wtorek, 9 grudnia 2014

Serialkon - tym razem relacja!

Choć na konwentach ogólnofantastycznych seriale reprezentowane są coraz częściej, dotychczas brakowało nam konwentu poświęconego li i jedynie telewizyjnym produkcjom. Za sprawą portalu Pulpozaur.pl i klubu Krakowskie Smoki ten stan rzeczy uległ, szczęśliwie, zmianie. I to w jakim stylu!

O Serialkonie dowiedziałam się od Aeth (Wiedźma na Orbicie), za co pozostaję jej niesłychanie wdzięczna, inaczej ominęłaby mnie nie tylko fantastyczna impreza, ale i bardzo zacne znajomości, wreszcie „skonsumowane na żywo” (tak, ci wszyscy ludzie z Internetu naprawdę istnieją – Katla, ściskam Cię mocno!). Zapaliłam się do samego pomysłu niesamowicie, zwłaszcza, że konwent miał się odbyć w Krakowie, a za Krakowem to ja się zdecydowanie stęskniłam.

Kiedy w dodatku dowiedziałam się, że na konwent wybiera się Ola (czyli Chomik), radość moja nie znała granic. Obie zjawiłyśmy się w Grodzie Kraka dzień wcześniej (ach, te połączenia – albo płacisz za nocleg, albo się nie wysypiasz i płacisz za taksówkę w środku nocy), zainstalowałyśmy się w hotelu i poszłyśmy na wieczorny spacer po Starym Mieście. Wawel okazał się podświetlony naprawdę przepięknie, mój ulubiony bar mleczny nadal istnieje, Smok zieje, a wieczorne pogawędki o Babylonie 5 i innych serialach to naprawdę wyjątkowo zacna rozrywka.

Wawel by night.

Po drodze z hotelu natknęłyśmy się na Hogwarts Express, dla niepoznaki oznaczony symbolami AGH.

Serialkon miał się rozpocząć w niedzielę w samo południe, otwarcie akredytacji zapowiedziano na 11:30, jednak rozpoczęto ją koło 11, błyskawicznie rozładowując minikolejkę, która już zdążyła się utworzyć. Każdy otrzymał identyfikator i program, chętni mogli poczęstować się „CD-Action” i „Fantasy Komiks”, i już można było się rozglądać po konwencie…

 Bardzo miniaturowy kolejkon, rozładowany w mgnieniu oka. 

Impreza odbywała się w dwóch budynkach: Artetece i Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej. Arteteka gościła jeden blok prelekcyjny i panele oraz stoiska, reszta znajdowała się w Bibliotece, gdzie sale były zdecydowanie większe. Pogoda w listopadzie nie sprzyja wprawdzie biegom bez kurtki, ale oba miejsca znajdowały się tak blisko, że nie było to żadną niedogodnością. Sale były dobrze przygotowane – każda dysponowała rzutnikiem i komputerem, na życzenie dostarczano także głośniki. W ogóle jestem pod wrażeniem obsługi i przygotowania technicznego, ponieważ w rewelacyjny sposób rozwiązano problem znany jako „prelegent o kiepskim poczuciu czasu”. Odpowiednio 10 i 5 minut przed końcem prelekcji w drzwiach ukazywał się gżdacz z odpowiednią karteczką w dłoniach. Bardzo przydatne!

Program był zdecydowanie obfity i po raz pierwszy od niepamiętnych czasów miałam na konwencie problem, jak się rozdwoić i na co właściwie bardziej chciałabym iść. Prelekcje i panele dotyczyły całego mnóstwa seriali, nie tylko fantastycznych, ale niezmiennie popularnych. Można było posłuchać o Grze o tron, Downton Abbey, Star Treku, Supernaturalu, Vikingach, Sherlocku, Doctorze Who, American Horror Story, Hannibalu, Zagubionych, Charmed, kobietach u Whedona, LGBTQ w serialach i jeszcze tak wielu wielu rzeczach, że płakać się chce na myśl, że trzeba było dokonać wyboru. Coś dla siebie mogli znaleźć nawet wielbiciele starych polskich seriali, dla których zaplanowano konkurs.

 Cyda i mini-Dalek, gwiazda konwentu. 

