poniedziałek, 17 stycznia 2022

Łowcy czarownic i banda (nie tylko) amerykańskich nastolatków

Pamiętacie Danny’ego Moona i jego ekipę przyjaciół? W życiu chłopaka niewiele się zmieniło: laba w polskim gimnazjum dobiegła końca, wrócił do rodziców i teraz szlaja się od Kairu po Saharę. Polska przygoda zapewniła mu jednak koniec z wszędobylskimi guwernantkami, a także przyjaciół, z którymi może się podzielić niedolą życia w obozie paleontologicznym. Przyjaciół i dziewczynę, bo o ile sobie przypominacie, Danny i licząca sobie ponad tysiąc lat Dobromira wyjątkowo przypadli sobie do gustu. Szczęśliwie dla obojga, stała się już nieco bardziej materialna, a i kwestie finansowe nie spędzają jej snu z powiek. Gdzie jednak nadal tkwi problem? Ano w tym, że Danny siedzi na pustyni, Mira tkwi w Londynie, a Aneta zakuwa w Warszawie. Szczęśliwie jednak rodzice Danny’ego dostrzegli dobry wpływ, jaki miała na niego socjalizacja i zaproponowali mu interesujące wakacje. Niestety, interesujące zapewne tylko z ich punktu widzenia, bo przecież jaki nastolatek chciałby pojechać na obóz letni w Stanach Zjednoczonych, gdzie wprawdzie znajdzie się i kilku równolatków, ale w większości będą to smarkacze niegodni zaszczycenia choćby spojrzeniem. Dobra, dobra, nie pchać mi się tutaj! Danny w każdym razie jechać nie chce, dopóki nie dociera do niego, że przy odrobinie kombinowania może ściągnąć na miejsce i Mirę, a rodzice zapewnili mu dodatkowe, bardzo pożądane towarzystwo. No i zapewne istnieje szansa, że na miejscu też znajdzie się ktoś sensowny.

Oczywiście okazuje się, że sam obóz da się przeżyć, przy odrobinie wysiłku i dobrej woli można obejść najbardziej upierdliwe punkty regulaminu, a szlachetną akcję łamania przepisów uwieńczyć nocną wycieczką do opuszczonego domu po drugiej stronie jeziora. Jednak lekkomyślne śpiewanie oldschoolowych szlagierów okazuje się nie najlepiej kończyć dla osób, które mają powiązania ze światem paranormalnym... i nie tylko.

Przyznam, że bardzo miło było powrócić do świata Danny’ego Moona i jego przyjaciół, choć oczywiście sam główny bohater nie przestaje irytować czytelnika swoją zajebistością, a w Bandzie szalonych obozowiczów dzielnie sekunduje mu Mira, której chciałoby się wielokrotnie albo przywalić, albo po prostu nogę podłożyć. Jak jednak wspominałam już poprzednim razem, może to mieć wiele wspólnego z faktem, że nie jestem grupą docelową i cool młodzież nieco mnie irytuje. Szczęśliwie poza Mirą i Dannym są też inni bohaterowie i niezmiennie podoba mi się Aneta, która – choć nieco mniej przebojowa niż kuzyn i jego duszna dziewczyna – również została przedstawiona bardzo ciekawie i pozytywnie. Świetnie wyszedł również Spencer i inne dzieciaki z obozu – odmalowane bardzo wiernie i realistycznie. Szkoda tylko, że świat dorosłych wydaje się dziwnie czarno-biały, na zasadzie „Kto nie z nami, ten przeciwko nam”. Ale taka już poetyka niektórych powieści dla młodzieży, podobnie zresztą jak pewien marysuizm głównych bohaterów i to, że większość rzeczy przychodzi im dziwnie łatwo (np. Mira, duch urodzony w piastowskiej Polsce, bez problemu znajdujący składniki swych średniowiecznych mikstur na innym kontynencie). Jednak jeśli przymknąć oko na takie drobiazgi, książkę czyta się bardzo przyjemnie i jednym tchem, nawet w wieku nieco starszym od tego zamierzonego odbiorcy. Jeśli zatem podobała Wam się Banda niematerialnych szaleńców, to i Obozowiczami się nie zawiedziecie. Dobre!

Maria Krasowska, Banda szalonych obozowiczów, wyd. SQN, Kraków 2021.

2 komentarze: