Urban fantasy, jak sama nazwa wskazuje, jest głównie urban, akcja powieści z tego gatunku rozgrywa się raczej na terenie rozmaitych miast, które najczęściej posiadają magiczne enklawy – tak jak choćby w przypadku Wilczej Jagody Magdaleny Kubasiewicz czy Thornu Anety Jadowskiej, a także wielu wielu innych. Jednak przecież magiczne przygody mogą rozgrywać się również na wsi – w końcu cóż bardziej naturalnego od wiejskiej mądrej baby, zaklinaczki, szeptuchy...
Chociaż idealną liczbą do utworzenia sabatu wydaje się trójka, czwarta wiedźma na doczepkę to wszak nic złego, jeśli dysponuje odpowiednią mocą! Taką dosyć nieoczekiwaną kombinację tworzą cztery panie z Dechowic: Lucyna, Elżbieta, Mirka i Michalina. Na pierwszy rzut oka wydają się zwyczajnymi mieszkankami miejscowości, gdzie ptaki zawracają ,a asfalt na noc zwijają. Mają rodziny, a jeśli nie dysponują pomocnymi wnukami, to przynajmniej przydatnymi szwagrami, z którymi można nie tylko pić przy oblężeniu Sewastopola. Część wprawdzie wydaje się specyficzna, a w dodatku nieco terroryzuje okolice, ale w końcu kogo nie przeraża teściowa, gdy zjawia się na progu bez zapowiedzi, cała zaaferowana. A że w pobliżu rozgrywa się dużo interesujących wydarzeń... No cóż, przecież to normalne, że w lecie much jest od groma i ciut ciut, i wcale nie ma to nic wspólnego z plagami egipskimi! Pożar i nieoczekiwane gangsterskie wizyty w tym samym czasie, kiedy w okolicy odbywa się zlot miłośniczek medycyny naturalnej? No bywa, w końcu wiosny mamy teraz bardziej suche niż onegdaj...
Przygody czterech wiedźm z założenia miały być zabawną, swojską
odpowiedzią na coraz bardziej popularne, wspomniane już urban fantasy,
ale tutaj jedna rzecz autorowi wyjątkowo nie wyszła – chodzi mi o ową
zabawność. Ilekroć tekst ma być leciutki i dowcipny, nudzi do granic możliwości
(Muchostwórca). Przyznam, że w pewnym momencie chciałam już książkę
odłożyć, ale postanowiłam jej dać jeszcze jedną szansę. I bardzo dobrze, bo w
przypadku potraktowania tematu poważnie jest bardzo dobrze (Dwieście
lat, niech żyje nam!). Jeśli przejdziemy do porządku dziennego nad owymi
niespecjalnie śmiesznymi wstawkami, pomysły i sam obraz współczesnej wsi
okazują się naprawdę zacne. Podobają mi się zwłaszcza postaci drugoplanowe, na
czele z Irkiem i Antkiem, a także walniętym Jankiem, które wprowadzają elementy
komiczne w sposób absolutnie niewymuszony, zupełnie naturalny. Jeśli autor zrezygnuje
z „uwędrowyczowywania” przygód wiedźmiego kwartetu, a powstanie kolejna część jego
przygód, sięgnę po nią z dużą przyjemnością.
Piotr Jankowski, Wiedźmy z Dechowic, wyd. Initium, Kraków
2022.
Trochę Ci luźny monolog wyszedł,ale miły,jak zwykle.No to nie wiem,może mi w ręce wpadnie.Chomik
OdpowiedzUsuńKolejna pozycja do pożyczenia :)
Usuń