Postanowiłam zacząć swój dzień od zwierzowej prelekcji o Downton Abbey. Jak zwykle, Zwierz mówiła bardzo ciekawie, wytykając twórcom serialu mniejsze i większe rozmijanie się z rzeczywistością, czy to w kwestii tolerancji homoseksualizmu czy antysemityzmu. Dowiedzieliśmy się m.in., że Lord Grantham, wykazując się tak olbrzymim zrozumieniem dla skłonności służącego Thomasa, jest konceptem skrajnie nierealnym, bo byłby postrzegany jako pan domu narażający służbę i rodzinę na kontakt ze zboczeniem, jak wówczas przecież homoseksualizm był postrzegany (Oscar Wilde, anyone?). Inną ciekawostką była informacja, iż dramat Anny miał dosyć małe szanse się wydarzyć w rzeczywistości w takiej formie, jako że przypadki gwałtu między służbą zdarzały się rzadko, dosyć prawdopodobne było za to wykorzystanie służącej przez pana domu.

Potem wybierałam się na prelekcję o Grze o tron, ale cóż… jak to zwykle bywa na konwencie, po drodze spotkałam znajomych i na tym się moje plany zakończyły. Przed następnym punktem programu zostało mi akurat tyle czasu, by przejść się po stoiskach – szczęśliwie dla mojego portfela, nie było ich zbyt wiele. Koszulki, biżuteria steampunkowa i gadżety serialowe skutecznie pozbawiły nadmiaru gotówki chyba wszystkich, dobrze chociaż, że udało mi się znaleźć kilku chętnych na kartki… (sęp niecnie zatrzepotał skrzydełkami)…

Cathia dealuje. Aeth pada ofiarą.
Fotka autorstwa Kamila Brylla. 

Następnym punkt, na który chciałam pójść, dotyczył bogów i istot mitycznych w Supernaturalu i mogłam się jedynie cieszyć, że Ola na tej Grze o tron była i zajęła mi miejsce, ponieważ po raz kolejny okazało się, że fandom SPNa jest w Polsce spory i mała salka zdecydowanie nie była przygotowana na takie obłożenie. Prelekcja miała być poprowadzona przez studentkę religioznawstwa UJ, Monikę „Norge” Nogieć, co zaostrzyło mój apetyt, bo wprawdzie sama miałam podobną kilka lat temu na Falkonie, ale uwielbiam dowiadywać się nowych rzeczy, zwłaszcza od fachowca. Jakby nie było, religioznawcą z wykształcenia nie jestem.

No cóż, mówiąc krótko: zawiodłam się straszliwie. Prelegentka zaczęła od podania kilku definicji mitu, których nijak z tematem nie powiązała, potem zaczęła się część zasadnicza wystąpienia i najlepsze, co mogę o nim powiedzieć to to, że było skrajnie chaotyczne. Monika opowiedziała o feniksie, Ixcacao, Ozyrysie, kitsune i Gabrielu, koncentrując się zresztą głównie na tym ostatnim. Rozumiem miłość do postaci, jestem ostatnią osobą, która w tej kwestii rzuci kamieniem, ale w Supernaturalu jest tego dużo więcej i prelekcja nie była poświęcona samemu Gabrysiowi. Zabrakło mi w tym jakiegokolwiek planu, a obecność kółka przyjaciół prelegentki sprawiła, że z ewidentnego zestresowania przeszła ona w zdecydowanie nadmierny luz, rzucając uwagi i odniesienia zrozumiałe jedynie dla wąskiego kręgu wtajemniczonych, co z kolei powodowało, że reszta widowni czuła się dziwnie zbędna. O określeniu feniksa per „cham” próbuję zapomnieć, bo ani nie było ono na miejscu, ani nie było uzasadnione fabułą. Zresztą, wydarzenia fabularne się Monice dosyć mieszały. Wydaje mi się, że miała przygotowane znacznie więcej rzeczy do opowiedzenia, jednak mimo wspomnianych panów z karteczkami, nie zdołała się zmieścić w wyznaczonym czasie. Szkoda. Taki temat!

 Prelegentka i początek wystąpienia. 

Następna prelekcja poświęcona była zderzeniu światów Star Treka i Firefly. Była zdecydowanie lepiej przygotowana. Andrea Czaja zwróciła uwagę na takie elementy jak organizacja formalna przestrzeni kosmicznej w obu uniwersach, typy bohaterów i kolonizacji. Mówiła bardzo ciekawie, tylko zdecydowanie za krótko. Całość trwała może 25 minut, resztę wypełniła dyskusja uczestników poświęcona temu, która wersja jest bardziej prawdopodobna w naszym świecie. Dobra dyskusja nigdy nie jest zła, ale z przyjemnością posłuchałabym więcej prelegentki.


