sobota, 14 maja 2022

Groza... ale czy na pewno...?

Wiele opowieści rozpoczyna się od otrzymania spadku i tak też dzieje się w przypadku „Pełnika” Anny Lewickiej. Emilia, warszawska prawniczka, pewnego dnia odbiera telefon, którego konsekwencje okazują się dość poważne – oto zmarła jej ciotka, pozostawiając swojej wychowance pięknie położony dom w Kotlinie Kłodzkiej. Dla Emilii może to oznaczać początek czegoś nowego -- planuje odnowić posiadłość i wznowić pensjonatową działalność ciotki Edny. Pojawia się jednak pewien problem: niezbyt miłe przyjęcie w rodzinnym miasteczku. Wszyscy wydają się na nią krzywo patrzeć, traktować jak przeszkodę. Ewidentnie chcą się jej pozbyć i położyć łapy na spadku – burmistrz tytułowego Pełnika wprost oferuje jej niemałą kwotę. Emilka postanawia jednak – na przekór wszystkiemu – zostać i zawalczyć o swoje. Tym bardziej, że w jej życiu pojawiają się nagle dwaj interesujący mężczyźni: Krzysztof i Konstanty. Pierwszy cudownie przyziemny i czuły, drugi dosyć tajemniczy, ale zawsze gotów, by pomóc naszej bohaterce w dowolnych kłopotach. A te powoli się mnożą. Zaginieni w okolicy wędrowcy, tajemnicze miejsca, dziwne tradycje rodzinne... Wokół Emilii zaczyna zaciskać się pętla tajemnic, które należałoby zgłębić. Czy to jednak w ogóle możliwe...?+

Przyznam, że „Pełnik” to moje pierwsze zetknięcie się z autorką, choć Anna Lewicka ma na swoim koncie już Trylogię Mocy i Szału, wydaną również przez wydawnictwo Jaguar. Skusił mnie zarówno napis na okładce, zapowiadający „powieść grozy”, jak i przepiękna okładka. Muszę powiedzieć, że „Pełnik” to ciekawa lektura, choć nie do końca nazwałabym ją właśnie „powieścią grozy”. Przez większość książki miałam wrażenie, że czytam powieść obyczajową z małym dodatkiem nadnaturalnego – ot, może raczej romans paranormalny? Oczywiście, przewijają się tam owe elementy grozy, ale chyba bardziej przywodzą mi na myśl klimaty urban fantasy lub powieść gotycką, a może i to coś, co ostatnio coraz śmielej wkracza do mainstreamu. Nie jest to dla mnie wada, bo tak czy siak są to moje klimaty, jednak ktoś pragnący nieco bardziej przeszywającego „dreszczyku” może się trochę rozczarować, sięgając po tę pozycję w poszukiwaniu horroru. Dla mnie to zdecydowanie połączenie romansu i fantastyki, o delikatnym klimacie powieści gotyckiej.

Jest to również książka bardzo kobieca. „Duh!” – zakrzykną ci, dla których nazwisko na okładce determinuje odbiór treści. W tym przypadku nie chodzi jednak o płeć autora, ale o fakt, że narracja jest poprowdzona w pierwszej osobie i jest to narracja doskonale wyważona, ekspozycja nie wali po głowie ciężkim młotem, a my odpowiednio doceniamy każdy fragment informacji, powoli składany przez Emilię w większą całość.

Mam wrażenie, że to kolejna już powieść fantastyczna osadzona na Dolnym Śląsku i w Karkonoszach i cieszę się z tego bardzo, bo region wydaje się wielce ciekawy, do dzisiaj dla nas jakby obcy. A przecież wystarczy zaledwie kilka wątków z lokalnej mitologii! „Pełnik” w pełni wykorzystuje motyw choćby Rübezahla i przetwarza go w ciekawy, nawet jeśli niezbyt oryginalny sposób (ale tak, wiemy, że od starożytnego Egiptu...). Jak wspominałam, zapowiedzianej grozy nie znajduję w tej powieści aż tak wiele, ale że szukałam czegoś lekkiego, a jednocześnie wciągającego, czuję się usatysfakcjonowana.

Anna Lewicka, „Pełnik”, wyd. Jaguar, Warszawa 2021.

2 komentarze: