No i stało się. Ogłoszono przedłużenie Supernaturala o kolejny sezon. Nie wiem, mówiąc szczerze, jak na to
zareagować. Z jednej strony się cieszę, z drugiej naprawdę przypomina się
przebój Perfectu. Bo czy tak naprawdę to dobra wiadomość?
Dzisiejszy wpis ilustrują ulubione cathiowe zdjęcia chłopców w duecie :)
Chłopcy będą radować nasze oczy kolejny rok dłużej. To cieszy,
bo wsparcie estetyczne zawsze się przydaje, a pojedyncze odcinki naprawdę
wysyłają nas w kosmos. Niestety, problem polega właśnie na tych „pojedynczych
odcinkach”. Tak siakoś do sezonu 6 włącznie jestem w stanie nazwać niemal każdy
jeden, mniej więcej wiem, kto gdzie i kiedy. Po szóstym sezonie zaczynam mieć
problem. Siódmy sezon pragnę zapomnieć na wieki (Booooooobbbbbyyyy…), ósmy nie
był zły, pojedyncze pamiętam całkiem nieźle, nie da się ukryć, że głównie ze
względu na pojawiającego się tam wtedy jeszcze guest stara, podobnie z
dziewiątką. Dziesiątka nie istnieje – może poza The Executioner’s Song – i tak, Kartagina powinna zostać
zniszczona, a zabicie Kaina to grzech śmiertelny scenarzystów. Jedenastka…
całkiem dobrze żre, ale ostatnio ma sporo wad, na czele z Mishą w roli
Lucyfera, który tej postaci po prostu nie daje rady.
Jeśli więc przedłużamy taki serial o kolejny sezon, dajmy mu
nową jakość. Nie wymyślajmy przypadkowego villaina z czterech liter, bo nam
nieoczekiwanie sezon przedłużyli (ojej, wcale się nie spodziewaliśmy).
Zaryzykujmy, do cholery, stwórzmy akcję na co najmniej trzy! Najwyżej fani
zostaną z cliffhangerem – nie stanie się tak po raz pierwszy, nie po raz ostatni.
Tak, jestem Browncoatem. Tak, płaczę po Constantine.
Obecnie niby wszystko z siebie wynika, ale tak jakoś na siłę… Nie
wspominając już o idiotycznym rozwiązaniu wątku Znamienia Kainowego, czyli
Ciemności. Która jest równie straszna i wymykająca się prawom euklidesowej
geometrii, co lewiatany… Zieeeeeew.
Dodatkowo, ośmielmy się zabić pewne postaci. Tak, wiem, to Supernatural, tu się nie zna dnia ni
godziny, jednak śmiem twierdzić, że to hasło się jakoś tak zdewaluowało.
Pojedyncze postaci, nawet faworyci fanów mogą ginąć – Charlie czy Kevin (i tak,
nadal nie przepadam za Charlie), ale jeśli chodzi o główną czwórkę, powiedzmy
sobie szczerze – są bezpieczni. A to jest fatalne rozwiązanie. Jasne, to jest
serial o Winchesterach, więc wiadomo, że są nie do ubicia, ale Castiel i
Crowley – z całym należnym szacunkiem i miłością – już są wyeksploatowani jak
cholera i obecnie snują się po ekranie bez sensu. Crowley nie miał dobrze poprowadzonego
wątku od finału dziewiątki, a Castielowi należy się już od siódemki, powiedzmy
sobie szczerze.
Wniosek? Może być fajnie, o ile Carver będzie w stanie
zaryzykować i podjąć jakieś sensowne decyzje. Niestety, nie wydaje mi się – za bardzo
boi się reakcji fanów, choć moim zdaniem, niesłusznie. To trochę jak z Epizodem
VII – niby wszyscy twierdzą, że jest taki świetny, a kiedy poda się na tacy
sensowną krytykę, nie bezmyślny hejt, wszyscy się zgadzają… Pomarudzilibyśmy,
pomarudzilibyśmy (albo i nie), a potem zanurzylibyśmy się w świat drogi, w
świat braci, których takich właśnie pokochaliśmy… Najlepiej z Potworami
Tygodnia!
No cóż, pewnie będziemy oglądać...Hm...Jakoś nie skaczę z radości.I tak,zdecydowanie,jestem za zabijaniem postaci,to lepsze niż ich marnowanie.
OdpowiedzUsuńChomik
Ale zdjęcia to super wybrałaś! Dzięki, miło popatrzeć!
OdpowiedzUsuńChomik
Bo na chłopców zawsze miło popatrzeć :)
UsuńZabijanie postaci wychodziło temu serialowi na dobre... do pewnego momentu. Potem bylo to już czyste marnotrawstwo.
Właśnie się dowiedziałam... I też nie wiem, jak zareagować. Bo jest mocno tak sobie, Castiel i Crowley są zbędni i są chyba tylko po to, żeby działać na nerwy. Amara? Ten wątek jak dotąd jest taki sobie. Brakuje mi też dobrych postaci w tle. Została nam już tylko Jody, ale jak ma się pojawiać w pakiecie z Claire, to lepiej niech się nie pojawia XD
OdpowiedzUsuńNie wiem. Dla mnie to jest zdecydowanie eksploatowanie serialu na siłę.
Carver ma zostać showrunnerem nowego serialu CW. Nie musi to znaczyć, że odejdzie z SPN, ale jest szansa ^^
Karmena
Trzymam macki za to, by cholera ją wzięła na końcu sezonu... nawet jeśli pragnę wielkiego storyarcu...
UsuńNo cóż, może się uda :) w końcu w przypadku Doktora też wydarzyło się niemożliwe - Moffat idzie w cholerę :)
Próbuję wymyślić jakiż to nowy villain, który swoim mrokiem mógłby pobić samego diabła i istotę istniejącą przed Wszechświatem mógłby pojawić się w 12 sezonie i przychodzi mi do głowy wyłącznie pani z dziekanatu.
OdpowiedzUsuńNie, nawet Winchesterowie nie są gotowi na panią z dziekanatu... Pani z okienka na dworcu to chyba odpowiedni przeciwniki.
UsuńAch, też nie wiem, co o tym myśleć. Do każdego kolejnego sezonu podchodzę ostatnio bardziej ze strachem, niż z prawdziwą radością. A strach wynika stąd, że po prostu nie chcę, żeby twórcy swoją irracjonalną chęcią ciągnięcia serialu w nieskończoność, w końcu doprowadzili do tego, że stracę serce do Winchesterów. A kocham ich bardzo i naprawdę wyobrazić sobie nie mogę chwili, kiedy zdecyduję "nie, już nie oglądam SPN bo jest głupi". Czuję, że tracę sympatię do postaci, które kochałam i to mnie także smuci. Bo w sumie nie wkurzam się na bohaterów, kiedy robią coś głupiego, tylko na scenarzystów, którzy "moich" bohaterów nie potrafią dobrze poprowadzić.
OdpowiedzUsuńNo właśnie to jest straszne - świadomość że jak tak dalej pójdzie, to stracimy serce do Winchesterów.. Ja już tracę je do Crowleya...!
Usuń