Przygody Wolhy
Rednej zawsze wywoływały u mnie olbrzymiego banana na paszczy. Lekkie, bardzo
przyjemne, a jednak z konkretną akcją i wywołujące emocje. To idealna lektura
na doła, wciągająca i przenosząca do innego, czasami trudnego świata, w którym
jednak wszystko kończy się dobrze, a my wiemy, że zło zawsze zostanie ukarane.
Dosyć długo zeszło
zanim dotarło do mnie, iż poza Zawodem:
wiedźma, Wiedźmą opiekunką i Wiedźmą
naczelną w Polsce wydano coś jeszcze – Wiedźmie
opowieści. Widać przywykłam do wydań spod znaku Fabryki Słów, choć, głupia,
powinnam jednak spojrzeć na ofertę innych wydawnictw, zwłaszcza tego, wydającego
również inne powieści Olgi Gromyko. Jednak w końcu się udało i tak oto weszłam
w posiadanie nowej odsłony przygód pyskatej rudej magiczki.
Wiedźmie opowieści to zbiór opowiadań, powiązanych ze sobą co
najwyżej dosyć pretekstowo. Oto Wolha wyrusza w lecie na szlak po to, by jak
przystało na porządną wiedźmę pomóc zwykłym ludziom, pozbyć się szumowin, ukarać
tych złych (ale nie w imię Księżyca, to jakby nie ta bajka) i przy okazji
zarobić, bo jako kobieta nowoczesna woli nie być zależna od małżonka, choćby
był nim i sam władca Dogewy. Jedzie zatem od wioski do wioski, stawiając czoła
kolejnym wyzwaniom, czyhającym na niewinnych (i winnych) wieśniaków, a także na
niektóre zagrożone nieco bardziej niesamowite gatunki.
Sporą zaletą Opowieści jest bez wątpienia to, że
opowiadania są stosunkowo krótkie i szybko się je czyta, co zdecydowanie
pomaga, jeśli chcemy pogrążyć się w lekturze, a nie mamy w gruncie rzeczy zbyt
wiele czasu. Wtedy każdy mól książkowy dostaje homeopatyczną dawkę lekkiej
historii, a wszyscy wiemy, że czasami nie jest o to specjalnie łatwo – długie
wciągające teksty, nawet niebędące powieściami, zdecydowanie trudniej odłożyć w
połowie!
Niestety, to
zaleta, ale i wada. Opowiastki o Wolsze są dokładnie tak lekkie i przyjemne,
jak się to pamięta z głównego cyklu, nie mogę się jednak pozbyć wrażenia, że
odrobinę „zbyt lekkie” – ot, taki tekścik, który przeczytamy, strawimy i
zapomnimy już po kilku dniach. Kiedy po dwóch tygodniach próbuję sobie
przypomnieć konkretne wydarzenia, do głowy przychodzą mi może dwa opowiadania.
Zaskakująco, zaledwie jedno z nich dotyczy przygód rudej wiedźmy (Nieproszony gość i może niespecjalnie
odkrywczy, ale twórczo wykorzystany motyw przejścia do innego świata). Ot,
stanowią one kolejne typowe opowiastki fantasy, przyjemne, ale nie
nadzwyczajne. Co innego, jeśli chodzi o składający się z dwóch części ostatni
tekst: Bajka kłamie, poznajcie prawdę!
Pomysł również nie nowy, jako że chodzi o retelling
znanych baśni rosyjskich, ale opowiedziany z typową dla Gromyko fantazją,
której jakby zabrakło przy opowiadaniach o Wolsze.
Czy zatem warto
sięgnąć po tę pozycję? Tak, jeśli lubicie cykl o Wolsze – stylistyka opowieści
pozostaje podobna, choć, jak wspominałam, niewiele nam z tej lektury zostanie.
Są to jednak historyjki lekkie, łatwe i przyjemne, idealne choćby na
nadchodzącą majówkę. Szkoda tylko, że wydawnictwo ewidentnie oszczędza na
korekcie, bo pewnych błędów nie da się przeoczyć.
Olga Gromyko, Wiedźmie opowieści, tłum. M.
Makarevskaya, wyd. Papierowy Księżyc, Słupsk 2017.