Wyobraźcie sobie
zagubione w lasach senne miasteczko o nietypowej nazwie Azyl, położone
malowniczo wśród lasów i wrzosowisk, w dodatku nad jeziorem. Jeziorem całkiem
niezwyczajnym, bo jego wody są… czarne… Jak wyjaśnić ten fenomen? Na pewno nie
naukowo, a mieszkańcy Azylu tłumaczą je legendą, opowiadającą historię diabła i
czarownicy oraz ich związku… Każdy zresztą ma swoją wersję, uwypuklającą to, co
dla niego najistotniejsze…
Maria nie była diabłem.
Miała tylko jego serce, zamknięte w szkatułce z różanego drewna…
Do tego małego sennego miasteczka przyjeżdża Piotr. Nie jest to jednak
wyjazd czysto rekreacyjny, ma inny cel – odnalezienie Ewy, jego siostry
bliźniaczki. Zniknięcie Ewy może być powiązane z zabójstwem niejakiej Patrycji,
które było zresztą badane przez policję. Kierowany nadzieją Piotr zjawia się w
Azylu, zamieszkuje w przybytku niejakiej Iwanowej i zamierza rozpocząć swoje
poszukiwania. Miasteczko wszak jest na tyle małe, że nie ma szans, by ktoś przemknął
przez nie niezauważony… A jednak…
W skrzyneczce nie mam serca diabła, ale swoje małe skarby... :)
A jednak wszyscy zgodnie utrzymują, że żadnej Ewy tam nie było,
niedwuznacznie dając Piotrowi do zrozumienia, że nie jest w Azylu mile
widziany. Piotr drąży, ale dochodzi zaledwie do tego, że lokalni są ani chybi pomyleni.
Nie reagują nawet na morderstwo, nie zawiadamiają policji. Noszą wprawdzie
żałobę po ofierze, którą pożegnali na stosie pogrzebowym, ale wydają się nie
chcieć wykrycia sprawcy…
Zresztą, nie ukrywajmy, mieszkańcy Azylu są… co najmniej dziwni, nietypowi.
Powiedzą ci wszystko, czego wiedzieć o sobie nie chcesz, warzą miód, po którym
czujesz się… specyficznie, a nawet miewasz halucynacje… A czasami nawet wydaje
się, że są kompletnie nie z tej ziemi… wszystko to oczywiście da się wyjaśnić
racjonalnie, choć wałęsanie się małego dziecka po zmroku w miejscu, w którym
grasuje morderca, pachnie co najmniej patologią… Tylko czy rzeczywiście jest to
właściwe wyjaśnienie?
Skąd przybysze dowiadują się o istnieniu zapomnianego przez wszystkich
miasteczka? Co przyciąga ich do Azylu? Dlaczego niektórzy, jak Adrian, są
przyjmowani z otwartymi ramionami, a niektórzy, jak Piotr, odpychani i
zniechęcani? Dlaczego wszyscy milczą na pewne tematy, rozgadując się zaledwie
na ten jeden, legendarny? Co łączy Marię i Dmitrija? Dlaczego morderca okazuje
się… mordercą…? Czy to sen czy to jawa? Pytania się mnożą, a odpowiedzi na
wszystkie na pewno nie dostaniemy. Pewne rzeczy pozostają niedopowiedziane,
zamglone, brak konkretnej kropki nad i.
I właśnie to stanowi o klimacie książki. Najbardziej mnie urzeka ta jej podwójna
rzeczywistość. Mamy rzeczywistość Piotra, racjonalisty i mamy rzeczywistość
magiczną, tak ukochaną przez mieszkańców Azylu, dla których legenda o czarownicy
i diable nie do końca jest legendą… Z rozdziału na rozdział wydaje nam się, że
wiemy, że już się orientujemy… staje się jasne, która rzeczywistość… Po chwili
jednak okazuje się, że nie, że musimy zmienić zdanie i dalej myśleć, dalej
analizować świat przedstawiony, którego reguły zmieniają się ze strony na
stronę. To nie jest lekka i łatwa opowieść, jakiej się spodziewałam…
Jest to jednak opowieść, która może zauroczyć. Porusza wszak temat nie nowy
w polskiej literaturze, a jednak robi to w sposób inny, przenosząc człowieka
całego, z duszą włącznie, prosto pomiędzy te lasy i wrzosowiska… Aż chciałoby
się znaleźć taki Azyl, magiczny lub nie…
Magdalena Kubasiewicz, Gdzie śpiewają
diabły, wyd. Uroboros, Warszawa 2019.
Dziękuję wydawnictwu Uroboros
za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego!
O,fajne może być! A ja chyba nic tej autorki nie znam.
OdpowiedzUsuńChomik
A nie wiem, czy to przypadkiem nie debiut. Przyjemnie się czyta. To jak - przywieźć do Łodzi? :D
Usuń