poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Smutno mi, Panie... I się boję.

Hmmm, to był całkiem dobry odcinek. Wielka szkoda, że dostajemy dobre kawałki głównowątkowe tak późno, prawie na końcu sezonu! A naprawdę jest, jak widać, co poruszać!

 Pudło Wertera? No cóż, przynajmniej widz nie cierpiał podczas oglądania jak cierpiałam podczas czytania wiadomej powieści Goethego.

Przede wszystkim absolutnie oczarował mnie główny wątek. Tyle już czasu jesteśmy w sumie zanurzeni w mitologii Ludzi Pisma, a większość z tego to archiwa w Bunkrze i sam Bunkier. Oczywiście, odkrywanie ich sekretów służy najczęściej, niestety, jako deus ex machina, bo skoro tak długo zbierali pewne informacje, to na pewno mają ich po kokardki. Ma to swoje zalety, dotychczas nie jest aż tak nadużywane, ale... Trochę skrzywiłam się na rewelację, że niezbędne do odczytania Księgi Przeklętych zapiski posiadają oczywiście Ludzie Pisma. Pytanie tylko, czy to jest ten potężny artefakt, który chciała odzyskać Rowena od Olivette. Zważywszy na zabezpieczenia, jakimi był obwarowany, nie jest to wykluczone... Bardzo ucieszył mnie powrót do postaci Cuthberta Sinclaira, bo jego jednorazowy występ w Blade Runners to było dla mnie zdecydowanie za mało. Taki malowniczy villain! Ekscentryczny i pomysłowy! 

 Przyjemna była ta podróż w czasie... Swoją ścieżką, ciekawe, czy kiedykolwiek dowiemy się, jak wielu Ludzi Pisma tak naprawdę liczyła sobie obsada Bunkra.

Wreszcie dowiadujemy się, dlaczego czarnoksiężnik został wykluczony z grona Ludzi Pisma i ludzkości pozostaje tylko się cieszyć, że Crowley’owi nie udało się swojego czasu go zlokalizować, bo – jak wiadomo – bywa bardzo przekonujący, a z wiedzą Sinclaira dużo ciekawych rzeczy mógłby zdziałać... Niestety, jego słowa o Ludziach Pisma – „Damn snobs. Bunch of librarians, if you ask me”, są smutnie prawdziwe. Wiadomo, że potrafili walczyć z nienazwanym i potrafili złożyć ofiarę z życia, większość z nich jednak, w okresie poprzedzającym masakrę, była raczej zachowawcza. Chociaż, oczywiście, nie da się ukryć, że metody pana Sinclaira były rzeczywiście drastyczne. Tak czy siak, naprawdę liczę na to, że poznamy więcej mrocznych sekretów państwa uczonych. Tylko... dom? Naprawdę? Ja wiem, że nie sądzili, że zostaną nagle sprzątnięci z powierzchni ziemi, jednak ten pomysł wydaje mi się raczej niespecjalnie mądry... Mało to jaskiń albo innych potencjalnych kryjówek, które (jak zakładam) nie zostaną zlicytowane za zaległości podatkowe?

Straszliwie smuci mnie to, w jakim kierunku podąża wątek Sama. Jasne, od początku tego sezonu wiemy, że nie cofnie się przed niczym, by tylko dotrzeć do swojego brata i by go ocalić, jednak tym razem jego podświadomość rzeczywiście bardzo ładnie zdiagnozowała problem – „What's another human life to you? Anything's worth it, as long as you two make it out alive. You think Dean is a loose cannon? You’re the reckless one!” Problem nie dotyczy tylko przypadkowego ludzkiego życia. Nawet rodzina, o którą przecież Winchesterowie tak walczą, nie liczy się, jeśli w grę wchodzi ocalenie jednego brata przez drugiego. Tak, Adamie Mulligan, spoglądam w twoją stronę. Boś nadal w Piekle... Ani na chwilę nie zaskoczyła mnie zgoda Sama na warunek Roweny: zabicie Crowleya, bo powiedzmy sobie szczerze, to właśnie Sammy jest bardziej racjonalny jak chodzi o to, co powinni z Królem Piekła zrobić. Nie jest w jakikolwiek sposób związany z nim nawet cieniem czegoś, co można byłoby określić jako wzajemna zależność, czego nie da się jednak powiedzieć o Deanie. Cena, jaką Sammy’emu przynajmniej teoretycznie przyjdzie zapłacić za zdjęcie klątwy, jest dla niego niczym. Przynajmniej w jego własnym mniemaniu.