 Bardzo złe miejsca znane też jako stoiska... 

Potem zostałam na „Serialowej geografii mitycznej” dr Elżbiety Przybył-Sadowskiej i byłam dziko zachwycona. Punkt programu był opisywany jako warsztaty z nagrodami, co przykuło uwagę nie mnie jednej. Na pierwszy ogień poszła absolutnie genialna część wykładowa, w której mowa była o typach dawnych map, a potem prelegentka gładko przeszła do istot mitycznych na tychże przedstawionych. Zobaczyliśmy liczne przykłady map rzymskich, szamańskich i średniowiecznych, łącznie z tymi, na których centrum świata stanowi Jerozolima. Istoty mityczne były szeroko reprezentowane, że wspomnę tu tylko o syrenach, psiogłowych, hydrach, ludziach o zrośniętych nogach i innych mutacjach. Przy okazji mówiliśmy o ich odpowiednikach w serialach. Na końcu rzeczywiście odbyła się część z nagrodami – uczestnicy zostali poproszeni o wypisanie jak największej ilości filmów i seriali, w których pojawiają się elementy mityczne. Udało mi się wygrać naprawdę cudowną smoczą koszulkę.

Nie wiem, jakim cudem udało mi się dotrzeć na większą część prelekcji Joanny Kucharskiej o hatewatchingu. Wychodzi na to, że znakomita część widowni niektórych seriali ogląda je niekoniecznie powodowana miłością, a wręcz niechęcią do twórcą bądź chęcią wyłapywania co większych bzdur. Równie popularny jest syndrom quasi-sztokholmski – serial już nie bawi, a nie idzie się od niego oderwać. Sądząc po wypowiedziach publiki, większość z nas na to cierpi. Wniosek jest jeden – kochamy nienawidząc. Bo kto będzie tak nienawidził serialu jak jego fan?

 Joanna Kucharska mówi o hatewatchingu. 

Potem przyszedł czas na moją prelekcję „Supernatural – jak go nie kochać?” i muszę przyznać, że mimo słabej frekwencji – ostatnia rzecz w niedzielę wieczór – była jedną z fajniejszych, jakie przyszło mi prowadzić (a przecież chyba niedługo dobiję do setki poprowadzonych punktów programu). Stało się tak przede wszystkim ze względu na cudowną publikę, oddanych fanów, właśnie dla takich ją przygotowywałam, więc zagrało rewelacyjnie. Z tego, co widzę, to nie tylko moje wrażenie. Jeszcze nie zdarzyło mi się dostać oklasków przed, w trakcie i po prelekcji… Nigdy chyba też tyle osób spontanicznie nie życzyło mi spłonięcia na suficie niczym mać Winchesterów na widok pewnych zdjęć… Ale o tym jeszcze opowiem, póki co pierwszą część spisanej prelekcji można znaleźć tutaj, a następne się napiszą do Świąt. Szczerze mówiąc, czułam się cudownie pośród Supernaturalowej Rodziny, najlepszego fandomu, jaki istnieje.

 Zdjęcia, za które życzono mi spłonięcia na suficie.
Fotka autorstwa Alethei.

 Supernaturalowa Rodzina.
Fotka autorstwa Kamila Brylla. 

Niestety, to był już koniec Serialkonu. Nie udało mi się posłuchać o tak wielu rzeczach i spotkać tak wielu osób, ale fizycznie nie dało po prostu rady. Dotarłyśmy jeszcze z Olą do knajpy Hex, gdzie odbywał się Poserialkon. Pogadałyśmy, pośmiałyśmy się, dobiłyśmy Zwierza ozdobą drinka… Zamówiłyśmy bowiem Zew Cthulhu, którego zieleń przyozdabiały nabite na patyczek żelki… Cthulhu ewidetnie nie lubi żelków. W hotelu jeszcze gadałyśmy do oporu o Star Wars i Supernaturalu, co bardzo odczułyśmy rano, kiedy trzeba było wstać i ruszyć na dworzec…

 Poserialkon.

I Zew Cthulhu :) widać nabite na pal żelki... 

Podsumowując, konwent był bardzo udany. Program wypełniony po brzegi, tematy interesujące, a znakomita większość prelekcji, sądząc po różnych wypowiedziach, po prostu rewelacyjna! Dodać należy, że cała impreza była darmowa! Wielkie, wielkie brawa i mam nadzieję, że za rok doczekamy się edycji dwudniowej. 

Co: Serialkon
Kiedy: 23 listopada 2014
Gdzie: Kraków.

9 komentarzy:

  1. Czemu, ach czemu mnie tam nie było? Strasznie żałuję, a ta notka tylko mnie jeszcze dobiła. .__. W przyszłym roku jadę, nawet jeśli sam Król Piekła stanął mi na drodze, o!

    Ale pomijając to, cieszę się, że dobrze się tam bawiłaś. ^^ Po relacjach wygląda to naprawdę świetnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było rewelacyjnie i w przyszłym roku MUSISZ być!!! Król Piekła może co najwyżej pomóc, w zamian za pewien drobiazg... :)

      Usuń
  2. Czekałam na Twoją relację!

    Odpowiednio 10 i 5 minut przed końcem prelekcji w drzwiach ukazywał się gżdacz z odpowiednią karteczką w dłoniach.
    Widzisz, jakbyś nie napisała, tobym umarła w nieświadomości, bo oczywiście cały czas patrzyłam do przodu. :D

    Prelegentka zaczęła od podania kilku definicji mitu, których nijak z tematem nie powiązała
    Czasem chyba wykształcenie szkodzi i w tym wypadku to wyglądało na przemożne nawyki uniwersyteckie - to było moje pierwsze skojarzenie przy tych slajdach. "Czy ja jestem na wykładzie? Będzie z tego egzamin?"

    Równie popularny jest syndrom quasi-sztokholmski – serial już nie bawi, a nie idzie się od niego oderwać.
    "Rzuciłam SPN w czwartym sezonie, ale nadal oglądam." Najlepszy cytat prelekcji. :))) Chciałabym dorwać dane tych fanvidów, co puszczała. Niezłe fanarty mi tam mignęły...

    zagrało rewelacyjnie. Z tego, co widzę, to nie tylko moje wrażenie.
    Nie, nie tylko Twoje. :) A weź już z tym płonięciem na suficie... Czego Ci wszyscy życzyli, to więcej okazji do tych zdjęć. Oczywiście pod warunkiem, że pokażesz. ;) Cieszę się, że moje się przydało! Oczywiście będziesz za rok? Jeśli można nieśmiało spytać (zwizualizuj sobie Winchester Puppy Eyes), czy jest szansa, żebyś kiedyś zrobiła całą prelekcję o konwentach SPNowych? No bo wiesz, rzeczy nieznajdywalne gdzie indziej, osobista perspektywa, te sprawy. Wtedy to chyba Ci czerwony dywan przywiozę i rozwinę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się doczekałaś :) gdybym nie stała w sobotę na Dark Markecie, to by jeszcze mi zeszło... a tak, pomiędzy klientami, człowiek siadał i skrobał w zeszycie :)

      No widzisz :) po to się czyta relacje - żeby dowiedzieć się, co było na prelekcjach, na których nas nie było i żeby się dowiedzieć, co się działo za naszymi plecami :D

      Ja z kolei przywykłam, że jak strzelbę się pokazuje w pierwszym akcie, to w czwartym wypali i tylko czekałam, aż dziewczę się jakoś odniesie do tych definicji, zwłaszcza że bardzo pięknie się dało...

      Oj tak, fanarty były fajne ;) Aśka Ci pewnie poda adresy, napisz do niej :)

      Ludzie życzą mi albo płonięcia na suficie, albo wieczności w Niebie, cholerni sadyści :D Bardzo chętnie pokażę, ale najwcześniejsze nowości dopiero za dwa lata - w przyszłym roku finansowo się nie wyrobię :(

      I jak pisze Chomik pod spodem - miałam taką prelekcję na Avangardzie i na Polconie :) ale jeśli orgowie wezmą ją po raz kolejny, to chętnie. Choć przyszły mój rok zapowiada się średnio konwentowo, więc pewnie na Serialkonie lub Falkonie :)

      Usuń
    2. Aaaaa, i będę czekać na ten czerwony dywan :D

      Usuń
  3. Jej, jak słodko napisane...Dziękuję!
    czy jest szansa, żebyś kiedyś zrobiła całą prelekcję o konwentach SPNowych? -Cathia miała taką prelekcję na Avangardzie,bardzo fajną, jak ładnie poprosimy, może powtórzy?

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chętnie powtórzę, pytanie, czy orgowie zechcą :)

      Usuń
  4. Byłam, rozmawiałam z tobą :)
    Było cudownie!

    OdpowiedzUsuń