O czym należy
pamiętać, jeśli musi się wstać o 5:30 nawet nie bladym świtem, bo słonko
jeszcze śpi? Ano o tym, by poprzedniego wieczoru nie zabrać się „tylko za kilka
stron” książki bardzo lubianej autorki, której powieści czyta się po prostu
jednym tchem. Popełniłam wielki błąd. Jak się domyślacie, spałam jakieś pięć
godzin, a zabrałam się za Trupa na plaży
i inne sekrety rodzinne Anety Jadowskiej.
Tym razem Aneta
prowadzi nas nie w świat magiczny, do którego przyzwyczailiśmy się, czytając o
przygodach Dory Wilk, Witkaca czy Nikity, ale ten nasz, znany tak dobrze, choć
wcale nie bardziej przez to oswojony. Akcja powieści rozgrywa się w Ustce, a
jej bohaterka – Magda Garstka – jest kolejną osobą po studiach, próbującą
ogarnąć rzeczywistość i ustalić, co właściwie powinna w życiu robić. Przyjeżdża
do babci, prowadzącej pensjonat w Ustce, pracuje u niej jako pokojówka, dorabia
jako kelnerka w lokalnej kawiarence i intensywnie zastanawia się, co dalej. Znamy to? Znamy, jasne, z
przyległościami. Tutaj czeka na nas jednak miła niespodzianka – w
przeciwieństwie do wielu bohaterek w tym wieku ona nie jest skłócona ze swoją
rodziną, wręcz przeciwnie, ma w niej spore oparcie, choć ze względu na różne
perypetie, zaczyna ją tak naprawdę na nowo odkrywać. Ha, „odkrywać” to w
przypadku Magdy słowo-klucz, ponieważ wszystko zaczyna się od tego, że kiedy
wyrusza biegać na plaży (trzeba babci towarzyszyć w próbie zaliczenia
półmaratonu!), odkrywa trupa.
Zaczyna się zatem
próba rozwikłania tajemnicy. Zresztą, nie tylko dotyczącej tytułowego trupa, bo
musi też dotrzeć i do pewnych prawd o swojej rodzinie, którą poznamy zresztą
dosyć blisko, jako że większość bohaterów to najbliżsi Magdy. Zwariowana lekko
rodzinka Garstków prezentuje się bardzo sympatycznie i wywołuje u mnie szeroki
uśmiech za każdym razem, kiedy na scenie pojawia się jej reprezentant. Ale
sympatyczni są nie tylko Garstkowie, większość osób, z którymi styka się nasza
Magda, jest raczej uśmiechnięta i pomocna, a sytuacje, w jakie się wplątują,
wywołują na ogół radosny chichot (wieczór panieński, striptizer i rozchichotane
jednorożce to mój absolutnie numer jeden, jeśli chodzi o elementy komediowe).
Oczywiście, do czasu, bo nie zapominajmy, że wszystko zaczyna się od zwłok w
wodzie. To jednak jest opowieść o zbrodni, a sprawca musi zostać znaleziony.
Dodatkowo nabrałam smaka na usteckie krówki...
Zdjęcie z fpage'a autorki.
Zdjęcie z fpage'a autorki.
Zazwyczaj drażni
mnie niemożebnie w kryminałach sytuacja, w której bohater zaczyna prowadzić
śledztwo na własną rękę, praktycznie nie mając ku temu powodów, a pomagające mu
zbiegi okoliczności są naprawdę skrajnie wręcz niewiarygodne. Tego tutaj nie
uświadczymy – chociaż na początku związki Magdy i ofiary wydają się mocno
naciągane, tak naprawdę krok po kroczku docieramy do prawdy, która wcale nie
jest wydumana i wyciągnięta z odwłoka, by zaskoczyć czytelnika misternością
pomysłu i wykonania (uwielbiam Agathę, ale powiedzmy sobie szczerze – czasami
naprawdę przesadzała w knuciu swoich intryg). Powiem więcej – jest tak
paskudnie realna i przyziemna, i tak bardzo częsta.
Trup na plaży to nie tylko kryminał, dla mnie również powieść
obyczajowa. Poruszany w książce temat przemocy domowej rzadko kiedy
przedstawiany jest tak… kurczę, nie wiem zupełnie, jakiego słowa użyć... nie
powiem „lekko”, bo dłoń sama zaczyna się składać w pięść, kiedy człowiek
dojdzie do pewnego momentu… Tak… normalnie. Jako element rzeczywistości i nie
zrozumcie mnie źle, w żaden sposób nie akceptując tego i stygmatyzując
zjawisko, ale to właśnie sprawia, że człowieka przechodzi dreszcz – bo
dokładnie tak to na ogół wygląda. Naprawdę, jestem pewna absolutnego podziwu
tego, jak Anecie udało się znaleźć właściwy ton, by jednocześnie i być
niesamowicie wiarygodną, i dotrzeć bardzo głęboko do czytelnika.
Przyznam,
sięgnęłam po Trupa jak po czytadełko,
kryminałkę, która pomoże mi na chwilę się odstresować, przenieść myśli do
innego świata, w którym trup pada gęsto, a zbrodniarz zawsze zostanie ukarany.
Znalazłam coś, co owszem, pozwoliło mi się pośmiać, odprężyć, ale tylko do
momentu… I tak, jest sprawiedliwość w tym świecie, winni zostają ukarani, a
wszystko kończy się dobrze… tylko… tylko odkładając książkę miałam świadomość,
że tak stało się na kartach powieści… a jak jest z tym w życiu?
Aneta Jadowska, Trup na plaży i inne sekrety rodzinne, wyd.
SQN, Kraków 2018
Bardzo sympatyczna recenzja i ciekawie brzmi.
OdpowiedzUsuńChomik
Warto, zdecydowanie.
Usuń