Kiedy
przeprowadzałam się do Warszawy, znajomi załamywali ręce, mówiąc coś o
brzydocie tego miasta, zabetonowaniu wszystkiego… Jak wiecie, jestem
przewodnikiem warszawskim, więc śmiem się z opinią dotyczącą brzydoty
zdecydowanie nie zgodzić, jeśli chodzi o zabetonowanie… niestety, ostatnio
rzeczywiście wygląda to tak, jakby każdy zakamarek Warszawy miałby być
zabudowany apartamentowcami (bo przecież nie zwykłymi blokami). Mieszkam jednak
w miejscu dosyć zielonym, mam blisko do Wisły, trochę daleko od Centrum, a to
znaczy, że podczas spacerów niejedno mogę wypatrzeć. Zresztą, nie tylko
spacerów. „Dzikie” życie Warszawy ma się całkiem nieźle, nie tylko na moim
Tarchominie (tak, tak, to tutaj latał ten tygrys!), gdzie lepiej w zimie nie
dociskać pedału gazu, by nie wjechać w lochę z warchlakami, ale też w Centrum,
wystarczy tylko zajrzeć do Łazienek, by spotkać nie tylko wiewiórki i kaczki
(choćby mandarynki), ale i sarnę bądź i łosia. Atrakcji takich dostarcza nam
sąsiedztwo Kampinosu.
Wielu rzeczy
jednak nie zauważamy. Nie ze złej woli czy braku zainteresowania, ot, czasami
należy wiedzieć, w którą stronę spojrzeć, zacząć obserwować, a nie tylko patrzeć.
O swoich doświadczeniach z Warszawą dziką pisze Arkadiusz Szafraniec,
sam określający się mianem „ekoisty z zamiłowania”. Powiem Wam, że dawno
nie czytałam tak wciągającej książki, która tak bardzo otworzyłaby mi oczy na
wiele, nie tylko na te wielkie okazy, przecinające mi czasem drogę, a przy
okazji napisanej bardzo lekkim, łatwo przyswajalnym językiem.
Autor zapoznaje
czytelnika chociażby z ptakami obecnymi na terenie Warszawy, opowiadając
również o tych naprawdę ciekawych w raczej niespodziewanych miejscach.
Wiedzieliście, że na szczycie Pałacu Kultury gniazdują sokoły? Ja nie
wiedziałam. Podobno nad Wisłą licznie spotkać można również bieliki. Ale
przeczytamy także o tych nieco bardziej pospolitych: wróblach, sikorkach,
wronach, srokach czy gawronach i ich zwyczajach. O tym, jak adaptują się do
życia w mieście i gdzie najczęściej znajdują pożywienie. Przyznam, że niektóre
nawyki żywieniowe większych skrzydlatych nieco mnie zdumiały i po raz kolejny
przekonały, że natura potrafi być bardzo bezwzględna. Jak łatwo się bowiem
domyślić, większość ptaków wie, gdzie w mieście można sięgnąć po przekąskę:
chociażby w parkach. A jeśli mowa o parkach, to nie sposób nie wspomnieć o
Łazienkach.
A co za
stworzenie jest najczęściej spotykane w Łazienkach? Tak, wiewiórki! Wiewiórcze
mamy muszą się bardzo namęczyć, by ich potomstwo przetrwało w otoczeniu tak
wielu żarłocznych ptaków. Zresztą, nie tylko wiewiórcze! W parku otaczającym
dawną rezydencję króla Stasia przystań znajduje bowiem wiele drobnych i
większych zwierzątek, które przystosowały się bądź próbują się przystosować do
nowych warunków. Często to zaledwie goście, docierający tam znad Wisły,
przelotem bądź spacerkiem, o ile zdołają się przedrzeć.
Wiewióra łazienkowska.
Nasza dzika
nieuregulowana Królowa Rzek i jej brzegi stanowią bowiem raj dla fauny
okołowarszawskiej. Szczególnym powodzeniem cieszą się nie tylko jej praskie i
białołęckie strony, te dzikie, zarośnięte i fascynujące, ale i okolice
lewobrzeżne – kiedy wychodzimy za Żoliborz, do dyspozycji zwierzaków
przeróżnych pozostają przecież lasy Bielański i Młociński. Nic dziwnego, że
można tam spotkać kaczki (te są wszędzie!), mewy czy kormorany, ale i
przemykające się lisy. Zresztą, z tej drogi korzystały także odradzające się
powoli w Polsce wilki. Kto wybrał się niejeden raz na spacer brzegami Wisły,
ten mógł zaobserwować ślady żerowania bobrów, a także miejsca, w których
znajdują się ich żeremie. No i oczywiście dziki! Dziki są wszędzie, ludzie
wchodzą z buciorami na ich tereny żerowania, dlatego w krzakach można czasami
natknąć się na specjalne urządzenia do ich odłowu. Łosie, sarny… wszystkie czasami
pojawiają się na warszawskich ulicach. Warszawa – może i stolica, ale w pełni
zezwierzęcona. Bo przecież są jeszcze nasi ulubieńcy – psy, koty czy choćby
chomiki, które wyrwały się na wolność. A kiedy przychodzi lato, wszystko bzyczy
(ach, te komary!), mieni się w oczach i pracuje skrzętnie!
Tak wygląda pułapka na dziki.
Każdy rozdział to
oddzielna gawęda poświęcona jednemu z elementów fauny warszawskiej. Niektóre z
nich zebrane są tematycznie – znajdziemy choćby części poświęcone Łazienkom,
Wiśle czy Kampinosowi, jednak czasami potraktowane są one zaledwie pretekstowo.
To jednak nie teksty podręcznikowe, nie przeczytamy np. o kaczkach w jednym
rozdziale, by już do tego tematu nie powrócić. Nie. Szafraniec opowiada o
określonych obszarach, biotopach, a przecież wszystkie one ze sobą sąsiadują!
Fascynująca lektura, urozmaicona zdjęciami, wprawdzie czarno-białymi, ale
przecież potrafimy je sobie pokolorować w wyobraźni.
Warszawa dzika to nie tylko pozycja dla osób zakochanych
w stołecznym grodzie, pragnących dowiedzieć się więcej o nietypowych stronach
życia w tym mieście. Gorąco polecam ją także rodzicom pragnącym pokazać swoim
dzieciom świat piękna i życia nierzadko u naszego progu! Jestem przekonana, że
będą zachwycone i nauczą się też tego, co trzeba zrobić, by pomóc go zachować.
Arkadiusz
Szafraniec, Warszawa dzika, wyd. Iskry, Warszawa 2019.
Musi być sympatyczne,dobrze,ze takie rzeczy powstają.
OdpowiedzUsuńRany,jak ja się dziś namęczyłam wieszając kulki dla sikorek..T o..g...się nie chce zaczepiać!
Chomik
A chcesz poczytać? Mogę przywieźć na Fantasmagorię :)
Usuń