Lata 60. w małym miasteczku w południowej Alabamie nie wydają się czymś, o czym warto czytać i pisać. Cóż ciekawego może się dziać w miejscu, które liczy sobie półtora tysiąca mieszkańców, znajduje się cała jedna kawiarnia i aż cztery kościoły? W dodatku duchy przeszłości nie zdołały całkowicie opuścić Zephyr, gdzie czarnoskórzy wciąż mieszkają na oddzielonym terenie, a nie wszyscy traktują ich jeszcze z szacunkiem?
A jednak! Dla młodych, nastoletnich chłopców, do których
należy Cory Mackenson i jego przyjaciele, to kraina magiczna, pełna cieni, szeleszczących
duchów i niesamowitości, przepełniającej ją na każdym kroku. Nie wszędzie
przecież żyje potwór rzeczny, grasuje Lucyfer, a koloryt lokalnym wydarzeniom
nadaje Dama, murzyńska staruszka, bez wątpienia mając kontrakt z innym światem
i to jeszcze po tej stronie, a pewnych rzeczy „należy po prostu przestrzegać
na wypadek gdyby wyroki Boże okazały się bardziej nieodgadnione niż my,
chrześcijanie, zdolni jesteśmy pojąć”.
Jednak jeden rok ma się zapisać w świadomości Cory’ego szczególnie
mocno, gdyż już na wiosnę wraz z ojcem staje się nieoczekiwanie świadkiem
tragicznego wypadku, w którym życie traci mężczyzna, uwięziony w tonącym
samochodzie. Czy jednak aby na pewno jest to wypadek? Cory znajduje pewien
trop, wskazujący na fakt, że za tym wszystkim może ktoś stać. Jego tata także
przeżywa to, że nie mógł komuś pomóc, bo może jest i zwykłym mleczarzem, ale
również (a raczej przede wszystkim) dobrym człowiekiem, wychowującym syna na kogoś
odważnie stawiającego czoła kolejnym wyzwaniom życia, nawet jeśli będzie to
bardzo niekonwencjonalne użycie miotły, które zaskarbi mu szacunek Damy i
zagwarantuje dar, pozwalający przetrwać potyczki i starcia. I kiedy przychodzi
lato, na Cory’ego czeka niejedna pułapka – od tych zwykłych, spowodowanych szemranymi
interesami sąsiadów, po te, które wydają się kompletnie nie na miejscu w
południowej Alabamie lat 60.
Magiczne lata, jak przyznaje autor, to książka
autobiograficzna, ale myliłby się ten, kto dostrzeże w głównym bohaterze
Roberta McCammona. Jego osoba pojawia się gdzie indziej, wśród wielu prawdziwie
i doskonale sportretowanych mieszkańców Zephyr. Bo opowieść o Corym, jego
rodzinie, sąsiadach i znajomych nie wydaje się tak oczywista, jak chcieliby
tego czytelnicy lekko kategoryzujący kolejne lektury – jest po części obyczajowa,
po części sensacyjna, na dodatek okraszona nutką niesamowitości, fantastyki i
horroru. Nade wszystko jest jednak znakomita, świetnie napisana i wciągająca,
nawet bardziej niż To Kinga lub Letnia
noc Dana Simmonsa, do których się ją często porównuje. Atmosfera
tego dusznego, małego miasteczka została wręcz wyczarowana na kolejnych kartach
książki i życzę Wam serdecznie, byście się dali nią omotać.
Robert McCammon, Magiczne lata, tłum. Maria Grabska-Ryńska,
wyd. Vesper, Czerwonak 2022.