po trzecim tomie trylogii spodziewam się zawsze
pewnego domknięcia, oczywiście, zawsze pozostaje miejsce na kolejne przygody,
ale jak już pisałam w
poprzedniej recenzji, To nie jest kraj dla starych magów już
takim domknięciem się wydawał. Pod koniec Z magią... ewidentnie czuć ten
zawieszony w powietrzu ciąg dalszy, ba, on powinien nastąpić, bo pomysł już tam
jest i wręcz się prosi o naturalne rozwinięcie. Przyznam, że w pewnym momencie
sprawdzałam nawet, czy trylogia nie zamieniła się w cykl, ale
nie. Pamiętam, że miałam dosyć podobne uczucie przy ostatnim tomie heksalogii
Dory Wilk, ale Aneta rozwija Thornverse w kolejnych opowieściach i zbiorach
opowiadań.
Byłaby to dobra i naturalna kolej rzeczy dla świata Kasi
Wierzbickiej, bo ile tam historii, których jeszcze nie poznaliśmy! Ilu
bohaterów, którzy przycupnęli w kąciku, tworząc tło dla Agaty i Dawida. Iskrowe
uniwersum to miejsce, gdzie może czekać na nas jeszcze wiele przygód, i mam
nadzieję, że tak się właśnie stanie, bo autorka pisze lekko, pomysły ma
naprawdę fajne (myszka!) i nawet jeśli w tej chwili odczuwam przesyt pewnych idiotycznych
posunięć Dawida i Agaty, to z przyjemnością zanurzę się kiedyś ponownie w tym świecie.
Tylko Bartek został potwornie skrzywdzony. Żądam
sprawiedliwości dla Bartka!
Katarzyna Wierzbicka, Z magią jej do twarzy, wyd.
Spisek Pisarzy, Kraków 2023.
Kurczę już trzeci tom? A ja jeszcze drugiego nie przeczytałam.....Chomik
OdpowiedzUsuńTo wszystko przed Tobą :)
UsuńNie ma na tym świecie sprawiedliwości! 😁 a mili faceci najczęściej nie dostają tego, na co zasługują! Choć z drugiej strony… pomyśl, że może on zasługuje na kogoś sensowniejszego niż Agatka 😁
OdpowiedzUsuńNo fakt, Dawid i Agatka są siebie warci :P
Usuń