Stwierdziłam
ostatnio, że straszliwie się opuszczam z czytaniem – po trochu czas, po trochu
jakieś ogólne lenistwo, które mnie zżera od listopada… Postanowiłam się zatem
nieco zdopingować i co miesiąc grzecznie się wyspowiadać z wszystkich grzechów
mola książkowego, może kogoś ostrzec, może coś polecić… To lecimy ze styczniem,
panie i panowie.
Część moich
styczniowych lektur to zapewne efekt grudniowej wysyłki świątecznej, podczas
której urozmaicałam sobie targanie ciężarów i mówienie brzydkich słów różnymi
koncertami i filmami dokumentalnymi na YT. Pewnego pięknego dnia wsłuchałam się
w tę piosenkę (tak, bardzo lubię Nightwisha)…
… i odezwała się
stara miłość. Kiedy kończyłam liceum, składałam papiery na dwa kierunki, przy
czym na filologii polskiej wylądowałam „w zastępstwie”. Moim pierwszym wyborem
była geologia, ale że moja ocena z matematyki była raczej marniutka, nie udało
się. Więc jest to trochę coś w rodzaju hobby, uwielbiam tematykę, a i czasem
przydaje mi się w pracy (choć trzeba przyznać, że raczej rzadko)… Nic zatem
dziwnego, że na liście znalazły się dwie pozycje z tej dziedziny.
Geologia historyczna – Włodzimierz Mizerski, Stanisław Orłowski
Teoretycznie
uniwersalny podręcznik dla studentów wydziałów przyrodniczych, w praktyce
fascynująca podróż przez historię naszej planety, aczkolwiek nie do końca
opisana łatwo i przystępnie – to zdecydowanie nie jest książka
popularno-naukowa, jednak jeśli ktoś siedzi w temacie, warto się w nią
zaopatrzyć. Umieszczono w niej absolutnie rewelacyjną bibliografię, dzięki
czemu już mam ze dwie kolejne ciekawe lektury.
Gdy życie prawie wymarło. Tajemnica największego masowego wymierania w dziejach Ziemi – Michael J. Benton
Tak, to pokłosie
pierwszej pozycji. Książka z założenia poświęcona została z kolei wymieraniu
permskiemu, kiedy to wyginęła znakomita większość gatunków żyjących na Ziemi; wymieraniu
większemu nawet od znanej już każdemu zagłady dinozaurów. Benton nie
koncentruje się jednak na samym permie i wydarzeniach, które doprowadziły do katastrofy,
snuje za to fascynującą opowieść o historii geologii, o tym, jak powoli
dochodzono do niej jako do nauki i jak ciężko najpierw było uporządkować to, co
my przyjmujemy za pewnik. Dla wielu osób może wydawać się przegadana, mnie
podobało się szaleńczo.
Uwielbiam dwie
autorki tzw. „literatury kobiecej” i żadna z nich nie jest ałtorKasią.
Niestety, nie mam już co liczyć na nowe perełki, jako że obie odeszły
obserwować rzeczywistość z tej białej chmurki nad nami: zarówno Maeve Binchy,
jak i Monika Szwaja dostarczyły mi całego mnóstwa radości, wzruszeń, czasami
refleksji i bardzo gorąco żałuję, że ich zabrakło. Jako że przeczytałam
właściwie już wszystko, co napisały, ale i tak odświeżam regularnie, strata
moja jest wielka, jednak szczęśliwie czasami na coś jeszcze można trafić – tak
jak w przypadku Zapisków stanu szwajowego.
To zbiór niepublikowanych wcześniej wierszy, felietonów, wywiadów i „pisadełek”
pani Moniki, z których łatwo wyłowić inspiracje dla kolejnych powieści oraz
żałować jeszcze bardziej, że tak cudownej osoby nam zabrakło. Bardzo, bardzo
polecam (zwłaszcza limeryki i piosenki!).
