poniedziałek, 28 października 2019

Potopione skarby


Lubicie książki o poszukiwaniu skarbów? Na pewno, w końcu nie bez powodu jedną z najpopularniejszych książek naszego dzieciństwa była seria o Panu Samochodziku, a pozycje Clive’a Cusslera zawsze lądują na liście bestsellerów. To jednak poszukiwania skarbów wyimaginowane, sięgające do zagadek historii, ale przecież nikt nie podniósł Titanica ani nie odnalazł skarbów templariuszy w Polsce… Pewnie, niejednokrotnie czytało się o niesamowitych odkryciach w gazetach, często zupełnie niespodziewanych, bo ten archetypowy rolnik na polu o coś zawadził albo archeolodzy nazwali skarbem trzy kości na krzyż, znalezione na terenie pod autostradę.

Poszukiwania śladów przeszłości nie ma bowiem na ogół w sobie tej awanturniczości i dreszczyku rodem z Indiany Jonesa. To raczej ta żmudna robota z Morderstwa w Mezopotamii, jeśli już jesteśmy przy książkach i filmach. Nadal jednak można odkrywać rzeczy niesamowite i to w miejscach, o których w życiu byśmy nie pomyśleli, że coś można tam znaleźć… Na przykład w Wiśle. W samym sercu Warszawy.

Każdy z nas kojarzy, rzecz jasna, potop szwedzki, o ile tylko regularnie nie zasypiał na lekcjach historii lub języka polskiego. Niewiele osób jednak wie, że poza standardowym plądrowaniem zdobytych ziem, Szwedzi rabowali też rzeczy teoretycznie niemożliwe do zrabowania. Co na przykład? Klatki schodowe, rzeźby, ambony czy chrzcielnice z kościołów, marmurowe posadzki… Po co? Bo Szwecja była niemożebnie wręcz wówczas uboga, więc dokładnie WSZYSTKO stanowiło bardzo cenny łup. W Warszawie ogołocono tak do zera zarówno Zamek Królewski, jak i inną monarszą rezydencję, zwaną wówczas Villa Reggia. Nadal można ją zresztą zobaczyć, wystarczy zajrzeć na kampus UW na Krakowskim Przedmieściu, to pałac Kazimierzowski. Co zrobiono z tymi wszystkimi ozdobami? Załadowano na tratwy i przetransportowano nad morze, korzystając oczywiście z najlepszej dostępnej drogi, czyli Wisły. Tak się jednak złożyło, że dwie z tratew rozbiły się wkrótce po odbiciu od brzegu i zatonęły.


Uratowane z potopu to kronika tych właśnie zagubionych skarbów – poszukiwanych już od XVII w. Król Jan Kazimierz zaraz po zakończeniu wojny pragnął je odnaleźć, częściowo coś tam się udało zlokalizować, ale stosunkowo niewiele. Sprawa poszła w zapomnienie aż do początku wieku XX, kiedy to wysłani w okolice Cytadeli piaskarze znaleźli kilka rzeźb, w tym przepięknego orła. Sprawę zamieciono, bo w interesie carskich władz nie było wskrzeszanie narodowych polskich aspiracji i tak sobie czekała na pasjonata i odkrywcę.

Stał się nim Hubert Kowalski, śledzący losy zaginionych transportów, próbujący ustalić ich lokalizację i je odnaleźć. Książka przybliża nam jego badania, prowadzone tygodniami w Archiwum Akt Dawnych (żadnych fajnych niespodziewanych odkryć w zatopionych studniach!), kilka sezonów bezużytecznych poszukiwań… Aż wreszcie ten triumf absolutny, kiedy szwedzkie łupy zostały odnalezione!

Wszystko opisano wyjątkowo przystępnym językiem, a w dodatku, dla osób jakby mniej historycznych, od A do Z. Autorzy wyjaśnili genezę wojen szwedzkich, najważniejsze wydarzenia, przedstawili osoby dramatu w taki sposób, że człowiek pochłania każdy kolejny rozdział jak powieść sensacyjną. Liczne ilustracje wspomagają wyobraźnię i pozwalają uświadomić sobie, co może okazać się skarbem. Co więcej, przez to, że pozycja omawia całe zagadnienie kompleksowo, łatwo uświadomić sobie, jak skomplikowane są losy rozmaitych łupów wojennych i to, że czasami taki rabunek może doprowadzić do tego, iż w ogóle przetrwają zawieruchy dziejowe.

A to wprawdzie nie skarby, ale takie właśnie rzeczy regularnie wyłaniają się spod wody za każdym razem, kiedy spada poziom rzeki. Dużo gruzu zrzuconego do niej tuż po wojnie, kiedy trzeba było jakoś oczyścić Warszawę...

Lubicie opowieści o poszukiwaniach skarbów? Już ustaliliśmy, że tak! To teraz sięgnijcie po książkę o skarbach prawdziwych, o nadziejach, poszukiwaniach, klęskach i sukcesach. Pozycję, która pomoże Wam zrozumieć, co stało się podczas potopu i że to wcale nie tylko Kmicic i obrona Jasnej Góry. Dołączona w zestawie płyta z filmem bez wątpienia pomoże urozmaicić długie jesienne wieczory…

Marcin Jamkowski, Hubert Kowalski, Uratowane z potopu, wyd. Agora, Warszawa 2018.

2 komentarze: