czwartek, 14 marca 2019

Opowieść... tak, ale jaka?


Wyobraźcie sobie zagubione w lasach senne miasteczko o nietypowej nazwie Azyl, położone malowniczo wśród lasów i wrzosowisk, w dodatku nad jeziorem. Jeziorem całkiem niezwyczajnym, bo jego wody są… czarne… Jak wyjaśnić ten fenomen? Na pewno nie naukowo, a mieszkańcy Azylu tłumaczą je legendą, opowiadającą historię diabła i czarownicy oraz ich związku… Każdy zresztą ma swoją wersję, uwypuklającą to, co dla niego najistotniejsze…

Maria nie była diabłem. Miała tylko jego serce, zamknięte w szkatułce z różanego drewna…

Do tego małego sennego miasteczka przyjeżdża Piotr. Nie jest to jednak wyjazd czysto rekreacyjny, ma inny cel – odnalezienie Ewy, jego siostry bliźniaczki. Zniknięcie Ewy może być powiązane z zabójstwem niejakiej Patrycji, które było zresztą badane przez policję. Kierowany nadzieją Piotr zjawia się w Azylu, zamieszkuje w przybytku niejakiej Iwanowej i zamierza rozpocząć swoje poszukiwania. Miasteczko wszak jest na tyle małe, że nie ma szans, by ktoś przemknął przez nie niezauważony… A jednak…

W skrzyneczce nie mam serca diabła, ale swoje małe skarby... :)

A jednak wszyscy zgodnie utrzymują, że żadnej Ewy tam nie było, niedwuznacznie dając Piotrowi do zrozumienia, że nie jest w Azylu mile widziany. Piotr drąży, ale dochodzi zaledwie do tego, że lokalni są ani chybi pomyleni. Nie reagują nawet na morderstwo, nie zawiadamiają policji. Noszą wprawdzie żałobę po ofierze, którą pożegnali na stosie pogrzebowym, ale wydają się nie chcieć wykrycia sprawcy…

Zresztą, nie ukrywajmy, mieszkańcy Azylu są… co najmniej dziwni, nietypowi. Powiedzą ci wszystko, czego wiedzieć o sobie nie chcesz, warzą miód, po którym czujesz się… specyficznie, a nawet miewasz halucynacje… A czasami nawet wydaje się, że są kompletnie nie z tej ziemi… wszystko to oczywiście da się wyjaśnić racjonalnie, choć wałęsanie się małego dziecka po zmroku w miejscu, w którym grasuje morderca, pachnie co najmniej patologią… Tylko czy rzeczywiście jest to właściwe wyjaśnienie?

Skąd przybysze dowiadują się o istnieniu zapomnianego przez wszystkich miasteczka? Co przyciąga ich do Azylu? Dlaczego niektórzy, jak Adrian, są przyjmowani z otwartymi ramionami, a niektórzy, jak Piotr, odpychani i zniechęcani? Dlaczego wszyscy milczą na pewne tematy, rozgadując się zaledwie na ten jeden, legendarny? Co łączy Marię i Dmitrija? Dlaczego morderca okazuje się… mordercą…? Czy to sen czy to jawa? Pytania się mnożą, a odpowiedzi na wszystkie na pewno nie dostaniemy. Pewne rzeczy pozostają niedopowiedziane, zamglone, brak konkretnej kropki nad i.

I właśnie to stanowi o klimacie książki. Najbardziej mnie urzeka ta jej podwójna rzeczywistość. Mamy rzeczywistość Piotra, racjonalisty i mamy rzeczywistość magiczną, tak ukochaną przez mieszkańców Azylu, dla których legenda o czarownicy i diable nie do końca jest legendą… Z rozdziału na rozdział wydaje nam się, że wiemy, że już się orientujemy… staje się jasne, która rzeczywistość… Po chwili jednak okazuje się, że nie, że musimy zmienić zdanie i dalej myśleć, dalej analizować świat przedstawiony, którego reguły zmieniają się ze strony na stronę. To nie jest lekka i łatwa opowieść, jakiej się spodziewałam…

Jest to jednak opowieść, która może zauroczyć. Porusza wszak temat nie nowy w polskiej literaturze, a jednak robi to w sposób inny, przenosząc człowieka całego, z duszą włącznie, prosto pomiędzy te lasy i wrzosowiska… Aż chciałoby się znaleźć taki Azyl, magiczny lub nie…

Magdalena Kubasiewicz, Gdzie śpiewają diabły, wyd. Uroboros, Warszawa 2019.

Dziękuję wydawnictwu Uroboros za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego!

2 komentarze:

  1. O,fajne może być! A ja chyba nic tej autorki nie znam.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie wiem, czy to przypadkiem nie debiut. Przyjemnie się czyta. To jak - przywieźć do Łodzi? :D

      Usuń