niedziela, 12 marca 2017

Komediodramat z ogarami

Kolejny odcinek, który znajduję odrobinę… problematycznym. Z jednej strony historia fajna, czerpiąca garściami z poprzednich lat, pełna dobrych odniesień do mitologii, z drugiej… No właśnie, miałam jakiś dziwny kłopot z klimatem i fanservice’em. Ale do tego zaraz dojdziemy.

Uwielbiam te wszystkie Easter Eggi... Pała Negana mnie rozwaliła na dobre.

Dużym problemem stają się montaże na początku odcinka, teoretycznie przypominające dawne rzeczy związane z tym, czemu chłopcy stawią czoła tym razem, a w praktyce zdradzające już zdecydowanie za dużo. Na pewno miałabym lepszą zabawę przypominając sobie na własną rękę, co właściwie patrzyło na świat w taki a nie inny sposób, a potem piałabym z zachwytu na widok odciskanych w błocie łap, a tak… A tak podano mi to na talerzu, bez najmniejszego napięcia. Jakoś zaczyna mi to trochę przeszkadzać.



Och, te odciśnięte łapy... Cudeńko...

Wspominałam o tym czerpaniu z poprzednich sezonów i to mnie strasznie cieszy. Nie wiem, czy scenarzyści mają jakąś wielką bazę danych z pomysłami i kriczami z dawnych lat, ale oczywistym jest, że ostatnimi czasy zaczęli do tego sięgać jakby częściej i w dodatku naprawdę do edycji z ery Kripkego (chociażby ten przepis Bobby’ego na kule do Kolta z poprzedniego odcinka). Tu mieliśmy trochę nieco młodszych pomysłów, jak choćby cudowny przepis na okulary umożliwiające zobaczenie ogara piekielnego, ale i tak duszyczka mi się raduje i to jak!

Nowe uzupełnienie mitologii to oczywiście stworzenie ogara i tu mam już problem, niczym pan w dresie z trzema paskami pod Żabką w sąsiednim bloku. Panbócek za tym stał? No to się raczej kupy nie trzyma… Ja wiem, że Bóg w Supernaturalu nie jest doskonały, ale dotychczas ogary istniały jako stworzenia asystujące w finalizowaniu kontraktów i zdecydowanie kojarzyły się li i jedynie z Piekłem. Tak, wiem, że Bóg stworzył też lewiatany, ale… no właśnie, kiedy lewiatany wymknęły się spod kontroli, zamknął je w Czyśćcu, a nie wymordował wszystko jak leci. Fakt, że szczenną sukę uratował właśnie Lucyfer oczywiście wyjaśnia te powiązania, ale dla mnie to i tak strasznie na siłę. Plus nie do końca podoba mi się, że ogar poszedł na osobę, która nijak nie powinna stać się jego ofiarą, ale to akurat kładę na karb wyjątkowości Ramsey. Przy okazji, tak się zastanawiam, czy to przypadkiem nie jest jakaś aluzja do niejakiego pana Boltona? :)

Jest to jedno z najładniejszych ujęć, jakie widziałam w tym sezonie - tak ładnie to wszystko widać przez okulary...

Jakby nie było, to daje chłopcom okazję na ponowne zjednoczenie sił z Królem Piekła i… jest dziwnie. Z jednej strony Crowley ogara powinien ogarnąć od ręki, zawołać, gwizdnąć, nie wiem, zrobić cokolwiek, bo nadal nominalnie jest chyba Królem Piekła (choć ja się już ostatnimi czasy nieco gubię). Tak, pamiętam, nie kontrolował wszystkich zwierzątek za czasów chociażby The Devil You Know, ale wtedy nie był władcą. I wtedy nie był również chwilowo Królem Rozdroży, bo go Lucuś z pozycji zapewne usunął po numerze z Koltem. Rozumiem zatem, że musiał użyć Growleya. Tutaj… nie wiem, powinien mieć jeśli nie władzę, to przynajmniej wyczucie… Ta współpraca z chłopakami była jakaś taka wymuszona, bez sensu – niby dlaczego Crowley miałby się w ogóle wzruszyć tym, że się ogar wymknął spod kontroli i morduje? Dlaczego Crowley miałby się przejmować ludzkimi życiami? Aaaa, przepraszam, zapomniałam, że on taka dżedajowa kaczuszka jak ja ostatnimi czasy. Mam wrażenie, że to wszystko było po prostu po to, żeby Winchesterowie mogli mu wreszcie podziękować (a fani domagali się tego już od jakiegoś czasu) i żeby panienka mogła o nim powiedzieć, że jest miły… To naprawdę oglądało się jak kiepską operę mydlaną.


