sobota, 14 listopada 2015

Boskie rodzeństwo

No proszę proszę. Nie nastawiałam się specjalnie na ten odcinek, jako że zaczynam już cierpieć na zaawansowaną niechęć do głównego wątku, a jednak! Jeśli tak ma już być, jestem za! Nareszcie zaczynają coś wnosić!

Przy okazji The Executioner’s Song zachwycałam się tym, że nareszcie wszystkie postaci działają. Nie inaczej jest i tutaj. Nie tylko Winchesterowie robią coś, co ma mniejszy lub większy sens, ale Castiel nareszcie zachowuje się jak na Anioła Pana (nawet złamanego) przystało, a i Crowley gdzieś tam coś próbuje, choć akurat na ten temat będę rantować i to bardzo. Ale nie tylko. Mitologia serialowa przyspiesza i w dodatku daje nam coś na tym etapie nieźle zaskakującego.

Prześliczna ta scena była, a w komplecie z piosenką... Ojej, jak mi dobrze.

Jak inaczej można bowiem określić ujawnienie, kim tak naprawdę jest Ciemność? Mamy tutaj piękne nawiązanie do wszystkich boskich rodzeństw, uzupełniających się wzajemnie, Ying i Yang. Jednocześnie podziękowaliśmy Bogu biblijnemu, nawet jego wersji starotestamentowej, bo – jak to ujął Metatron – stworzenie świata to nie była po prostu magia, strzelenie palcami – to wymagało wielkiej zdrady i wielkiej ofiary – poświęcenia tego, co znał i (zapewne) kochał, jego siostry. Tak, Amara okazuje się siostrą Boga i przyznam, że to jest naprawdę wielki krok w SPNowej mitologii. Oczywiście, wiedzieliśmy, że SPNowy Bóg będzie inny, w końcu znudził się tą całą zabawą i postanowił rzucić wszystkim w cholerę, jednak ten krok scenarzystów ma konsekwencje. Jeśli Bóg miał siostrę, dlaczego nie zaszaleć ogólnie politeistycznie i nie zastanowić się, skąd się wzięli. Jasne, mogli wynurzyć się z pierwotnej zupy Chaosu, mogli zamordować swoich rodziców, mogli… No w sumie dużo mogli. I tu wchodzi Cathia pamiętająca, że Śmierć mówił, że jest starszy od Boga, że był tam wcześniej… Czyżby Śmierć również był bóstwem na miarę Boga? Przypominam, Dean wsadził mu kosę pod żebro. To sprawia, że mitologia się rozrasta, ale… Każdego Boga i Boginię da się zabić. Co będzie z Amarą? Bo wiemy, że będzie.

Pokój motelowy rodem z "Changing Channels".


Odrobina klasyki. W ogóle jakoś tak już stęskniłam się za Diabelską Pułapką.

Pytanie, jaki jest jej plan. Wspomina o rozstrzygnięciu starej kłótni… Czy będzie to zemsta na bracie? A co mogłoby go dotknąć bardziej niż zniszczenie tego, dla czego się tak poświęcił? Zniszczenie Stworzenia? Jeśli takie są plany Amary, Winchesterowie, przy wszystkim, czym są, będą po prostu w ciemnej d… Tu potrzebny jest naprawdę bardzo potężny sprzymierzeniec. … Sprzymierzeniec albo Dean Winchester w całym swoim uroku. Nawet będąc Sam!Girl, nie ukrywam, że Dean jest przystojnym kawałkiem mężczyzny, a Amara patrzy na niego przychylnym okiem nie tylko jako nastolatka, której hormony wymknęły się spod kontroli. Nie da się zaprzeczyć – Dean Winchester to bardzo udany reprezentant Stworzenia. Pytanie tylko, co i po co. Co zabolałoby Boga bardziej? Zniszczenie jego świata czy jego przejęcie? Czarna zaraza Amary miała przejmować ludzi, jednak do teraz nie ma o tym najmniejszej wzmianki, dziewczątko przerzuciło się na duszną dietę. Chyba że moja teoria ma pewne podstawy i czarny dym również je powoli przeżuwał. Kolejną zagadką jest to, dlaczego Boskie stworzenia mają praktycznie w system religijny wpisane zapobieganie zakażenia Ciemnością – oczyszczenie… Czyżby jednak mamy uzupełnienie i Eve pochodzącą od Amary? O mamo, jedna odpowiedź i tyle pytań.

Nie ma się co jednak spodziewać po naszej zbuntowanej nastolatce jakichkolwiek odpowiedzi, bo ona ich po prostu nie posiada. Zastanawiam się, czy jest po prostu wcieleniem, do której ta Ciemność przemawia (jak w tej cudownej lustrzanej scenie) czy samą Ciemnością, której pamięć zostanie odblokowana po osiągnięciu jakiegośtam poziomu. Oby ten poziom osiągnęła jak najszybciej, to w wersji nastoletniej jest nie do zniesienia… (pracowałam w gimnazjum dla trudnej młodzieży, mam alergię na takie panienki)


Doskonały montaż... 

