Wizyta w Zielonym Jarze to zawsze przyjemność, ale i wyzwanie. Wszakże miasteczko zamieszkuje szalony klan Koźlaczek, a burmistrzynią jest nie kto inny, a jedna z nich. Jeśli jednak uzbroimy się w odwagę, czekają nas niesamowite przygody – wszak z tymi wiedźmami nie sposób się nudzić!
Mam zatem nadzieję, że nie jesteście uczuleni na koty. W
pierwszej historii odegrają one bowiem ważną rolę, przyczyniając się do
uwolnienia Aronii z aresztu – wszak przecież tylko ona przed wyborami mogła
mieć interes w pozbywaniu się rywali do stołka. Oczywiście, zawsze można by napuścić
na komendanta babcię Narcyzę i jej zwariowane kumpele, ale to skończyłoby się
niepotrzebną rzezią. Malina rekrutuje więc dwóch Drzewieckich i wyrusza z
odsieczą, zgłębiając przy okazji tajemnice szafek w sypialniach prominentnych
obywateli miasteczka.
CSI Zielony Jar to mały pikuś przy tym, co odkrywa Malina podczas
wizyty w domu kuzynki. Oczywiście, dwie bliźniaczki w pewnym wieku bywają same
w sobie powodem do przerażenia, ale jeśli dojdzie do tego słodziutki,
przytulasty i krwiożerczy potwór w szafie, sytuacja zaczyna się nieco
komplikować. Nie na darmo jednak w żyłach Maliny płynie krew Koźlaczek.
Pozostaje jedno pytanie: po dobroci czy siłą?
Takich wątpliwości na pewno nie ma ciotka Maliny, Ruta, zajmująca się wyrobem i sprzedażą ceramiki. Pewnego dnia jej sąsiad, parający się tym samym zajęciem, zostaje potrącony przez ciężarówkę, a jego pracownię i sklep wykupuje wyjątkowo niesympatyczny typ, który zaczyna mało subtelną wojnę podjazdową ze swoją rywalką. Oszczerstwa, ceny dumpingowe, a co gorsza – niszczenie kwiatów doniczkowych – stają się przyczynkiem do nadchodzącej katastrofy. W końcu Ruta to Koźlaczka z tajemnicą!
Może nawet okazałaby się straszniejsza niż babcia Narcyza?
Nieee, jej wraz z bandą Harpii nie powstrzymałoby nawet tsunami, a kiedy
wszystkie wyruszają na misję, biada temu, kto próbowałby im przeszkodzić! W
końcu odnajdują bowiem poszukiwaną od lat znajomą, która ukrywała się przede
wszystkim przed nimi do tego stopnia, że znalazła schronienie w mieście
całkowicie pozbawionym magii. Co się wydarzyło i co jeszcze się wydarzy? No
cóż, na pewno będzie bardzo wybuchowo, w końcu to babcia et consortes!
Rodzinny sabat przydaje się również wtedy, gdy przez pomyłkę
(bo przecież nie przez brak okularów!) członkini rodu zamówi pięćdziesiąt kilo
przedmiotów lekko nieprzyzwoitych. Choć, rzecz jasna, nie obejdzie się bez
wizyty w siedzibie wszelkiego zła, urzędzie celnym.
Historie o Koźlaczkach są, jak
już kiedyś wspominałam, balsamem na zbolałą duszę. Ciepłe, pogodne, a
zarazem czarowne i szalone opowiadania stanowią doskonałą lekturę na długie
zimowe wieczory - ze szklanką dobrej herbaty czy kakao wchodzą najlepiej.
Zwariowany klan poradzi sobie w każdej sytuacji magicznej – i nie tylko. I
właśnie owo „nie tylko” stało się dla mnie przy tym tomie największym
problemem. Wiecie, że uwielbiam kryminały, a urban fantasy tym gatunkiem
stoi, lecz mam wrażenie, że w Dopóki mu się ucho nie urwie mariaż
potężnego przestępstwa i historii o małej mieścinie nie wyszedł najlepiej – za duży
kaliber, a mieszanie do wszystkiego CBŚ sprawiło, że niewiara spadła mi z
kołka.
Jest to chyba jednak jedyna poważna wada zbioru. Cuda
Wianki bawią, miejscami do łez. Idealna lektura dla kogoś spragnionego
odrobiny magii i normalnej „nienormalnej” rodziny, której uroku dodają cudne
jak zawsze ilustracje Magdaleny Babińskiej.
Aneta Jadowska, Cuda Wianki, il. M. Babińska, wyd.
SQN, Kraków 2022.
Ojej,jak fajnie!! Chomik
OdpowiedzUsuńSą mega!
Usuń