Och, dzięki, Crowley, jesteś przeuroczy...
Och, dzięki, Dean... Nareszcie...


Ooo, mam problem. Duży problem.

Plus, znowu mam problem. Chyba muszę iść na kozetkę. Motyw z Lucyferem spętanym w jego naczyniu jest po prostu genialny, ale… JAK? No jak, do cholery? Już te łańcuchy były problematyczne, nie kupuję odtworzenia boskiego wynalazku, a już teraz naznaczenie każdej komórki ciała Nicka… No nie widzę tego. Aczkolwiek nie powiem, motyw przepiękny i jestem zachwycona. Crowley zawsze przed przeciwnikiem? No chciałabym – ale na razie słowa, słowa, słowa… Jeśli robił to wszystko w tle, jednocześnie siedząc na tronie i pijąc whisky, szlochając za Deanem lub Amarą, no niby ok… ale to takie dopisywanie rzeczy po fakcie i nie do końca mi się podoba.


Och, ta mina Marka Pellegrino. 

Przy okazji – cała ta scena z demonami przed uwolnieniem Lucyfera… Strasznie to było nieklimatyczne, utrudniło mi to odbiór całego momentu. Zresztą, trochę tak mam z całym tym odcinkiem, bo ogólnie był sympatyczny nawet, ale te humorystyczne wstawki znajdowały się w miejscach co najmniej niewłaściwych. Poza epizodem z miłośnikiem teorii spiskowych - to było coś pięknego.

Myślę, że w najnowszej edycji GISHWHES bedzie jakieś zadanie z reptilianami i Królową.

No tak, w Piekle burdel, co zatem w Niebie? Wreszcie mamy pierwsze informacje o tym, że Niebo zaczyna się organizować, przede wszystkim wobec problemu nefilima i nie wiem, czy się cieszyć, bo dotychczas wszystkie próby ogarnięcia anielskiego wątku były spektakularną porażką. Tym razem jednak do gry wraca Joszua – i mam nadzieję, że jest to właściwy Ogrodnik, którego w sumie trochę osób utożsamia z Chrystusem. No, przyznam, że jestem ciekawa, jak to zostanie rozegrane. Nie spieprzcie tego, proszę!

Ten plac zabaw jest strasznie fajnym pomysłem.

Co do wątku Ludzi Pisma, to nie chce mi się nawet o tym myśleć. Nie widzę Deana, który tak ładnie kupuje wszystko, z drugiej może jednak strony, docenił szczerość Sama. Dla mnie to też był bardzo fajny motyw i cieszę się, że standardowo nie ukrywają wszystkiego przed sobą nawzajem, żeby tajemnica ugryzła ich w zad pod koniec sezonu. Zobaczymy, co tutaj się będzie działo…

Frodo, Hobbici... Ludzie Pisma mają fetysz.

Nie jest źle. Problem leży w klimacie, nierównym bardzo. Uwielbiam komediowe odcinki, ale komediowe odcinki niech będą takie w całości albo niech będą lekkim akcentem humorystycznym, a nie pojawiają się wyciągnięte z odwłoka. Poza tym – ładnie.


Supernatural 12x15 Somewhere Between Heaven and Hell, scen. D. Perez, reż. N. Lopez-Corrado, wyst. J. Padalecki, J. Ackles, M. Sheppard, M. Collins i inni.

5 komentarzy:

  1. Na logikę ( co się z rozsądkiem w krzakach chędoży)to Crowley nie powinien takiej potęgi jak Lucyfer utrzymać.Pomysł z runami na naczyniu jest niezły,ale jak?
    I Crowley dał się okraść demonom? Chyba,ze specjalnie tak?
    I Dean niby bokserek nie zmienia?!Jak mogli?!

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  2. Dean bokserek nie zmienia - MmmmmHhhhhmmmmm! 3:) A ja się zapytuje - co to jest GISHWHES?! o.O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://www.gishwhes.com/g_blog/what-is-gishwhes/

      Chomik

      Usuń
  3. A to nie był jedyny hellhound, którego Crowley nie kontroluje? Tylko Lucyfer mógł nad nią zapanować. Może dlatego Crowley im pomógł, chciał zrobić Luckowi na złość???

    Małe a głupie

    OdpowiedzUsuń
  4. Ech, fanservice to zło.

    Ciekawi mnie trochę, co będzie z nefilimem. I to na tyle ; )

    Karmena

    OdpowiedzUsuń