W każdym porządnym gotyckim horrorze musi znaleźć
się upiorna rezydencja. Tak będzie i w przypadku The Lodgers. Przeklęci
– tym razem zamieszkują ją bliźnięta Rachel i Edward. Nie, bliźnięta nie są
upiorne, zamieszkują tam od urodzenia, właśnie obchodzą 18 urodziny. Wszystko
wskazuje na to, że dorastając, musiały się stosować do reguł niesamowitych
opiekunów (nadzorców?), a jedną z nich poznajemy już na samym początku filmu – „Bądź
w łóżku przed północą”. Brzmi jak całkiem rozsądna zasada, jednak nic nie
tłumaczy absolutnej paniki Edwarda, kiedy Rachel zasiedziała się nad jeziorem i
wbiega do pokoju dopiero z wybiciem dwunastej… Do czasu. Inna reguła przestrzega
przed wpuszczaniem obcych za próg tego wielkiego domiszcza, a kolejna, by
rodzeństwo zawsze się wspierało i nie opuszczało… Znowu: nic nie wskazuje na
to, by ustalał je jakiś szaleniec… Niemniej kiedy zdamy sobie sprawę z tego, że
rodzeństwo prawie nie widuje innych ludzi (zaledwie wyprawiając się po zapasy),
a przyjazd prawnika zajmującego się opłakanymi finansami rodziny przebiega w
„nieco” dziwnej atmosferze, doskonale zdamy sobie sprawę z tego, że coś tu nie
gra. Do czego dążą opiekunowie i dlaczego każde kolejne pokolenie zamieszkujące
w rezydencji to bliźnięta zrodzone z bliźniąt?
Jak już zdążyliście się mnóstwo razy
zorientować, lubię horrory. Nie znaczy to oczywiście, że nie mam preferencji i
doskonale mi obojętne, czy oglądam slasherek w stylu Oszukać przeznaczenie czy
piękne kameralne dzieło w stylu Kobiety w czerni. Oczywiście, zdaję
sobie sprawę z tego, że u podstawy chęci bycia przerażoną od wieków leży nasze
ludzkie upodobanie do makabry, jednak wolę, by ta krew nie lała się
strumieniami na ekranie, bo czasami wystarczy zaledwie kropla, by poczuć ciarki
na plecach. Tak jest także w przypadku The Lodgers – a rzeczona kropla
to wcale nie przenośnia!
Rozpadający się stary dom, który niemal przez
ekran emanuje zapachem i atmosferą rozkładu, ocieka wilgocią i tak naprawdę
jest więzieniem, to niemalże klasyk. Pytanie jednak, czy to jedyne więzienie?
Co sprawia, że więzień wypuszczony poza granice swojej celi karnie do niej
wraca? Czy chodzi tu tylko o miłość rodzinną czy jeszcze o coś więcej? Film
stawia przed nami piętrzące się pytania, jednak skąpi odpowiedzi, skąpi też
jednoznacznego określenia zła czyhającego pod podłogą.
To sprawia, że ogląda się go z narastającą
ciekawością, bo choć możemy podejrzewać, o co chodzi, powolne odkrywanie pewnych
prawd jeszcze bardziej zaostrza apetyt. Oczywiście, wszystko dąży do dość
zjawiskowej kulminacji, jednak wszystko rozstrzyga się trochę inaczej niż się
tego spodziewamy, przyzwyczajeni do pewnych łatwych amerykańskich fabularnych
rozwiązań. Mnie jednak zakończenie na swój sposób zaczarowało, na swój sposób
zasmuciło, jak to zwykle w horrorze gotyckim… Jeśli lubicie te ciche ponure
rezydencje i Tajemnice Rodzinne, The Lodgers zdecydowanie przypadnie Wam
do gustu! Jeśli jednak powolne tempo nie dla Was, możecie się nieco wynudzić.
The Lodgers. Przeklęci, reż. B. O’Malley, wyk. C. Vega, B. Milner, D.
Bradley i inni, Irlandia 2017.
Mniam,brzmi smakowicie.
OdpowiedzUsuńChomik
Bardzo zacne :)
Usuń