czwartek, 5 grudnia 2019

Matka i Córka


Sporo w kinie fantastycznym dzieł poświęconych stosunkom robocio-ludzkim, a niektóre z nich to już klasyka, że wspomnę tu tylko o Blade Runnerze czy Terminatorze. Mamy roboty mordercze, wyzyskiwane, ludzkie – do wyboru, do koloru. Kolejną wariacją na temat jest produkcja I am Mother.

Na początku filmu zapoznajemy się z kilkoma faktami – zaledwie dzień wcześniej nastąpiło Wyginięcie, w rezultacie którego na powierzchni naszej planety nie pozostał już żaden człowiek. Szczęśliwie zanim do teto doszło, stworzono kompleks, gdzie ukryto embriony, niezbędny ekwipunek, zapasy, i, co najważniejsze, robota, mającego zająć się „wyhodowaniem” nowej ludzkości – od umieszczenia zarodka w sztucznym łonie (gdzie dojrzewa nie przez 9 miesięcy, a zaledwie dobę), przez zajmowanie się oseskiem aż po jego wychowanie na wrażliwą istotę, potrafiącą nie tylko walczyć o przetrwanie w obliczu skażenia zewnętrznego świata, ale też dokonywać istotnych i właściwych wyborów moralnych.

 

Kiedy „rodzi się” dziewczynka, Córka, od dzieciństwa uczy się tego, jaka spoczywa na niej odpowiedzialność. Ma być doskonałą Starszą Siostrą, opiekunką bardzo licznej rodziny, czekającej na przyjście na świat. Nie dzieje się tak jednak przypadkowo – embriony czekają, bowiem Matka musi się nauczyć wychowywania ludzkiej istoty. Uczą się zatem obie – i Matka, i Córka, a w ich wzajemnych stosunkach wyraźnie daje się wyczuć prawdziwe oddanie.

Córka dorasta i dojrzewa, a wraz z wiekiem przychodzą naturalne wahania i bunt, nawet wobec robociego „rodzica”. Pragnie poznać coś więcej poza niekończącymi się korytarzami. Kiedy w teoretycznie szczelnym obiekcie pojawia się mała myszka, postrzegana i zniszczona przez Matkę jako skażenie, w Córce narastają wątpliwości oraz pragnienie poszukiwań – chce na własne oczy zobaczyć ten świat zewnętrzny.

Niespodziewanie jednak ratuje życie Kobiety, błagającej o pomoc tuż przed drzwiami obiektu. Próby ukrycia jej przed Matką spełzają na niczym – robot dowiaduje się o gościu i zaczyna się pojedynek o duszę Córki – Kobieta opowiada kompletnie inną historię niż Matka.


Obserwowanie faustowskiej niemal walki o dziewczynę to czysta przyjemność, bo scenarzyści i aktorzy doskonale wykorzystają nie tylko kameralność scenerii, ale i materiał, z którym pracują. Niewinność i naiwność Córki, muszącej w końcu podjąć najważniejsze, prawdziwe decyzje, prowadzą do rewolucyjnych wydarzeń, doskonale zagranych przez Clarę Rugaard. Szczerze mówiąc, młoda aktorka miejscami wydaje mi się nawet lepsza niż Hilary Swank i mam nadzieję, że czeka ją zacna kariera, tym bardziej że typem urody idealnie wpisuje się w obecne trendy Hollywood (nie mogę się tylko zdecydować, czy bardziej przypomina mi Alexis Bleder czy Emilię Clarke). Po raz kolejny w futurystycznej (choć oszczędnej) scenerii zadano również odwieczne pytanie: co jest bardziej ludzkie, bardziej idealne – człowiek czy jego twór? Tutaj musimy również sprecyzować, co to znaczy być człowiekiem właściwym, prawdziwą Matką nie tylko rodziny, ale i ludzkości. Odpowiedź potrafi zaskoczyć, a już na pewno skłonić do głębszych przemyśleń.

Nie spodziewajcie się po I am Mother fajerwerków, spektakularnych efektów specjalnych i widowiskowych rozwiązań. Najważniejsze dylematy również musimy rozwiązać sami. Sięgnijcie po ten film, a otrzymacie kameralny dramat o ludzkiej naturze.

I am Mother, reż. Grant Sputore, wyk. Rose Byrne, Clara Rugaard i Hilary Swank, Australia 2019.

1 komentarz: