Wielu znajomych zachwalało antologię Neolegendy krakowskie. Wprawdzie mam już trochę dość zbiorów opowiadań (o czym dobrze wiecie), ale niektórych rekomendacji po prostu nie da się zlekceważyć i tak oto weszłam w posiadanie tego tomiszcza (w dodatku w twardej oprawie!).
Książkę otwierają wstępy... Tak! Nie jeden,
nie dwa, ale dokładnie osiem, napisanych nie tylko przez literaturoznawców (w
tym zmarłego niedawno, wiele poważanego w fandomie, Mirka Gołuńskiego), ale
także autorów piszących teksty o takim klimacie, tworzących opowieści będące
nowymi legendami, a przynajmniej mające szansę takimi się stać. Wstępy
zawierają nie tylko wyjaśnienie samego pojęcia (zresztą bardzo – moim zdaniem –
pobieżne), ale też skupiają się na tym, co obecnie wydaje się legendarne i jak
w nowych czasach owe legendy się tworzą; jak najprostsze rzeczy prowadzą do
powstania tego rodzaju opowieści i wreszcie jak niewiele trzeba, by taką
wykreować (jestem przewodnikiem, coś na ten temat wiem). Legendy pomagają nam
oswoić dane miejsce, uczynić go swoim, nadać mu głębszego tła. I nie, nie są
tylko opowieściami z odległej przeszłości, powstają cały czas, niemal na
naszych oczach...
Antologia zawiera 15 opowiadań, mnóstwo
lektury, pozwolę sobie zatem pokrótce je wymienić. I tak zbiór otwiera tekst
Pawła Majki, Materiam superabat opus, nawiązujący do znakomitego
krakowskiego architekta, Teodora Talowskiego. To osadzona w alternatywnej
rzeczywistości opowieść o ocaleńcach z zagłady i ich wspomnieniach o mieście, o
przeszłości, którą pozostawili za sobą, wreszcie o duszy danego zapomnianego
świata. Szarkań Lecha Baczyńskiego koncentruje się na przeszłości, z
której utkano niejedną legendę: historii Jadwigi Andegaweńskiej (znacie tę o
stópce?), wzbogaconej o pewne fantastyczne elementy (i masakrycznie zastosowany
współczesny język bohaterki przy stylizacji wszystkich pozostałych – uch, ależ
mi to przeszkadzało przy czytaniu!). Katarzyna Ophelia Koćma snuje opowieść o Alei
Gąsienic. Poznajemy w niej Edgara Krukowskiego, zjawiającego się w
Krakowie, by objąć spadek po nieznanym krewnym i odkrywającego coś bardzo
niesamowitego na temat okolicy, w której znajduje się odziedziczony dom.
Kompletnie inny klimat przywołuje Michał Tomczyk, przedstawiając w tekście I
jeden dzień dłużej apokaliptyczną wizję końca świata z drobnymi
przeszkodami, związanymi z pewnymi wydarzeniami z przeszłości.
Inna królewska historia to opowiadanie O tym, jak król Zygmunt przeniósł stolicę do Warszawy, acz
jego bohaterem nie jest monarcha, a niejaki (znany skądinąd fanom fantastyki)
Michał Sędziwój. Poszukiwania odwiecznego sekretu transmutacji prowadzą nas w
różne zakamarki Europy i wikłają w niejedną awanturniczą przygodę. Olga
Niziołek w Miastowymiarach krótko, acz treściwie przedstawia świata
widziany z kilku perspektyw i historię pewnego ruchu oporu. W niewesołym Smokołapie
Adam Groth przydaje naszej rzeczywistości magicznych elementów w postaci
niecodziennych szkodników – wszak bohaterowi w piwnicy zalęgł się smok!
Niesamowite stworzenia pojawiają się także w Czasie mamutów Agnieszki
Bar, opartej na faktach opowieści o odkryciu dokonanym pod kopcem Kościuszki i
jego niesamowitych konsekwencji. Także Kazimierz Kyrcz Jr. opisuje pewne
niespotykane stworzenia, zabierając nas na spotkanie z dość nietypowymi
mieszkańcami miasta w Żywych skamielinach.