 Beauty Sleep Roweny mnie rozłożył na łopatki.

Bo my widzimy podróż młodszego Winchestera ku zagładzie, ku potępieniu, w przeciwieństwie do jego brata całkowicie z własnej woli. On jest naszym potworem tego sezonu, wychodzi z niego ta bezduszność, którą mieliśmy okazję poznać w pierwszej połowie sezonu szóstego. Liczy się tylko jego brat, nieważne koszty i konsekwencje. Jeśli musi zawrzeć pakt z najbardziej niebezpieczną wiedźmą, jaką spotkali, so be it. Jeśli w grę wchodzi ofiara życia, so be it. Zachariasz miał jednak rację – „when the heat gets hot, they're not gonna give a flying crap about you. Hell, they'd rather save each other's sweet bacon than save the planet.” Ponownie mamy do czynienia z samonakręcającą się spiralą I nagorsze jest to, że w tym punkcie sezonu mam ponurą świadomość tego, że cokolwiek się wydarzy, nic nie zmieni samowego zdania I postępowania. Pytanie tylko, kto i jak się na nim za to zemści. Może Rowena, wykiwana wręcz koncertowo? No cóż, zobaczymy... Przykre jednak jest to, że oni się nigdy nie nauczą.

 Sam jak zwykle wygląda uroczo cierpiąc.

W przeciwieństwie do wyczynów Sama, Dean nagle awansował na najbardziej rozsądną postać serialu. Powiedzmy sobie szczerze – wybór miejsca, w które zaprowadziła go jego podświadomość, jest nieprzypadkowy, dokładnie tak, jak powiedziała iluzja Benny’ego. Czyściec, jak sam Dean kiedyś przyznał, jest prosty i nieskomplikowany – po prostu walczysz i walczysz. Nie musisz szukać zdobyczy, ona przyjdzie sama. Zabij lub zgiń. Chociaż w tym sezonie widzę w Deanie więcej niż dotychczas, powiedzmy sobie szczerze – chłopak nie jest specjalnie skomplikowany, dla niego liczy się praca i brat. Dodatkowo, teraz praca i żądza zabijania jest dodatkowo podkarmiana przez Znamię, które daje mu niezłego boosta do umiejętności – pamiętacie jak Bobby był pod wrażeniem, kiedy w Mystery Spot Sam sam zabił całe gniazdo wampirów? Dean jednak, podobnie jak Kain w ubiegłym sezonie, kontroluje się, choć nie jest to zapewne łatwe. No dobrze, próbuje się kontrolować, bo pamiętamy jakże malowniczą rzeźnię w The Things We Left Behind. Dean stara się myśleć racjonalnie i walczyć. Czyli gdzieś tam w tle mamy tę postawę sprzed zabicia Kaina, sprzed The Executioner’s Song... I mam szczerą nadzieję, że tam zostanie, bo co jak co, ale Dean będzie potrzebował wszystkiego, co ma, by ogarnąć swojego brata. 

 Nie jestem fanką Benny'ego, ale nie powiem, uroniłam łezkę, gdy Dean znowu został zmuszony do zabicia swego przyjaciela.

Bo pod koniec odcinka padają słowa, o których my pamiętamy cały czas podczas oglądania, natomiast bracia zapominają o tym, kiedy tylko scenarzystom jest wygodnie – „We are stronger together than apart.” Sam oddałby życie podczas próby otworzenia sejfu, gdyby nie było tam Deana. Jednak ta uwaga jest rzucona na próżno – młodszy Winchester nadal będzie utrzymywał wszystko w sekrecie... Niestety.

 "Two of us against the world."

Ciekawi mnie, w którą stronę to pójdzie... Wprawdzie nie należę do osób panikujących obecnie, że Sam zabije Crowleya, bo przecież Mark Sheppard po zakończeniu kręcenia sezonu podziękował ekipie za cudowną współpracę, ale zaczynam się zastanawiać, co oni właściwie planują. Powiem tylko, że mam dość powrotu do sekretów, idiotycznych sekretów, mam dość Roweny i mam dość kręcenia się w kółko... Boję się bać...
 
