piątek, 15 stycznia 2021

Pod wodą nikt nie usłyszy twojego krzyku...

Dobry horror nie jest zły, problem sprawia znalezienie takiego, który nie popełni grzechów śmiertelnych innych filmów tego gatunku. Ostatnio straszliwie drażni mnie takie pozorne kończenie głównego wątku, tylko po to, by po chwili okazało się, że zło przetrwało, a główni bohaterowie są w ciemnej…. wiemy czym. Niesamowicie mnie takie rozwiązanie irytuje, a często je widuję. One shot? Yes, please. Bez serii, początków, możliwości kontynuacji… Nasyciłam się też serialami i po prostu mnie odrzucają.

Trafiła do mnie ostatnio ostrożna polecajka Underwater. Wprawdzie pierwszy rzut oka nie zachęcał, bo główną rolę gra w tym Kristen Stewart, a ja pozostałam na etapie kojarzenia jej z wiecznie zdziwioną Bellą Swan i Królewną Śnieżką, ale koniec końców postanowiłam zachować się niczym nauczyciel wobec blondynki: dać szansę i Kristen, i filmowi.

Historia jest prosta jak konstrukcja cepa. Oto na dnie Rowu Mariańskiego znajduje się platforma wiertnicza, ot, taki odpowiednik spodziewanych już niedługo chińskich baz księżycowych. Ludzie pracują, żyją, wyczekują końca zmiany. Znienacka jednak stacja zostaje uszkodzona przez serię podwodnych wstrząsów, a nasza główna bohaterka, Norah, zupełnie nagle musi podjąć decyzję „Albo ja, albo nikt” i będzie to dopiero początek trudnych wyborów, które przed nią. Pierwotne uszkodzenia stacji przeżywa kilka przypadkowych w sumie osób, jednak nie mogą po prostu czekać na pomoc. Uszkodzone są nie tylko urządzenia komunikacyjne, ale i sama struktura stacji. Trzeba uciekać. Kapsuły ratunkowe znajdują się w stosunkowo bliskiej starszej instalacji, trzeba „tylko” do niej dotrzeć. Przed ekipą zatem klaustrofobiczny spacerek po dnie oceanu… obok walącej się platformy, ton spadającego ciężkiego sprzętu… Bułka z masłem, nawet jeśli ktoś nigdy nie miał na sobie odpowiedniego skafandra, prawda? Jakby tego wszystkiego było mało, jeden z ocalałych wysuwa przypuszczenia, że podwodne wstrząsy wcale nie mają nic wspólnego z płytami kontynentalnymi, a wiercenia naprawdę sięgały głęboko…

Brzmi banalnie. I tak w sumie jest, bo Underwater nie stawia sobie za cel olśnienia widowni epickością akcji, nie chodzi o ratowanie świata czy typowo amerykańskie świetlane postaci, kolejne wcielenia Kapitana Ameryki. Na ekranie po prostu się dzieje, od początku do końca. Nie należy się spodziewać przemiany duchowej bohaterów, męskich rozmów o życiu i śmierci czy długich chwil podziwiania krajobrazu. Jak wspominałam, film jest mocno klaustrofobiczny, doskonale oddano owo uwięzienie członków załogi czy to w skafandrach, czy w stalowych trumnach na dnie Pacyfiku. Nie widzimy zbyt wiele, nie słyszymy zbyt wiele… i choć jak to zwykle bywa, kiedy widzimy ten straszny element w pełnym świetle, trochę śmiać nam się chce, a jednak pod koniec historii łezka się w oku kręci, bo nawiązanie do pewnego klasyka grozy jest cudownie oczywiste.

Nieoczekiwanie odbieram ten film również tak, jak np. zapewne chcieli, by odczytać ich dzieła, twórcy sequeli gwiezdnowojennych – dla mnie ma dość oczywistą wymowę feministyczną. Nie, nie dlatego, że główna bohaterka jest kobietą. Nie dlatego, że wszyscy podziwiają, jaka ona utalentowana, a przy okazji jest piękna i nieustraszona. Nie. Norah jest przerażona, ale walczy o przetrwanie i robi to samo, co inni. Ma może tylko więcej szczęścia niż jej towarzysze. Ale to inna członkini ekspedycji, Emily, wykazuje się hartem ducha kompletnie niespodziewanym. W sytuacji kompletnie podbramkowej potrafi przezwyciężyć strach i słabość, powodowana dosyć oczywistą motywacją. Ta motywacja nie jest jednak wepchana nam w twarz przez narratora, ją dostrzega się w gestach i słowach oraz tym, jak dotychczas pokazywano tę bohaterkę. Uczcie się, twórcy hollywódzkich blockbusterów!

Czy wrócę kiedyś do Underwater? Raczej nie, to film na raz, co nie znaczy, że kompletna strata czasu. Wręcz przeciwnie, jeśli macie ochotę na coś dobrego, choć jednak mało odkrywczego, lubicie kino akcji i bawi Was obstawianie, kto następny zginie, to naprawdę doskonały wybór. Szczerze i uczciwie polecam, film jest po prostu uczciwą rzemieślniczą robotą. Zupełnie nie wiem, dlaczego krytycy ocenili tę pozycję raczej przeciętnie, ale może spodziewali się czegoś innego niż to, na co film zapowiadał się od pierwszej sceny.

Underwater (Głębia strachu), wyk. K. Stewart, V. Cassel, M. Athie i inni, reż. W. Eubank, USA 2020.

2 komentarze: