Wiecie, że do antologii mam stosunek mocno mieszany, jednak kiedy za pisanie zabiera się czwórka moich ulubionych autorek, jestem więcej niż gotowa dać jej szansę. W Czterech porach magii znajdziemy teksty Anety Jadowskiej, Marty Kisiel, Magdaleny Kubasiewicz i Mileny Wójtowicz. Jak sugeruje tytuł, każda napisała jedno opowiadanie, a każde z nich poświęcone zostało innej porze roku.
Książkę otwiera Cicha woda Mileny Wójtowicz, osadzona
w świecie Sabinki i Piotrusia, ale tym razem dotyczące zabójczo skutecznej
przyjaciółki naszej strzygi, Ewci Ewent. Co tym razem ogarnia Ewunia? Ano ślub –
i tak, ma być perfekcyjny, chociaż jest właśnie środek obrzydliwego marca, a
jeden z członków rodziny pana młodego usiłował właśnie ukatrupić pannę młodą!
Pomoc Sabinki okaże się jednak absolutnie niezbędna, jako że specjalistka od BHP
wie, jak się chronić przed rozmaitymi zagrożeniami, ale ta wiedza wynika z
tego, że ma świadomość, jak zaszkodzić. Będzie krwawo!
Żar i wicher Magdy Kubasiewicz przywołuje letni upał,
zapach zboża, gotowego do zżęcia, ten bezruch gorącego dnia, gdy wszyscy
uciekają z pola w cień... Wędrująca czarownica Sara znajduje w pszenicy ofiarę
zabójczych temperatur, choć już wkrótce okazuje się, że to niekoniecznie one
zaszkodziły młodemu rolnikowi. Czy będzie w stanie pomóc mieszkańcom wioski,
którzy ewidentnie starają się coś przed nią ukryć? Co więcej – czy, dochodząc w
końcu do sedna sprawy – zechce im pomóc? Ta historia osadzona jest w świecie
Polanii, więc – podobnie jak w przypadku pozostałych tekstów z tego uniwersum –
nic nie będzie tak proste i oczywiste, jak by mogło się wydawać. Ale
sprawiedliwości stanie się zadość.
Jesienne opowiadanie zostało, rzecz jasna, napisane przez Anetę Jadowską. Bohaterką Listopadowych dzieci jest Dora Wilk, namiestniczka Thornu, która niespodziewanie dostaje wezwanie... na cmentarz, gdzie awanturuje się facet ze strzelbą, zarzucający komuś porwanie i morderstwo... i to nie jednego, ale kilku małych chłopców! Do Dory należy ustalenie, gdzie kryje się prawda, a to będzie wymagało olbrzymiego wysiłku, również emocjonalnego...
Zimowy tekst Marty Kisiel – Jak długo trawi lew – to dla
odmiany urocza i zabawna opowieść o trzech przyjaciółkach z nieoczywistą
przeszłością. Jedna z nich musi pozbyć się swojego małżonka, acz analiza
sytuacji jasno udowadnia, że kobietki powinny uśmiercić właśnie ją samą! Ale
jak to zrobić, żeby nie rzucić podejrzeń na ślubnego, a ten idiota sam się wepchnął
na potencjalnie zabójczą imprezę sylwestrową?! I czy na pewno tak niewinnie
szukał informacji, ile czasu dużemu kotu zajmuje strawienie zdobyczy?
Jeśli wszystkie antologie wyglądałyby w ten sposób, zapewne
całkowicie wyzbyłabym się swojego bardzo nieufnego podejścia. Oczywiście, jeśli
opowiadania zawarte w zbiorze wyszły spod pióra (klawiszy) ulubionych autorek, nietrudno
bawić się przy nich naprawdę dobrze, ale przecież każdemu zdarzają się teksty
słabsze. Nie w tym przypadku, choć zaskakująco, najbardziej podoba mi się historia
Magdy Kubasiewicz, nie tylko znacznie bardziej poważna od pozostałych, ale
także przywołująca atmosferę letnich, lepkich od upału dni tak dobrze, że
człowiek odruchowo leci po szklankę zimnej wody i kryje się w cieniu. Jednak
jako całość Cztery pory magii są cudownie zbalansowane i stanowią po prostu
kawał dobrej literatury – przy której można się pośmiać, ale też i zatrzymać,
pomyśleć...
Cztery pory magii, wyd. SQN, Kraków 2023.
Ooo,brzmi dobrze!!!
OdpowiedzUsuńPożyczyłam Aglę" i zobaczymy. Nominowana Kubasiewicz bardzo mi się.Chomik
Fajne nóżki i pies! Chomik
OdpowiedzUsuńPiesek mojej szwagierki :)
Usuń