Julia budzi się w dziwnym ośrodku. Straciła pamięć, nie rozpoznaje własnego imienia, a nawet twarzy w lustrze. Od przypominającej dozorczynię więzienną psycholożki dowiaduje się, że jej rodzice zginęli w pożarze, a ona sama będzie przebywała w tym miejscu do chwili, kiedy nauczy się na nowo funkcjonować, zaakceptuje rzeczywistość. W końca ocalała, dostała od losu „drugą szansę”. Taką nazwę nosi również ów ośrodek, w którym oprócz Julii znajdują się i inni pacjenci, wszyscy starający się nauczyć żyć normalnie, bez znajomości swojej przeszłości. Muszą tylko zaakceptować ową nową, drugą tożsamość, wszystko, co mówią im opiekunowie. Nie jest to łatwe, bo serce i dusza podpowiadają rekonwalescentom, że coś tutaj nie gra.
Dlaczego nie można skontaktować się z kimkolwiek,
kto już opuścił ośrodek? Dlaczego jedna z pacjentek zapewnia, że wszyscy zginą?
Dlaczego Julia widuje dziwną rudowłosą dziewczynkę? Dlaczego wydaje jej się, że
ktoś zwraca się do niej dziwnym przecież imieniem „Karolina”? Pytania się
mnożą, a odpowiedzi wcale się nie pojawiają. Zofia Morulska, terapeutka
ośrodka, wręcz zniechęca do ich zadawania, utrzymując, że utrudniają proces
dochodzenia do formy. Co jednak się stanie, kiedy Julia i jej kolega Adam
postanowią poprowadzić swoje własne śledztwo?
Odpowiedź zaskakuje. Przyznam się szczerze, że
dotychczasowe przeczytane przeze mnie powieści Katarzyny Bereniki Miszczuk
traktowałam jako romansidła albo takie pozycje „na raz” (jak w przypadku cyklu
o Wiktorii). Po Drugiej szansie nie spodziewałam się niczego
nadzwyczajnego, ot, z opisu wyglądało to na czytadełko Young Adult (nie, żeby
było w tym jako takim coś złego, niedawno wpadło mi w ręce świetne YA). Muszę
jednak przyznać, że autorka całkiem zgrabnie wykreowała tę ciasną,
klaustrofobiczną atmosferę grozy oraz to nieuchwytne poczucie niewiadomego
zagrożenia, czyhającego na Julię i jej przyjaciół. Miszczuk podsuwa tropy, na
które my – nauczeni wieloma lekturami czytelnicy – rzucamy się z zapamiętaniem,
przekonani, że doskonale wiemy, o co w tym wszystkim chodzi. A jednak nie do
końca.
Druga szansa to
pozycja zaskakująco mroczna i jeśli ktoś nie chciał po nią sięgnąć, bo był
przekonany, że ma do czynienia ze standardową pozycją i bohaterką Katarzyny
Miszczuk, straci okazję na poznanie nieco innej odsłony autorki. Wygląda jednak
na to, że osób, które poznały perypetie Julii, jest sporo, bo wydanie Uroborosa
jest już trzecie z kolei. Co więcej, tą powieścią zainspirował się Netflix i
efekt można znaleźć na platformie pod tytułem Otwórz oczy. Kiedy
wreszcie uda mi się ogarnąć trochę wolnego czasu, na pewno obejrzę, bo jestem
ciekawa, jak też wykorzystano interesujący materiał źródłowy. Czy polecam Drugą
szansę? Zdecydowanie tak!
Katarzyna Berenika Miszczuk, Druga szansa, wyd.
Uroboros, Warszawa 2021.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz