Wprawdzie wampiry miały ostatnio dosyć kiepską prasę, jednak fan grozy zawsze może odgonić straszliwe myśli o błyszczących w słońcu klatach, sięgając po prostu po klasykę. Tej szczęśliwie jeszcze nie zdołano sprofanować, choć czasami pojawiają się dziwne przeróbki, po lekturze których człowiek chciałby sobie oczy mikserem wydłubać niczym człowieczek ze znanego mema. Nie zawsze, niestety, branie na warsztat tej samej historii po raz kolejny wychodzi jej na dobre, jednak próba podjęta przeze potomka samego Brama, niejakiego Dacre Stokera oraz J.D. Barkera zaintrygowała mnie na tyle, by sięgnąć po Dracula, wydanego w Polsce nakładem wydawnictwa Czarna Owca.
Reklamowana jako powrót do korzeni gotyckiego
horroru książka wykorzystuje twórcę klasycznej Draculi nie tylko jako
źródło tematu. Bram Stoker to jej główny bohater, z którym zapoznajemy się już
od pierwszych stron. Uzbrojony w liczne środki z arsenału antywampirzego, od
lat istniejące w kanonie, toczy wewnętrzną i zewnętrzną zaciekłą walkę z
budzącym grozę przeciwnikiem. Noc jest jednak długa, a Bram aż do świtu musi
zachować czujność i nie zasnąć… Zaczyna zatem czytać swój dziennik.
Ten bardzo prosty zabieg fabularny umożliwia
czytelnikowi zapoznanie się z bohaterami i powolne zrozumienie wydarzeń
prowadzących ich do tego miejsca w tym konkretnym momencie. Odkrywamy zatem
dzieciństwo Brama, spędzone do pewnego momentu przeważnie w łóżku ze względu na
dręczącą go chorobę. Pocieszeniem chłopca jest ukochana siostra Matylda i
opiekunka, ciocia Ellen, darząca go szczególną sympatią. Domostwo Stokerów
wydaje się spokojnym miejscem, przepełnionym miłością i zrozumieniem, jednak od
czasu do czasu w okolicy dzieją się rzeczy co najmniej dziwne. Zgłębianie ich
natury doprowadzi Brama i Matyldę do tajemnicy, której sedna dociec nie mogą, a
dotyczącej właśnie Ellen. Kto normalny przecież trzyma śmierdzącą ziemię pod
łóżkiem? Dlaczego to właśnie Ellen pomogła Bramowi pokonać najcięższy atak jego
choroby i jak to właściwie zrobiła? Pytania się mnożą, a odpowiedzi brakuje.
Przynajmniej na razie. W miarę dorastania i podejmowania kolejnych obowiązków
Bram i Matylda oraz ich starszy brat Thornley znajdują jednak kolejne klucze do
rozwiązania zagadki.
Oczywiście, fan gatunku już po tym krótkim streszczeniu domyśla się, kim tak naprawdę jest Ellen i nie w tym tkwi sedno książki – wszystko to już czytaliśmy i widzieliśmy. Kolejne motywy i postaci pojawiające się na kolejnych stronach są również przewidywalne i na pewno nikogo nie zaskoczą. Nie o to jednak chodzi. Dracul nawiązuje do klasyki gatunku również formą – to nie powieść sensacyjna, to horror gotycki. Akcja toczy się wolno, poznajemy ją nie tylko klasyczną narrację, ale również listy i pamiętniki. Nawiązanie do starej formy wychodzi autorom wręcz znakomicie.
Równie fantastycznie wykorzystują elementy
biografii Brama Stokera, czyniąc z niej podwalinę samej opowieści, w końcu
Stoker rzeczywiście do siódmego roku życia był złożony chorobą, która nie
pozostawiła jednak większego śladu na dorosłym człowieku. Miejsca przez niego
odwiedzone, inspiracja do kolejnych scen i lokalizacji w jego opus magnum,
stają się w Draculu przystankami, pozwalającymi bohaterom zrozumieć
naturę ich przeciwnika i odkryć kolejne sekrety cioci Ellen. Stoker i Barker
sięgają również do korzeni – do irlandzkiej legendy o niejakiej Dearg Due,
wampirzycy mszczącej się za swoją krzywdę, a wszystko to łączy się w naprawdę
fascynującą historię.
Kto powinien sięgnąć po Dracula? Na
pewno nie polecam tej pozycji fanom współczesnych horrorów, szybkich,
przepełnionych bezsensowną przemocą i ociekających litrami krwi. Oczywiście,
krwi, jak to w opowieściach o wampirach, nie zabraknie, jednak jak w przypadku
dawnych powieści gotyckich, płynie ona niejako na marginesie. Książka
przesycona jest owym mrocznym klimatem, stanowiącym podstawę gatunku. Kiedy
jeszcze dołączymy do tego pierwszą zasadę horroru, głoszącą, iż najstraszniejszy
wydaje się potwór, którego nie widzimy, staje się jasne, że nie o takich
czytelników autorom chodziło. Jeśli z kolei uwielbiacie właśnie ten powoli,
choć umiejętnie wyczarowywany nastrój, to zdecydowanie warto zapoznać się z Draculem.
To może nie literatura najwyższych lotów, ale wystarczająco dobra, również
pod względem rzemieślniczym, by zapewnić czytelnikowi kilka godzin przyjemności
znajdowanej w grozie. Zdecydowanie polecam, a przecież podchodziłam do tego
„odcinania kuponów” całkiem sceptycznie!
Dacre Stoker i J. D.
Barker, Dracul, tłum. Szymon Żuchowski, wyd. Czarna
Owca, Warszawa 2020.
Dobrze brzmi.A czytałaś Historyka? Też powolne tempo,ale fajne.
OdpowiedzUsuńChomik
Nie przebrnęłam :)
Usuń