Dobry horror nie jest zły, problem sprawia znalezienie takiego, który nie popełni grzechów śmiertelnych innych filmów tego gatunku. Ostatnio straszliwie drażni mnie takie pozorne kończenie głównego wątku, tylko po to, by po chwili okazało się, że zło przetrwało, a główni bohaterowie są w ciemnej…. wiemy czym. Niesamowicie mnie takie rozwiązanie irytuje, a często je widuję. One shot? Yes, please. Bez serii, początków, możliwości kontynuacji… Nasyciłam się też serialami i po prostu mnie odrzucają.
Trafiła do mnie ostatnio ostrożna polecajka Underwater.
Wprawdzie pierwszy rzut oka nie zachęcał, bo główną rolę gra w tym Kristen
Stewart, a ja pozostałam na etapie kojarzenia jej z wiecznie zdziwioną Bellą
Swan i Królewną Śnieżką, ale koniec końców postanowiłam zachować się niczym
nauczyciel wobec blondynki: dać szansę i Kristen, i filmowi.
Brzmi banalnie. I tak w sumie jest, bo Underwater
nie stawia sobie za cel olśnienia widowni epickością akcji, nie chodzi o
ratowanie świata czy typowo amerykańskie świetlane postaci, kolejne wcielenia
Kapitana Ameryki. Na ekranie po prostu się dzieje, od początku do końca. Nie
należy się spodziewać przemiany duchowej bohaterów, męskich rozmów o życiu i
śmierci czy długich chwil podziwiania krajobrazu. Jak wspominałam, film jest
mocno klaustrofobiczny, doskonale oddano owo uwięzienie członków załogi czy to w
skafandrach, czy w stalowych trumnach na dnie Pacyfiku. Nie widzimy zbyt wiele,
nie słyszymy zbyt wiele… i choć jak to zwykle bywa, kiedy widzimy ten straszny element w pełnym świetle, trochę śmiać nam się chce, a jednak pod koniec
historii łezka się w oku kręci, bo nawiązanie do pewnego klasyka grozy jest
cudownie oczywiste.
Nieoczekiwanie odbieram ten film również tak,
jak np. zapewne chcieli, by odczytać ich dzieła, twórcy sequeli
gwiezdnowojennych – dla mnie ma dość oczywistą wymowę feministyczną. Nie, nie
dlatego, że główna bohaterka jest kobietą. Nie dlatego, że wszyscy podziwiają, jaka
ona utalentowana, a przy okazji jest piękna i nieustraszona. Nie. Norah jest
przerażona, ale walczy o przetrwanie i robi to samo, co inni. Ma może tylko
więcej szczęścia niż jej towarzysze. Ale to inna członkini ekspedycji, Emily,
wykazuje się hartem ducha kompletnie niespodziewanym. W sytuacji kompletnie
podbramkowej potrafi przezwyciężyć strach i słabość, powodowana dosyć oczywistą
motywacją. Ta motywacja nie jest jednak wepchana nam w twarz przez narratora,
ją dostrzega się w gestach i słowach oraz tym, jak dotychczas pokazywano tę
bohaterkę. Uczcie się, twórcy hollywódzkich blockbusterów!
Czy wrócę kiedyś do Underwater? Raczej nie, to film na raz, co nie znaczy, że kompletna strata czasu. Wręcz przeciwnie, jeśli macie ochotę na coś dobrego, choć jednak mało odkrywczego, lubicie kino akcji i bawi Was obstawianie, kto następny zginie, to naprawdę doskonały wybór. Szczerze i uczciwie polecam, film jest po prostu uczciwą rzemieślniczą robotą. Zupełnie nie wiem, dlaczego krytycy ocenili tę pozycję raczej przeciętnie, ale może spodziewali się czegoś innego niż to, na co film zapowiadał się od pierwszej sceny.
Underwater (Głębia strachu), wyk. K. Stewart, V. Cassel, M. Athie i inni, reż. W. Eubank, USA 2020.
Brzmi dobrze!
OdpowiedzUsuńChomik
Absolutnie idealne na nudny wieczór :)
Usuń