Pamiętacie jeszcze Przetainę, krainę próbującą się podnieść po bliżej nieokreślonej katastrofie, która wymazała rozwinięte cywilizacje z powierzchni ziemi? Pozostali przy życiu potomkowie tamtych nieszczęśników próbują przywrócić swoim państewkom dawną świetność, czerpiąc z rozmaitych zapisków i odkrywając tajemnice przeszłości. Próbują też przetrwać, co nie zawsze jest łatwe, zwłaszcza w obliczu wielu nieoczekiwanych, a także bardziej przewidywalnych zagrożeń. W końcu nie od dzisiaj poszczególne narody próbują się wzajemnie powybijać...
Skończyliśmy Przetainę w momencie, gdy wysłana przez kapłanów drużyna dotarła do swojego celu, umożliwiając nawiązanie nowego sojuszu. Teraz jednak wracamy do Tess, gdzie pozostały ich rodziny, a zwłaszcza Ast, młodszy brat odważnego Dave’a. Choć nie do końca sprawny fizycznie, potrafi szybko myśleć i dobrze kombinować, ma także doskonałe stosunki z kapłanami, którzy bardzo mu ufają. A taki zaufany człowiek jest bardziej niż potrzebny, bo oto okazuje się, że zagrażający Tess od dłuższego czasu Węże są już coraz bliżej zaatakowania miasta – i to nie tylko frontalnie. Choć niespodziewanie w domu pojawiają się nasi znajomi bohaterowie z bardzo dobrymi wiadomościami, wychodzi na jaw, że kryzys nadejdzie zdecydowanie szybciej, niż wszyscy się spodziewali. Tylko czy nie jest już za późno?
Przyznam, że sięgnęłam po Okiść, nie odświeżywszy
sobie poprzedniej części, i miałam pewne obawy, czy nie okaże się, że jednak
muszę do niej wrócić (tak dużo książek, tak mało czasu). Nie. Świat Przetainy
nie należy do specjalnie skomplikowanych i chociaż Andrzejowi udało się uniknąć
pewnych nudnych fragmentów przypominających czytelnikowi, co się poprzednio
wydarzyło, szybko sobie wszystko przypominamy. Bo też umówmy się – powieści z
tej serii to po prostu bardzo przyjemne czytadła, przepełnione wywodami
historyczno-społecznymi, nieprzeszkadzającymi jednak tak, jak w poprzednim
tomie. Również bohaterowie wydają się nieco bardziej sympatyczni – szczęśliwie pisani
w nieco odmienny sposób niż poprzednio – mniej tu jakby „robertostormizmu” i
mimo wszystkich perypetii czujemy na końcu optymizm, nadzieję na to, że za rogiem
kryje się rozwiązanie i odpowiedź na wszystkie problemy. Niemniej – nie
odczuwam wybitnej konieczności dowiedzenia się tego, co będzie dalej, podobnie
zresztą, jak w przypadku poprzedniego tomu. Ot, można potraktować to jako
zamkniętą całość i może tak byłoby zdecydowanie lepiej...?
Okiść może nie jest dziełem wybitnym, ale jeśli lubi
się gawędziarski styl Pilipiuka, ta opowieść zapewni nam przyjemne kilka
godzin. Pamiętajcie jednak, że to zdecydowanie typowy „ciąg dalszy”, więc nie należy
poń sięgać bez znajomości części pierwszej, ale jeśli go nie znacie –
sięgnijcie i po niego. To dobry sposób na przyjemne spędzenie długich wieczorów,
które się właśnie zaczynają...
Andrzej Pilipiuk, Okiść, wyd. Fabryka Słów, Warszawa
2024.
Chyba nawet mi się lepiej czytało niż I cześć.Chomik
OdpowiedzUsuń