piątek, 14 sierpnia 2020

Lato z dobrem


Pamiętacie ten cudowny nastrój w piękny, OSTATNI dzień szkoły? W okresie takiej wczesnej podstawówki? A jakie niecierpliwe oczekiwanie przeżyło się, gdy w dodatku kończyło się trzecią klasę – w końcu człowiek niemal oficjalnie stawał się dorosłym! No, prawie dorosłym. No dobra, takim maciupcim dorosłym! W nowym roku szkolnym miały być już konkretne przedmioty! Takie normalne lekcje, wiecie? To czyniło wakacje jeszcze bardziej niesamowitymi.

Jednak nie aż tak magicznymi i niecodziennymi jak wakacje naszego znajomego pół-chłopca, pół-gluta, Bożydara Jekiełłka. Dwa miesiące, które można wykorzystać na dalsze projektowanie gry planszowej i niezamierzone konfundowanie Licha, brzmią w końcu jak doskonała rozrywka. Jeśli do tego dodamy kąpanie się z utopcami, szaleństwo ogólnoogrodowe i zażeranie się przysmakami przygotowanymi przez zawsze chętne macki Krakersa, brzmi to jeszcze znakomiciej! Niestety, w ten piękny plan wkrada się jedna przeszkoda: odwieczne ukochane urlopowe zajęcie Polaków – R jak Remont. Trzeba jednak Konradowi i Turu oddać, że nie mają już żadnego wyboru, schronienie dla istot niechcianych i chcianych, ale nieodmiennie magicznych nie jest, kurczaki, z gumy. Jak to jednak bywa w takich sytuacjach, należy pozbyć się młodzieży! Tak oto Bożek i uszczęśliwione Licho, wyposażeni we wszystko, co może im się przydać podczas Wakacyjnej Przygody (niestety, bez eine kleine Panzerfausta!) zostają wyprawieni do cioci Ody oraz, rzecz jasna, Baszylka… Zamierzają bez reszty wykorzystać te cudowne, długie, wakacyjne dni… I koniecznie spać w namiocie, no inaczej się nie da!

Nie da się tej książki czytać inaczej jak na balkonie lub w ogródku z wielką michą letnich owoców na kolanach!

Każda kolejna wizyta w świecie Licha i jego przyjaciół wiedzie nas z powrotem do krainy fantazji i tego niesamowitego głodu na wszystko, co będzie się działo następnego dnia, a nawet za godzinę. Cudownie znowu, choćby na chwilkę, przenieść się w tę, może i pamiętaną, ale jak przez mgłę, krainę dzieciństwa, krainę o zapachu dojrzewających owoców, szumiącą pszczołami zbierającymi nektar. Zresztą, już sama cudowna okładka wprawi nas w doskonały humor swoimi kolorami i letnim klimatem, zwłaszcza w porównaniu z poprzednimi, które choć bardzo ładne, pozostawały w kolorach nieco zimniejszych. Poczekajcie też, aż zobaczycie Odżinkę skąpaną w słonecznych promieniach!

Jak zawsze jednak, przygody Bożka i ekipy to nie tylko przyjemna historia perypetii chłopca i jego nietypowych przyjaciół, ale także opowieść nieco głębsza, zawsze zahaczająca o tak trudne tematy jak przyjaźń i tolerancja. Bo przecież magia otaczająca naszych bohaterów niekoniecznie udziela się każdemu, a nie wystarczy zaledwie się uśmiechać i być miłym, by wszyscy nas lubili. Trudności w zaakceptowaniu różnic między martwymi prawdami i prawdami żywymi, szkiełkiem i sercem zdarzają się w każdym wieku i w każdym wieku wymagają od nas mądrości, która wcale nie przychodzi z czasem, bo wszyscy znamy takich, którzy chyba już nigdy się nie nauczą i chyba nawet nie chcą się nauczyć, licząc ze strony innych na tę tolerancję, której sami okazać nie chcą. A to obecnie umiejętność niezwykle ważna i istotna!

Marta Kisiel wyjątkowo sprawnie pokazuje to, co czasami umyka, co czasami wydaje się takie niemożliwe. W bożkowej i nie-lichej historii nie znajdziemy jednak nudnych pouczeń czy wielkich lekcji, od których oczy się same zamykają, nie. To piękny zapis dnia prawie-że-powszechnego wielu dziesięciolatków, bo przecież nie potrzebujemy anioła i diaboła-udającego-kozę, by doskonale się bawić. To także opowieść tak bardzo realna, wywołująca uśmiech nie tylko na twarzach dzieci, ale i ich rodziców, bezbłędnie rozpoznających wiele swoich dni i problemów pociechy i z pociechą. To wreszcie cudowne lekarstwo na otaczającą nas, niezbyt kolorową ostatnimi czasy rzeczywistość, barwna kołderka, oddzielająca nas od tego szarego świata. To taki prozac w formie książkowej, bez paskudnych czasami efektów ubocznych. I (uwaga – mówi to osoba niespecjalnie przepadająca za poezją, zwłaszcza romantyczną) najcudniejsze i najbardziej sarkastyczne wykorzystanie cytatu z Dziadów cz. II w ostatnich latach.

Marta Kisiel, Małe Licho i lato z diabłem, il. Paulina Wyrt, wyd. Wilga, Warszawa 2020.

Dziękuję wydawnictwu za egzemplarz recenzencki! Premiera książki już 2 września!

4 komentarze:

  1. O,jak ładnie napisałaś!

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ładnie napisałaś. Ja też się pławiłam w zachwycie. ;-)https://naekranie.pl/recenzje/male-licho-i-lato-z-diablem-recenzja-ksiazki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Twoja recenzja jest też absolutnie urocza :) nie da się nie kochać tej książki <3

      Usuń