Do kolejnej legendarnej historii (i pewnej
teorii spiskowej) nawiązuje Paweł Dybała w Zaklinaczu świata i szumu,
prowadząc nas nie tylko na szczyt wieży Kościoła Mariackiego, ale także
przenosząc się w przeszłość wraz z hejnałem. Nieco bardziej przyziemna Legenda
o Sławku Popromiennym Krzysztofa Rewiuka to zapis kilku miesięcy z życia
młodego chłopca, przywołujący klimat lat 80., czasy marzeń o gumie do żucia i
obaw po katastrofie czarnobylskiej. Wszystkie grzechy Walerii Schulz
wyliczone przez Anetę Pazdan prowadzą nas prosto w bardzo mroczne zakamarki
ludzkiej duszy, zrodzone z krakowskiej legendy. Schody Izabeli Grabdy
także nawiązują do opowieści związanej z kościółkiem św. Wojciecha na
krakowskim rynku, a my mamy okazję się dowiedzieć, jak pozyskać prawdziwą
miłość. Michał Stonawski zabiera nas w rejs po Wiśle, tytułowy Ostatni rejs
Jonasza. Zaprowadzi nas on do świata duchów, ofiar i pradawnych rytuałów, a
wszystko to w cieniu wawelskiego wzgórza. Wreszcie ostatnią, interesującą
opowieść, związaną z jednorożcem i odwieczną walką dobra ze złem, przedstawia
nam Marcin Tomasiewicz w Piecie, gdzie wraz z głównym bohaterem
poznajemy historię miłości i nienawiści.
Będę szczera: nie wiem, co sądzić o tej
antologii. To, że teksty są nierówne pod względem literackim, nie stanowi dla
mnie żadnego zaskoczenia, bo o tym wielokrotnie już pisałam w wielu recenzjach
(choć nadal nie rozumiem, co w książce robią wyjątkowo słabe Żywe skamieliny).
Większość trzyma jednak przyzwoity poziom, a kilka jest naprawdę dobrych (moi
osobiści faworyci to Pieta oraz Zaklinacz światła i szumu).
Jednak niektóre wydają się tam umieszczone zupełnie z przypadku, bo i mogłyby
się rozgrywać wszędzie, a Kraków to tylko dekoracja, przywołana po to, by tekst
pasował do tematu zbioru – należą do nich Aleja Gąsienic i Miastowymiary,
a częściowo też I jeden dzień dłużej. Szczęśliwie przeważają te inspirowane
czy to legendarnymi, czy to faktycznymi wydarzeniami z przeszłości Krakowa, a
kilka nawet detalami architektonicznymi (Materiam superabat opus i Smokołap).
Ale najbardziej przeszkadza mi w tej antologii brak owego poczucia
„legendarności” w co najmniej połowie przypadków – to opowiadania lepsze lub
gorsze, ale brakuje w nich tej głębi i ponadczasowości sprawiających, że
opowieść przekształca się w legendę i najlepiej widać to chyba w przypadku Legendy
o Sławku Popromiennym, niezwykle sprawnie napisanego wspomnienia z czasów
młodości, jednak – poza tytułem – kompletnie nie przywołującego esencji, którą
powinien zawierać taki właśnie gatunkowo tekst. Innym przykładem jest Ostatni
rejs Jonasza, znowu - historia wciągająca i ciekawa, ale będąca w moim
odczuciu „zaledwie” fantastyką.
Myślę, że gdyby antologia została po prostu
zatytułowana Opowieści krakowskie, byłaby dla mnie znacznie bardziej
przystępna, bo nie nastawiałabym się na teksty cechujące się czymś więcej niż
tylko wykorzystaniem legendarnych i fantastycznych motywów. Jednak stało się
inaczej i jestem trochę rozczarowana. A przecież kilka opowiadań było naprawdę
znakomitych! Spróbujcie – i podzielcie się potem swoimi wrażeniami!
Neolegendy krakowskie, wyd. Stalker Books, Olsztyn 2021.
Oczytana z Ciebie kobieta, ja nawet o tej antologii nie słyszałam...Ale fajna recenzja! Chomik
OdpowiedzUsuńTo z przyjemnością Ci pożyczę przy okazji :)
Usuń