 A na koniec uroczy widok: Rowena na łańcuchu.

Supernatural, 10x19 The Werther Project, scen. R. Berens, reż. S. Pleszczynski, wyst. J. Padalecki, J. Ackles, R. Connell, K. Smith i inni.

12 komentarzy:

  1. Ano, bardzo fajny odcinek. I Rowena w miarę znośna, gdy nie popisuje się przed synkiem.
    Sam ma szansę zrobić to, co od dawna zapowiadał, i w co Crowley już chyba przestał wierzyć. No to się zdziwi ^^ Nie mogę się doczekać miny Crowleya, gdy wpadnie na rozjuszonego Łosia :) Bo zakładam, że z Królem się jednak pożegnamy. O ile bardziej wolałabym pożegnać tępawego aniołka Castiela -.-
    Sam teraz wykiwał Rowenę, ale Ruda cóż, na pewno nie odpuści i spróbuje jakoś się zemścić. Inna sprawa, że nie bardzo miał wybór, z taką sojuszniczką trzeba bardzo uważać.
    Bezduszny Sam... so sexy <3
    Dean chyba napędzany jest Znamieniem, skoro w pojedynką rozwalił 6 wampirów... ale się kontroluje. I mimo wszystko, nie chce już zabijać. Wcześniej, w konfesjonale, żałował niektórych decyzji w życiu. Ciekawe, do czego to doprowadzi. Może na koniec serialu Sam zginie, a Dean, zamiast go ratować, zrezygnuje z łowiectwa i zamieszka w uroczym domku, ze śliczną żoną i dziećmi? Chciałabym, żeby tak było, ale Sam też powinien żyć i kogoś sobie znaleźć...
    Dean jest bardzo rozsądny, podziwiam jego samokontrolę. Oj, znów będzie braterska drama, gdy prawda wyjdzie na jaw...
    Główny wątek bardzo ciekawy, miło dowiedzieć się więcej o MoL.
    Robi się ciekawie... ale czemu dopiero teraz? :/

    Cathio, widziałam Cię z daleka na Pyrkonie XD

    Karmena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może się kiedyś zobaczymy na żywo?

      Chomik

      Usuń
    2. Widziałaś z daleka i nie podeszłaś? :( Buuuuuu :(

      Właśnie też mnie to przeraża - Rowena bywa znośna. Inna sprawa, że bywa znośna jako iluzja, więc nie ma co się nastawiać :D

      Nie wiem, czy Crowley da się zaskoczyć. Myślę, że będzie się tego typu ruchu spodziewał, przynajmniej jeśli wróci do standardowego crowleyizmu. Oby!!!

      Dean jest napędzany znamieniem, bez dwóch zdań.

      Usuń
    3. Aj, był tłok przy Twoim stoisku i pomyślałam, że przyjdę później. A później już całkiem się zamotałam i w końcu opuściłam Pyrkon wcześniej niż chciałam :(

      Może zobaczymy się na następnym konwencie? : ]

      Chomiku, Ty też tam byłaś?
      Następnym razem musimy się jakoś umówić :)

      Karmena

      Usuń
    4. Staram się być na Pyrkonie,Polkonie,Falkonie.Przyjeżdżam średnią wieku zawyżyć.:)

      Chomik

      Usuń
    5. Obie zawyżamy średnią wieku :D

      Tłok przy stoisku był w sumie zawsze, bo to bardzo malutkie stoisko było. Pyrkonowe ceny za większe naprawdę powalały!!!!

      Oczywiście, że się musimy spotkać! Ja w sumie w tym roku jeszcze na pewno Falkon i Serialkon.

      Usuń
  2. A mnie już naprawdę męczy postawa Winchesterów. Oczywiście, oni zawsze byli ze sobą uwiązani emocjonalnie, ale...ktoś jeszcze pamięta takie ładne hasło 'saving people, hunting things'? Mnie już nawet nie chodzi o to, że Sam i Dean poświęcą cały świat w pizdu, byle tylko uratować się nawzajem (choć jak sobie przypomnę Swan Song...ech...) - ja obecnie mam wrażenie, że oni naprawdę robią to, co robią tylko dlatego, że nie znają innego sposobu na życie (do normalności się nie nadają), a nie dlatego, że chcą komukolwiek pomagać. Dawno, dawno temu bracia mieli siebie nawzajem i chęć, by ratować innych - obecnie mają siebie nawzajem, siedemdziesiąt osiem wizyt u terapeuty w plecy i kompletnie w nosie, czy ich działania w jakikolwiek sposób odciskają piętno na życiu innych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakie "saving people"? Nie mam złudzeń, oni już o tym dawno zapomnieli. Liczą się tylko Winchesterowie... ech...

