Wrocław Marty
Kisiel już dwukrotnie okazał się miejscem niby zabawnym, a tak naprawdę
strasznym. Miejscem, w którym rozmaite wydarzenia niemal zawsze mają źródło w przeszłości
i często są powiązane ze światem nadnaturalnym. Jak każde miasto o starym
rodowodzie, tak i Wrocław kryje bardzo wiele tajemnic, czasami skarbów i nie
chce ujawnić odpowiedzi na pytania, zarówno te większe, jak i pomniejsze.
Znamy już większość
bohaterów dwóch poprzednich książek z cyklu wrocławskiego - Nomen Omen i
Toni:
przede wszystkim siostry Bolesne, Jadwigę i Matyldę, Klarę, Dżusi i Eleonorę
Stern wraz z przyległościami. Wiemy, co potrafią i dlaczego postrzelone
staruszki mrożą krew w żyłach najbardziej doświadczonym taksówkarzom. Ich
umiejętności są po prostu przerażające, choć nic nie stoi na przeszkodzie, by
je czasem wykorzystać w dobrym celu, a nie tylko, by zapewnić rodzinie dobrobyt
niezbyt uczciwą drogą.
Taką próbę
podejmuje Eleonora Stern, tym razem na urlopie. Wydawałoby się, że w
przyjemnych okolicznościach przyrody, sowitych opadach śniegu i ciepłej
kwaterze nic nie może człowiekowi zagrozić, a chęć pomocy drugiej osobie
powinna wyrównać wszystkie zagrożenia. Niestety, jak to mawiają, życie to
nie je bajka, a zło czai się wszędzie. Eleonora podąża za tajemnicą
zniknięcia chłopca z sierocińca, a wkrótce potem jej rodzina i siostry Bolesne
zaczynają odbierać telefony z szeptami z zaświatów – jak za starych dobrych
mojrowych czasów. Tym razem rozwiązanie zagadki wymaga opuszczenia Wrocławia i
podążenia na południe, w Góry Sowie. Tak, tak, te same, które kryją tyle
tajemnic przeszłości, nie tylko związanych z II wojną światową, choć tajemnicze
korytarze kompleksu Riese również odegrają swoją rolę. Ale misja ratunkowa ma
swoje drugie dno. Jedną rzeczą jest pomoc potrzebującym, drugą… Drugą przezwyciężenie
prawdziwego wroga, czającego się w ciemności.
Brzmi ponuro? Powinno. Bo jakkolwiek Płacz wyszedł spod pióra Marty Kisiel i w każdym zdaniu można znaleźć ten niewymuszony humor, można roześmiać się przy niektórych perypetiach (zwłaszcza Dżusi i Karolka!), ogólny klimat jest raczej niewesoły. Pojawiają się pytania o to, jak bardzo przeszłość i historia, a zwłaszcza zło i niekoniecznie dobre wybory mogą wpłynąć na oba światy – i ten realny, i ten drugi, nadnaturalny. To opowieść o stracie, okrucieństwie i poświęceniu, ale też i czającej się tam gdzieś, niczym w otwartej puszce Pandory, nadziei. To opowieść o przyjaźni i miłości, która jednak nie zawsze może przezwyciężyć wszystko i sprawić, że doczekamy się zamknięcia historii z uśmiechem na twarzy. Nie. Przeczytamy jednym tchem, oczywiście, ale potem usiądziemy i się zamyślimy.
Brzmi ponuro? Powinno. Bo jakkolwiek Płacz wyszedł spod pióra Marty Kisiel i w każdym zdaniu można znaleźć ten niewymuszony humor, można roześmiać się przy niektórych perypetiach (zwłaszcza Dżusi i Karolka!), ogólny klimat jest raczej niewesoły. Pojawiają się pytania o to, jak bardzo przeszłość i historia, a zwłaszcza zło i niekoniecznie dobre wybory mogą wpłynąć na oba światy – i ten realny, i ten drugi, nadnaturalny. To opowieść o stracie, okrucieństwie i poświęceniu, ale też i czającej się tam gdzieś, niczym w otwartej puszce Pandory, nadziei. To opowieść o przyjaźni i miłości, która jednak nie zawsze może przezwyciężyć wszystko i sprawić, że doczekamy się zamknięcia historii z uśmiechem na twarzy. Nie. Przeczytamy jednym tchem, oczywiście, ale potem usiądziemy i się zamyślimy.
I zapłaczemy. Nie
tylko nad losami bohaterów, nie tylko odczuwając pewną stratę, nie tylko
pragnąc, by pewne rzeczy się nie wydarzyły… Zapłaczemy nad tym, co wydarzyło
się dawniej i nad tym, jak bardzo teraźniejszość mogłaby okazać się odmienna,
gdyby zadecydowano inaczej. Zapłaczemy, bo dobro czasami może wygrać jedynie
poprzez zło. Zapłaczemy, bo tak trudno pogodzić się z cudzymi wyborami…
Marta Kisiel, Płacz,
wyd. Uroboros, Warszawa 2020.
Dziękuję
wydawnictwu za egzemplarz recenzencki!
O,brzmi dobrze!!! Nawet nie wiedziałam,ze jest nowa Kisiel!
OdpowiedzUsuńChomik
Niespodzianka :)
Usuń