Sama nie wierzę, ale wychodzi na to, że
kolejna recenzja znowu będzie dotyczyła antologii. Zdecydowanie schyłek roku
obfituje w zbiory opowiadań! Tym razem omówimy sobie Harde baśnie,
kolejną kompilację tekstów grupy Harda Horda. Rok temu
ukazał się ich debiutancki tom, teraz w ręce czytelników trafia równie gruba
książka, tym razem jednak skoncentrowana na baśniach.
Baśnie (a także legendy) są jednak potraktowane
miejscami dosyć pretekstowo, bo użyczają imion czy nazw albo postaci-archetypów
wykorzystanych przez pisarki w sposób zupełnie przewrotny. Zważywszy na to, że
cała Horda skupia się tematycznie wokół szeroko rozumianej fantastyki, a ta od
zawsze jest jedną z cech charakterystycznych dla baśni, próba wydaje się jak
najbardziej uzasadniona, a eksperyment nader ciekawy. Jednakże teksty, które
dostajemy, są baśniami współczesnymi, a pewne schematy pojawiające się w
literaturze czy opowieści ludowej zostaną nierzadko przekształcone w sposób
raczej nieoczekiwany (chyba że jest się czytelnikiem zawsze doszukującym się
dziury w całym). W efekcie kolejne podejścia różnią się od siebie nie tylko
tematyką, ale i formą, co jak zawsze – może być olbrzymią zaletą, ale też i
wadą. Jak wypada to w Hardych baśniach?
Najbardziej baśniowa jest dla mnie opowieść
Marty Kisiel –
Idzie, powtarzał wiatr, choć można też powiedzieć, że to
takie pomieszanie baśni i fantasy. Zaraza, książę, wiedząca oraz ten kwitnący
biały bez… Bardzo silnie widać w tekście konflikt dobra i zła, choć czasami
jedno i drugie ma bardzo zatarte granice. Czyta się równie doskonale i jest to
jeden z moich faworytów w tej antologii. Równie charakterystyczny jest
Demon
w studni Ewy Białołęckiej, traktujący o mocy słowa i wyobrażenia. Tutaj z
kolei odniosłam wrażenie, że mamy do czynienia ze świadomą zabawą koncepcją
mitu – z zaskakującym twistem na zakończenie. Tekst jest niedługi, ale bardzo
dobry, iście magiczny. Baśnią jest również
Białe Aleksandry Zielińskiej,
traktujące ponownie o zarazie, tym razem jednak takiej kojarzącej mi się dosyć
mocno z
Piknikiem na skraju drogi albo i opowieściami czarnobylskimi.
Autorka wspomina o zafascynowaniu
Brzydkim kaczątkiem, ja z kolei widzę
tam echa
Królowej śniegu. Czyta się świetnie, ale przy niektórych
opowiadaniach wydaje się odrobinę… nijaki.
Również na poły fantasy, na poły
baśniowo-legendarne jest opowiadanie Róże św. Elżbiety Agnieszki Hałas,
odwołujące się do postaci św. Elżbiety Węgierskiej, bawiące się koncepcją owego
rozpoznanego cudu, jaki przydarzył się przyszłej świętej. Mamy tu i zaświaty, i
magię, i złego spowiednika… mamy też, a może przede wszystkim, miłość. Szalenie
mi się to połączenie podoba. Retelling pojawia się również w dwóch innych
tekstach. Jeden z nich to Potwór z lasu Martyny Raduchowskiej, skupiające
się wokół postaci Czerwonego Kapturka. Potwór byłby zaskakujący, gdyby
nie fakt, że identyczny motyw pojawia się w serialu Once upon a time i
wystarczyło spojrzenie na imię bohaterki, by odgadnąć, cóż takiego się wydarzy.
Na wszelki wypadek jednak nie napiszę, o co chodzi, bo może tylko ja jestem tak
spaczona, a Wy będziecie mieli niezłą radochę z tego opowiadania. Znanymi z
baśni postaciami bawi się również Aleksandra Janusz w Życzeniu wróżki
chrzestnej, będącym swoistym pokłosiem Shreka, tyle że tutaj Wróżka
Chrzestna jest zdecydowanie postacią pozytywną, ma gołębie serducho i
przedkłada swoją reputację nad dobre samopoczucie. Szczęśliwie ma bardzo
niestandardowego męża, który potrafi o nią doskonale zadbać.
Z racji tego, że do Hordy należą również
autorki znane ze swoich światów urban fantasy, będziemy mieli okazję
poznać kolejne przygody naszych ulubieńców znanych z kart innych książek. Aneta
Jadowska odkurzy nieco postać Dory Wilk w Klątwie Hexenwaldu, cudnie
przewrotnie traktującej o Jasiu, Małgosi i Złej Wiedźmie. Ostrzegam jednak, że
ta lektura sprawi, że odruchowo zaczniemy po całym domu szukać pierniczków –
jakie to szczęście, że miałam jeszcze zapasy sprzed Świąt (co więcej, stanowiły
część tego samego pakietu prezentowego!). W Sześciu koszulkach z łabędziami
Mileny Wójtowicz po raz kolejny zetkniemy się z Sabinką Piechotą, strzygowatą
inspektorką BHP (gorsza mogła być tylko pani ze skarbówki, dziekanatu lub
ZUSu). Binka tym razem będzie musiała odpowiednio zająć się zakładem Wiesława
Kowalczyka, nieoczekiwanie odkrywającego zalety nekrotycznej siły roboczej… W
klimacie UF jest utrzymany również Sen nocy miejskiej Magdaleny
Kubasiewicz. Wiedźma Jagoda, specjalistka od klątw, będzie musiała zająć się
nastolatką będącą pod wpływem zaklęcia Śpiącej Królewny… a wskazówki do
rozwiązania sprawy uzyska, włamując się do Fejsa i wattpada naszej ofiary.
Pretekstowo baśnie traktuje m.in. Anna
Hrycyszyn w Detektywie Fiksie i śmierci w czerwonym pokoju. To bardzo
przyjemny steampunk z wątkiem kryminalnym bazujący trochę na Pięknej i
bestii. Uwielbiam kryminały, a tutaj mamy do czynienia z dobrą zagadką oraz
doskonale nakreślonym tłem i mam cichą nadzieję, że detektyw Fiks doczeka się
własnej książki. Krystyna Chodorowska w Tym, co pośród lodów zabiera nas
na daleką północ, w poszukiwanie legendarnych już stworzeń… Tylko co się
dzieje, kiedy ta legenda staje przed nami we własnej, dosyć przerażającej
osobie?
Duży problem mam z dwoma opowiadaniami. Pierwsze
z nich - Krok przed tobą Anny Kańtoch - wydaje mi się nieco nijakie i
zbyt skomplikowane. Nie do końca rozumiem, o co w nim chodziło, ale nie
wykluczam, że to po prostu moja pospolita tępota. Na pewno jest to tekst w
duchu czysto „kańtochowy” i wiernym fanom autorki będzie się podobał. Drugi z
kolei to Zazula, kukułeczka moja Anny Nieznaj, będący… fanfikiem do Ogniem
i mieczem. I jakkolwiek powieść Sienkiewicza lubię, sama jestem Team Bohun
(zwłaszcza w wydaniu Saszy Domagarowa) i bardzo sprawnie wszystko napisano, wydaje
mi się, że umieszczenie tekstu w tej konkretnej tematycznie antologii tak nie
do końca zagrało. W efekcie wyróżnia się bardzo i może to zostać odczytane
raczej negatywnie.
Całościowo jednak cały zbiór to eksperyment
niezwykle udany. Wielorakość wątków i klimatów, różne traktowanie materiału
źródłowego zaowocowało bardzo zróżnicowanym tomem, stanowiącym doskonałą próbkę
tego, co reprezentują członkinie Hardej Hordy. Harde baśnie mogą też być
doskonałym prezentem np. dla osoby zaczynającej przygodę z fantastyką – mnogość
różnych ujęć i rozmaity emocjonalnie poziom tekstów zaintryguje, a jeśli któryś
z nich znudzi, kolejny zapewne zachwyci. Zdecydowanie polecam!
Harde baśnie, antologia,
wyd. SQN, Kraków 2020.