      Siedemdziesiąt osiem wizyt w plecy? zróbmy z tego siedemset siedemdziesiąt osiem i będzie bardziej zgodne z prawdą :)

      Usuń
  3. Bardzo ucieszył mnie powrót do postaci Cuthberta Sinclaira
    Uch, mnie przyprawił o takie przewracanie oczami, że mało mnie z fotela nie wyrzuciło. Wzywają typa na dywanik, a on siedzi rozwalony like a boss i cedzi, że nie mają wizji, nie to co on, nad poziomy wylatający. A wysokie grono, wielka kapituła, czy co tam, robi urażone miny, bo nie wie co powiedzieć. To kto tu się w końcu przyszedł tłumaczyć po narozrabianiu? Szkoda, że go jeszcze nie przeprosili za zawracanie SzanPanu głowy...

    Przyjemna była ta podróż w czasie...
    Świetne było przejście od retrospekcji przez magnetofon z powrotem do Sama w jednym ujęciu. :)

    Ogółem cały wątek Werterowego Pudła wydaje mi się wydumany na siłę, ale podobało mi sie wykonanie. W tym Dean. To jest podejrzane, powiadam wam, już od trzech odcinków Deana piszą lepiej niż ustawa przewiduje... Za to Sam, argh. (Widzicie? Potwierdza się to z długością włosów! Jak Sam w tym sezonie przyciął, z miejsca zgłupiał, a Dean odwrotnie.)

    Ani na chwilę nie zaskoczyła mnie zgoda Sama na warunek Roweny: zabicie Crowleya
    Łee tam, ja liczyłam, że zażąda czegoś, co go naprawdę będzie kosztowało. :D To, to mogła dostać w promocji, w zamian za receptę na jej szampon...

    chłopak nie jest specjalnie skomplikowany, dla niego liczy się praca i brat
    Przynajmniej wiadomo, co... (Przy czym, hej, jemu się to właściwie nie zmienia od początku). A z Samem to ja już dawno nie mam pojęcia, czego on właściwie w aktualnym punkcie by chciał i jakie ma motywacje. Stanford!Sam był zrozumiały, próbujący powstrzymać Apokalipsę Sam był zrozumiały, nawet próbujący zamknąć Piekło był mniej więcej zrozumiały, a teraz już cholera go wi. To jest, poza odMarkowieniem Deana, ale to doraźny cel, a nie ogólna motywacja.

    Ale też chcę wiedzieć, co będzie dalej. :)

    [spam mode on] Trochę więcej jak zwykle u mnie. [/mode off]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie się właśnie to u niego podobało... Cuthbert był irytującym bucem (jak najbardziej w znaczeniu krakowskim) i cieszę się, że nikt z niego nie robi niezrozumianego geniusza. Znaczy widać, że geniuszem jest, ale... bezlitosnym sukinsynem.

      Deana w ogóle zawsze pisali lepiej, choć też jest jako ta chorągiewka na wietrze... Choć oczywiście istnieje opcja, że Jensen to lepszy aktor :D

      Patrz, ja chcę jej farbę do włosów!!! :)

      Usuń
  4. Odcinek całkiem fajny, coś się działo i było wciągające.Szkoda mi było tej dziewczyny/kobiety - cała jej rodzina zginęła z powodu tego dupka.
    Wątek Werterowego Pudła był efektowny-dwaj Ludzie Pisma mieli rozcięte nadgarstki i bracia rozcinają sobie ręce.Powrót do Czyśca i Benny'ego był niezły-tak, prawdziwy Benny by tego nie powiedział.
    Rowena w łóżku była fajna, a Sam naprawdę ma ładne włosy.I co, tak głupio dała się uwięzić człowiekowi? To co to za wiedźma?!
    Nie, takiego głupstwa jak zabicie Crowleya chyba nie zrobią?!

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądzę, by zabili Crowleya, ale kto ich tam wie... tyle głupot już zrobili...

      Sam ma ładne włosy, oj ma...

      Usuń