Już kiedyś miałam okazję sięgnąć po pozycję z uniwersum Kwiatu Paproci Katarzyny Bereniki Miszczuk i uznałam, że to rzeczywiście przyjemna lektura, choć chciałam zabić główną bohaterkę. Kolejne pozycje z cyklu jednak niespecjalnie do mnie trafiały i jakoś odechciało mi się dalszego czytania. Może to ta niechęć do Gosi... Jednak gdy w roli bohaterki zastąpiła ją Baba Jaga, czyli Jarogniewa, snująca opowieści o czasach młodości, sytuacja uległa zmianie – na lepsze. To już szeptucha zdecydowanie inna, znająca swoje zadania, zakorzeniona na swój sposób nie tylko w tradycji, ale i w lokalnej społeczności, a – co najistotniejsze – pozbawiona dzikiej obsesji na punkcie kleszczy.
Wszystko zaczyna się od momentu, w którym Jaga
popełnia swój największy błąd – a potem (jak u Hitchcocka) jest jeszcze bardziej
interesująco. Niezgułowaty Mszczuj ma problemy z rodzicami, ale – jak typowy
facet – nie potrafi ich rozwiązać sam, musi do pomocy namówić niechętną z
początku szeptuchę. Perypetie i kłopoty związane z niechcianą narzeczoną
(a.k.a. Motylkiem) prowadzą do nieoczekiwanych rozwiązań, ale i to zostaje
wkrótce przyćmione, gdy okaże się, że klientka Jagi, dla której ona tak się
poświęcała, latając z gołym tyłkiem w Noc Kupały, raczyła odejść z tego świata,
wcześniej intensywnie korzystając z uwarzonej mikstury. Jakby tego było mało, w
życie mieszkańców Bielin i ich szeptuchy znowu zaczynają ingerować znudzeni lub
knujący bogowie. I choć niektóre kontakty nawiązywane są na własne życzenie, to
ich konsekwencje mogą okazać się opłakane i niespodziewane.
Świat ludzki i boski w cyklu „szeptuchowym” przeplata się zresztą cały czas, co czyni go (w moim odczuciu) takim „rural fantasy” ze świetnym pomysłem. Polska pogańska, ale wcale prze to nie zacofana, zielarki korzystające z dorobku współczesnej medycyny, a na deser rozmaite stwory z wierzeń ludowych tworzą znakomite tło do opowieści o zwyczajnych, wręcz przyziemnych ludzkich namiętnościach. Zmiana bohaterki również wyszła cyklowi na dobre, bo też choć Jaga jest zwykłą kobietą z pewnymi słabościami, to jednak stanowi olbrzymi kontrast z jojcącą co krok Gosławą.
Jedyną wadą Gniewy wydaje mi się wątek
Swarożyca i jego zadania, potraktowany nieco po macoszemu, jakby był szkicem, nakreślonym,
by „coś tam się w tle działo”. Domyślam się, iż stanowi zaledwie wprowadzenie do
kolejnej odsłony przygód Baby Jagi, ale myślę, że powinien zostać zakończony
choćby połowicznie.
Niewiele więcej mogę tej książce zarzucić.
Czyta się ją absolutnie fantastycznie, wciąga, bawi i uczy (kiedy trzeba).
Katarzyna Berenika Miszczuk ma dar snucia opowieści, a z każdą kolejną pozycją
rozwija go jeszcze bardziej. Czy polecam? Ależ tak – szczególnie na lato!
PS: I pamiętajcie – nigdy nie róbcie sobie
trwałej ondulacji!
Katarzyna Berenika Miszczuk, Gniewa, wyd.
Mięta, Warszawa 2022.
O! Zachęciłaś mnie!
OdpowiedzUsuńChomik
Naprawdę czyta się sympatycznie :)
Usuń