niedziela, 6 kwietnia 2025

Grecy w Wars...ie

Przed nami kolejna odsłona Kronik sąsiedzkich! Jak już wiemy, Nikita z powodzeniem zadomowiła się na przedmieściach Warsa, za towarzystwo mając Robina i całą szaloną rodzinkę rysi. I choć nie służy już Zakonowi Cieni, są wezwania, na które odpowiedzieć musi, zwłaszcza jeśli o pomoc prosi (łagodnie mówiąc) Irena, Matka Przełożona oddziału organizacji i zarazem rodzicielka Nikity. Zakon ma bowiem problem – został wynajęty do odzyskania córki bogatego greckiego przedsiębiorcy, Thea Gorgonosa, i zawiódł wręcz spektakularnie. Po pieniądzach z okupu nie ma śladu, najemnicy wąchają kwiatki od spodu, a młodej Madali jak nie było, tak nie ma. Theo wydaje się przekonany, że rozwiązać jego problem może tylko interwencja kobiety o srebrnych oczach – dokładnie takich, jakimi charakteryzuje się Pan B.

Już chociaż ze względu na własną przeszłość Nikita nie zamierza odmawiać. Coś tu jednak mocno śmierdzi – i nie chodzi tylko o wymykającą się spod kontroli magię zdesperowanego ojca. Tajemnicę zaciemnieją jeszcze opowieści o przeklętej wyspie, na której mieszka(ła) Madala – w końcu miejsce to pozbawiło już życia wiele osób. Jest bez wątpienia magiczne, ale czy zagadka tak wielu zaginięć związana jest ze również zniknięciem Madali? A może to te męczące sekrety rodzinne, potrafiące znienacka podnieść łeb i ugryźć ofiarę w dupę dokładnie wtedy, kiedy się tego nie spodziewa? Theo bowiem coś ukrywa – a nie osiągnąłby swojej pozycji, gdyby nie był w tym dobry. Jak ta cała sprawa wpłynie na stosunki Nikity i Sawy? Czy dla potworów nie ma żadnego ratunku?

Bardzo lubię Nikitę – zabójczynię teoretycznie bez żadnych skrupułów (na które – jak wiemy – pomaga odwar z miodunki), a tak naprawdę całkiem przyzwoitą osobę, która nie potrafi przejść obojętnie wobec czyjegoś nieszczęścia, zwłaszcza jeśli ktoś za tę pomoc dobrze zapłaci! Ucieszył mnie też jej powrót do Warsa, bo magiczna Warszawa mnie z wielu powodów zachwyca, a poprzednie odsłony Kronik sąsiedzkich wskazują na to, że się tam dziewczyna dobrze czuje. Uwielbiam wszystkich bohaterów, którzy jej towarzyszą, na czele z Robinem, ale i z tymi pozornie spokojnymi sąsiadami. Jak już jednak ustaliliśmy na tegorocznym Falkonie, Nikita niebezpiecznie zaczyna przypominać osobowością Dorę Wilk – co mnie trochę przeraża, bo w ich odmienności upatrywałam przyczyn tego, że obecnie wolę czytać o najemniczce z Warsa, a nie opiekunce Thorna – w tym uniwersum wystarczy już jedna zajebiście kompetentna osoba (po części trochę Marysia Sójka) o złotym sercu i wielu nadnaturalnych powiązaniach i talentach. Wolałabym, żeby Nikita pozostała tą trochę bardziej ambiwalentną moralnie bohaterką bez pomocy wszystkich świętych (pun intented). Jak będzie, czas pokaże.

Na pewno jednak z radością sięgnę po kolejny tom przygód Nikity, bo każdy z nich to solidna literatura. Od Dziewczyny z przeklętej wyspy nie idzie się oderwać, bo akcja płynie (nomen omen) wartko, bohaterowie – i ci główni, i ci poboczni – są po prostu ciekawi, a interesujących pomysłów Anecie nigdy nie brakowało. Nawet opowieść o greckich potworach i klątwach, wydawałoby się, że tak odstająca nawet od magicznych realiów Warsa, zostaje wpleciona w ramy Doraverse bez wysiłku, zachwyca i zasmuca. Nowe Kroniki sąsiedzkie to cudowna pozycja dla spragnionych dobrego urban fantasy i naprawdę nie mogę się już doczekać następnej!

Aneta Jadowska, Dziewczyna z przeklętej wyspy, il. Magdalena Babińska, wyd. SQN, Kraków 2024.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz