piątek, 15 sierpnia 2025

Zagłębić się w Ciemności...

Minął już rok od chwili, kiedy kapitanowi Kowalskiemu odebrano jego ukochaną Wandę. Jerzy zdołał podźwignąć się z ciągu alkoholowego, zresztą, nie miał większego wyboru, za partnerkę mając obecnie pannę Barbarę Maciejewską (z tych Maciejewskich, słyszeli państwo o tym skandalu?). Rzutka i przedsiębiorcza kobieta nie tylko uporządkowała nieco sprawy agencji detektywistycznej, ale i zadbała o jej zaangażowanie się w sprawy – nazwijmy to – bardziej społeczne, a konkretnie w sprawy fundacji, mającej na celu ochronę pozostawionych samych sobie małoletnich. Prowadzi także pewne własne dochodzenia, chwilowo musi zatem opuścić Warszawę, zostawiając Jerzemu na głowie dosyć nieoczekiwany kłopot w postaci nowej podopiecznej. I choć Zosia na pierwszy rzut oka wydaje się kolejną zagubioną ofiarę nowej rzeczywistości, ktoś chce ją bardzo usilnie odszukać. A Jerzy nie może jej non-stop pilnować, bo oto wpada mu kolejne, wyjątkowo intratne i bardzo obiecujące zlecenie, które zmusi detektywa do opuszczenia Warszawy i udania się do Lwowa... a to dopiero początek jego podróży.

Świat ogarnięty Ciemnością poznaliśmy już w poprzednim tomie, znane są nam zatem specyficzne reguły nim rządzące – stał się klaustrofobiczny, zawężony do granic cywilizacji i jeszcze bardziej bezwzględny, niżby się mogło wydawać po koszmarach I wojny światowej. Nasi bohaterowie wbrew okoliczności próbują być tymi ostatnimi sprawiedliwymi pośród rekinów i innych, pragnących przede wszystkim przetrwać, próbują zrobić coś dobrego, choć często obrywają za to po głowie. Zanurzają się w coraz to bardziej zdeprawowane zakamarki ludzkiej przedsiębiorczości, w obliczy czasu zagłady i – niezmiennie – mieszają się w rzeczy, które ich przerastają... Jednak mimo gorzkiego nieraz doświadczenia prą naprzód, bo Ciemności może przeciwstawić się tylko ludzkość – w tym swoim najlepszym przejawie. Ludzkość i... Inni – dobrowolnie bądź też pod przymusem.

Druga część serii Andrzeja Pupina wciąga podobnie jak pierwsza i tutaj też nie mogłam się oprzeć, by książkę skończyć już zaraz zamiast dawkować sobie tę przyjemność! Intryga zdecydowanie się zagęszcza, bo rozgrywki stają bowiem kolejni coraz to bardziej wpływowi gracze, a pośrodku wszystkiego Jerzy stara się dojść do sedna sprawy i nawet nie jesteśmy pewni, czy mu w tym kibicujemy, bo wiemy, że rozwiązanie będzie paskudne. Zarówno agencje rządowe, jak i organizacje prywatne w tańcu się nie pie... eee, obijają, i biada temu, kto spróbuje stanąć im na drodze.

Tak, jest dobrze, a byłoby wręcz rewelacyjnie, gdyby nie... Tak, zgadliście – końcówka. Znowu. Nie wiem, co tu jest nie tak, ale mam wrażenie, że została trochę tak „wyciągnięta z kapelusza”, zbyt niespodziewana, mimo umieszczenia pewnych drobnych informacji i aluzji w tekście. Owszem, mówimy o niespodziewanej w tym niekoniecznie dobrym znaczeniu tego słowa. Mam nadzieję, że autor w końcu się wyrobi, bo trochę psuje to odbiór całości i jakkolwiek Rozbłyski Ciemności bardzo gorąco polecam, to jednak coś mi tak trochę zgrzyta.

Andrzej Pupin, Rozbłyski Ciemności, wyd. Fabryka Słów, Warszawa 2024.

sobota, 9 sierpnia 2025

Nekro przedświąteczne

Wizyta w gabinecie weterynaryjnym w Zrębkach to zawsze obietnica, że przydarzy się coś mocno nietypowego – a to opętanie, a to ciekawe zwierzątko, a to smoki w okolicy... Kolejne dni stawiają przed Florką, Bastianem i Izą kolejne wyzwania i gdy za każdym razem wydaje się, że już „ciekawiej” być nie może, los mówi „Potrzymaj mi piwo” i wali z grubej rury...

Tym razem jednak zapowiada się spokojniej – w końcu nadchodzą Święta i nawet największym pesymistom humor się poprawia, gdy na zewnątrz zalega biały puch, a w powietrzu już niemal słychać dzwonki u sań świętego Mikołaja. Jednak już po kilku godzinach z białego nieskazitelnego śnieżku robi się szara breja, do pracy wstać trzeba, a nieoczekiwany gość pojawia się grubo przed Wigilią i przypomina wszystkim, że z rodziną to najlepiej na zdjęciu, a i to w środku, bo z boku cię wytną. Co więcej, sielskie stadło naszych ulubionych techników weterynaryjnych zakłóci współlokatorka, której przecież trzeba pomóc, bo jak to tak – za próg? W pracy też coraz bardziej interesująco – wprawdzie kotki, pieski, magiczne króliki czy inne takie to już standard, kiedy jednak na progu staje mocno naćpana elfka z jednym z najgroźniejszych stworzeń, robi się stresująco... Odrobina świętego spokoju? Nieee, w Zrębkach nawet wieszanie prania może doprowadzić do bardzo nietypowych odkryć!

Uwielbiam tę serię (jak zresztą dobrze wiecie) – choć sięgając po nią, wcale się tego nie spodziewałam. Cudowne nowe magiczne stwory to jeden z tych powodów – bo ja mam jak Florka – tuliłabym każde jedno: puchate, zębate, rogate... Bo wprawdzie wkurzam się (podobnie jak w prawdziwym życiu) na debili pozbawionych wyobraźni, ale i przekonuję, że Niemen miał rację – ludzi dobrej woli jest zdecydowanie więcej. Nasi bohaterowie może i mają swoje wady, ale są w tym wszystkim prawdziwi – czasami dostają po dupie, ale przynajmniej próbują zrobić coś dobrego. Tu każdy ma tę swoją szansę, jeśli tylko chce z niej skorzystać – i nie odnosimy wrażenia „słodkopierdzącości”, tylko wychodzi to kompletnie naturalnie. Zdziwiłby się też ten, kto oczekiwałby utartych schematów – ekipa z przyległościami wymyka się kompletnie wszystkim oczekiwaniom, a nam pozostaje tylko trzymać kciuki. No i czasami obgryzać paznokcie, bo wszystko nie zawsze kończy się tak, jakbyśmy chcieli. Kibicujemy każdemu (no dobrze, z drobnymi wyjątkami) i chcemy WIĘCEJ! I to jak najszybciej!

Joanna W. Gajzler, Necrovet. Pielęgnacja zwierząt (nie)ożywionych, wyd. SQN, Kraków 2025.

PS: Nie wiem jak, ale każda kolejna okładka serii jest coraz piękniejsza!