piątek, 22 kwietnia 2016

Monotematycznie: o pochodzeniu Ciemności

Od momentu pojawienia się Amary na naszych ekranach i wyjaśnienia jej skomplikowanych zależności rodzinnych, radośnie utożsamiliśmy ją i Boga z licznymi w mitologiach parami boskich rodzeństw, które się wzajemnie uzupełniają, często reprezentując zupełnie inne aspekty czy elementy (żeby daleko nie szukać – Apollo – bóg słońca i Artemida – bogini księżyca). Bóg jako wcielenie Jasności i Amara jako wcielenie Ciemności to dosyć oczywiste zestawienie, zaakceptowane przez nas z całym dobrodziejstwem inwentarza. Czy jednak aby na pewno mamy do czynienia z takim przypadkiem?

Nigdzie nie jest wspomniane, kto tak właściwie jest tutaj starszy, kto młodszy… Nigdzie nie zostało powiedziane, dlaczego Amara została uwięziona przed eonami przez jej braciszka… Wiemy, że rzeczywistość została stworzona przez niego, podobnież jak anioły, czy jednak możemy założyć, że Bóg to wcielone dobro? Patrząc na anioły, niekoniecznie. Patrząc na Stary Testament, bardzo niekoniecznie. Starotestamentowy Pan zdecydowanie dorównuje pogańskim panteonom, jeśli chodzi o stopień żywienia urazy i to, jak ją okazuje. Elementy Ciemności wprawdzie sprawiały, że zombie ludziom zombie, ale tak naprawdę wątek skończył się zdecydowanie za wcześnie, by coś o tym konkretniej powiedzieć. Wiemy, że Ciemność może przemodelować świat, zakładamy, że źle, bo musi być zła, ale… czy na pewno? I tak, kiedy sobie przeszukiwałam różne materiały przed pyrkonową prelekcją, w moje łapki wpadły sobie zwoje z Nag Hammadi, a konkretnie księga O początku świata.

 

Można z niej się dowiedzieć, iż wcale nie musiało być tak, jak to można w licznych mitologiach przeczytać. Wszyscy znamy pierwsze słowa dzieła Parandowskiego – Na początku był Chaos. Otóż według autora tej księgi, by powstał Chaos, by powstała Ciemność, musiało istnieć coś, z czego przeciwieństwo owo się wzięło – Porządek i Jasność. Jasność to również Nieskończony, w domyśle Bóg, z którego domeny, domeny bytów nieśmiertelnych, wypłynęła postać, którą nazwano Pistis Sophia. Ona to stwarza niebo na wzór doskonałej Jasności, którą zna, oddzielające byty nieśmiertelne od ludzi, od tych, których później stworzono. Jasność rzucając cień, tworzy niniejszym Chaos, z którego wyrastają inni bogowie, tacy chociażby jak Zazdrość. W chaosie zrodziła się również materia i trzeba było ją uporządkować. Tu ponownie na scenę wkroczyła Sophia, kreując z niej postać, która miała nad tą materią zapanować, androgynicznego archonta imieniem Jaldabaoth. Tworzy ją jedynie za pomocą słowa, brzmi aż nadto znajomo? Jaldabaoth nie zna swojej Stwórczyni, widział tylko jej oblicze. Jednak kiedy on powstał, ona wróciła do Jasności, a Jaldabaoth rozpoczął swoją działalność – tworzenie nieba i ziemi, oraz synów, dla których stworzył siedem niebios i istoty, mające im służyć – anioły i archanioły…


Prawda, że ciekawa koncepcja? Znając (dawną jednakże) przewrotność scenarzystów Supernaturala, nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się, że Ciemność to nie jest właściwie to zło, którego powinniśmy się obawiać, że prawdziwym czarnym charakterem jest Bóg… To dopiero byłby twist…

4 komentarze:

  1. Nie licz na to! Bardzo ciekawe,ale i tak żałuję,że nie na żywo..

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi się wydawało już wcześniej, że Ciemność nie musi być zła... Raczej obojętna wobec świata, a np. dusze pochłaniała, bo było to jej potrzebne do życia, a nie dlatego, że chce wszystko zniszczyć.
    Ale jakoś nie czuję sympatii do niej, więc nie podoba mi się pomysł, że to ona miałaby być tą lepszą z rodzeństwa :P

    Karmena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się do niej czuć sympatii, bo jest absolutnie obojętnie przedstawiana w serialu. Chyba najlepszy jej występ był w tym kościele, kiedy desperacko usiłowała dotrzeć do Boga... tam było jakiekolwiek uczucie!

      Usuń