Dom na klifie – Monika Szwaja
Po wysyłce
świątecznej postanowiłam zrobić sobie jakąś przyjemność i dokupić brakujące mi
powieści pani Moniki – wprawdzie wszystkie już znam, ale chciałam mieć je na
półce. A skoro już je odebrałam z księgarni, to trzeba było ponownie poczytać,
prawda? Dom na klifie to opowieść
niełatwa, poświęcona zakładaniu rodzinnego domu dziecka. Oczywiście, jak to u
Szwai, happy end jest gwarantowany, ale perypetie „po drodze” nie rokują dobrze
i zmuszają do rozmyślań na temat absurdów życia codziennego. Jako że Monika
Szwaja była „telewizorem” (kocham to określenie), większość motywów w jej
twórczości jest „z życia wziętych” i szlag mnie jasny trafia, jak sobie
pomyślę, że przecież nawet czasem czyta się o przypadkach podobnych do
opisanych w powieści. Polecam, ale książka najlżejsza nie jest.
Matka wszystkich lalek – Monika Szwaja
J ak widać, jestem
monotematyczna, ale też trochę tych książek kupiłam. Pamiętam, że kiedy Matka… pojawiła się na rynku,
reklamowano ją jako próbę podjęcia bardzo ciężkiego tematu, Lebensbornu. Tak,
rzeczywiście stanowi to jedną z dwóch osi powieści, tym razem poświęconej aż
dwóm kobietom i ich losom, które w końcu się połączą. Trochę bałam się, jak
poradzi sobie z nią „lekka i happyendowa” Szwaja, ale śpieszę donieść, że tak
jak zwykle – śpiewająco. Czyta się z dużą przyjemnością, ale przyznam, że była
to pierwsza pozycja tej autorki, po lekturze której popadłam w dosyć poważną zadumę
– bo naszej bohaterce się, mniej lub bardziej, udaje powrócić do swojego
dawnego życia. Ilu jednak nie? Och, jakbym chciała więcej takich książek od
pani Moniki… Niestety…
Porwanie – Joanna Chmielewska
Uwielbiam
Chmielewską, ale jednak tę starszą. Kiedy wylądowałam u moich rodziców na
tydzień, po prostu złapałam z półki to, czego – jak mi się wydawało – nie
czytałam. Nadal nie wiem, czy czytałam czy nie, bo możliwe, że po prostu
wyparłam to „dzieło” z pamięci. Jasne, przywykłam od lat, że wszystko rozgrywa
się przecież w gronie znajomych Joanny, ale nagromadzenie głupich przypadków w
tym dziele sięgnęło szczytu i w pewnym momencie nie wiedziałam już zasadniczo,
o co właściwie chodzi. Nadal nie wiem. Potworny, straszliwy chaos. Nie
czytajcie, szkoda czasu, naprawdę.
Mało, strasznie
mało. Obiecuję się poprawić w lutym – kilka fajnych pozycji już do mnie idzie,
więc zacieram rączki i przymierzam się do czytania :)
O,jakie mądre książki!Geologia!
OdpowiedzUsuńJakoś nie lubię Szwai...Kilka rzeczy mi się podobało,a potem się zraziłam.No,Chmielewska już w pewnym wieku pisała ..średnio...Ale Lesio! Wszystko czerwone i parę innych będą w moim sercu na zawsze.
Chomik
No "Lesio" jest najlepszą rzeczą, jaka istnieje. Scena z bakterią niezmiennie wywołuje u mnie wycie ze śmiechu :)
UsuńGeologia jest fajna :D
O, chętnie sięgnę po tę książkę Bentona :)
OdpowiedzUsuńKiedyś czytałam coś z geologii - tak się dość przypadkowo złożyło - i zaciekawiły mnie właśnie procesy wymierania.
Karmena
To tam jest dużo teorii i o innych wymieraniach - gorąco polecam!
UsuńPróbuję czytać książkę o masonach,ale nudna jak jasny pierun.
OdpowiedzUsuńChomik
O masonach najciekawsze są teorie spiskowe ;)
UsuńA najciekawszych rzeczy o masonach pewnie się nie dowiemy...
Ja w tym roku dostałam apetytu na klasykę. Pewne książki odświeżam, inne czytam po raz pierwszy.
Karmena
Klasyka jest fajna, a przynajmniej niektóra klasyka :P też lubię sobie co kilka lat coś odświeżyć - o ile mam, rzecz jasna, czas.
UsuńJa kiedyś dostałam katalog wystawy z MN poświęconej masonom, tam mnóstwo fajnych, przydatnych informacji, na głowę bije niejedną publikację.