Sam tymczasem sprawia wrażenie, jakby chciał się udać do źródeł, ale wiemy, że w zapiskach Ludzi Pisma, to on sobie może… (poważnie, jeśli tam się coś znajdzie na temat Ciemności, strzelę focha i będę mamrotać coś o pójściu scenarzystów na kosmiczną wręcz łatwiznę) Szczęśliwie, jest Coś/Ktoś, kto mu zsyła wizje rozwiązania… A tą wizją jest Klatka!!! Po raz pierwszy w serialu pojawia nam się Klatka i wygląda naprawdę zacnie, choć przyznam, że myślałam, że jest niejako większa. Ale to Piekło, więc zagina czasoprzestrzeń… I tego się będę przyznać. Przyznam jednak, że zastanawiam się nad wydźwiękiem tej wizji – bo istnieją dwie wersje jej rozumienia. Jedna – ta, którą fandom się ekscytuje od początku tego sezonu – mówiąca, że Lucyfer i Michał chcą się wydostać, ponieważ wiedzą, co wyrwało się na wolność. W kontekście rewelacji z tego odcinka przy okazji się zaczęłam zastanawiać, kiedy anioły właściwie zostały stworzone (niech żyje klasyczna dysputa)… Bo jeśli Lucyfer miał Znamię Ciemności, Znamię Kainowe, to jak zdołał się z nią porozumieć po tym, jak została uwięziona? Po Stworzeniu? Jedyne logiczne rozwiązanie mówi, że stało się to przed i to całkowicie zmienia nam mitologię. Zatem Lucek może chcieć się wydostać, by wesprzeć swą ulubioną panią… to jest ciekawa opcja. Druga, równie interesująca, zakłada, że Amara może zostać uwięziona właśnie w Klatce w Piekle. Niestety, zbliżenie na paluszki wystające z Klatki raczej nie pokazuje, czy są to paluszki damskie czy męskie. O mamo, tyle rozkminy! Jak ja to kocham!!!



Klatka jest boska... a pod pewnym kątem wygląda jak TARDIS.

Kocham też chłopców wkraczających do akcji, guns blazing etc. Bardzo to wszystko ładne było, choć irytuje mnie niemożebnie to, że znowu wracają do ukrywania rzeczy przed sobą, jakby ich to nigdy nie kopnęło dotychczas w zadek. Nie mogę się też oprzeć wrażeniu, że Sam dostał w czerep o ten jeden raz za dużo, bo zaczyna naprawdę przeginać… Zakuwanie demonów w kajdanki? Naprawdę? *walę głową w ścianę, może zrozumiem wtedy tę logikę* Rozumiem egzorcyzm… ale walka na śmierć i życie, bo wszak demony się raczej nie pieszczą, a on… kajdanki???

Nie wierzę, że to piszę, ale niesamowicie spodobał mi się w tym odcinku wątek Casa. Nareszcie pokazano, co go tak naprawdę trzyma w Bunkrze, pokazano, że i on w końcu może mieć dość. Jednak… to Castiel, a on zawsze ruszy do walki, podobnie jak bracia. Moment, w którym znalazł Metatrona, moment, w którym skopał mu tyłek, moment, w którym był sprytniejszy od Skryby Pana… Ja wiem, że to nie ten Castiel, który wywarł na mnie takie wrażenie, ale teraz przynajmniej było blisko. Jakby jeszcze przestał mieć minę szczeniaczka, byłabym szczęśliwa.

Ładne ujęcie. I ten uśmiech!!!

Metatron mnie zaskoczył. Znaczy, ja wiem, on zawsze był tchórzliwą gnidą, ale spodziewałam się, że z jego sprytem i inteligencją, już dawno zdołał się ustawić. A jednak… Jednak musiał kraść, oszukiwać, by zarobić choćby na zapluskwione łóżko i kamerę… I ma świadomość tego, jak niskie, jak kiepskie jest jego życie. Bo jakaś część mnie zakłada, że on nie tylko próbował omotać Castiela, kiedy mówił o kiepskiej doli człowieka. Metatron nie potrafi się dostosować. Jasne, próbuje robić to, co mu się podoba najbardziej – zbierać historie, ale to już bardzo inny punkt siedzenia i widzenia. Bardzo ładny kierunek rozwoju tej postaci.

Kolejne doskonałe ujęcie. Zwłaszcza z tym krzyżem, choć w sumie w SPNie Chrystusa brak.

No i dochodzimy do nieuniknionego ranta. Jednak zanim zacznę, kwestia Piekła. Wreszcie wiadomo, gdzie podziewa się ostatnimi czasy Dwór Piekielny i jest to tak bardzo w stylu Crowleya, że aż mi się pysk śmieje na samą myśl. Ciekawi mnie jednak, czy nie ma tam jakiegoś zakrzywienia czasoprzestrzeni, bo nie widzę możliwości przerobienia tych wszystkich korytarzy na te kolumny, witraże i inne takie… Przynajmniej wiadomo jednak, dlaczego sala tronowa wygląda miejscami jak kanciapa ciecia w piwnicy… pewnie nią była. Seriously? Crowley?



No nie da się jednak ukryć, że Crowley to już w tej odsłonie zaledwie cień postaci z poprzednich sezonów (zwłaszcza początkowych) i jeśli demony się nie zbuntują, to się potężnie zdziwię. Przede wszystkim dlatego, że przy takiej zeżeralności tych zwichrowanych dusz, jaką zaprezentowała Amara (a wygląda to przynajmniej na pierwszy rzut oka dosyć groźnie), co stało się z jego mocą? Przypominam, moce Crowleya uległy znacznemu wzmocnieniu po tym jak stał się Królem Piekła, a w sezonie szóstym zostało bardzo jasno stwierdzone, że dusze stanowią źródło potęgi. Więc? Plus, połowa Dworu zeżarta, a połowa miała doskonałą świadomość tego, że Crowley obecnie zajmuje się jakimś groźnym stworzeniem, które koniec końców mu zwiało. Myślę, że miał chłopak chociaż trochę myśli samozachowawczych i nie pokazywał się innym po tym, jak mu Amara spuściła zdrowe manto, ale Piekło wydaje się wysoce plotkogennym miejscem. Więc…? 

Informacyjnie dla scenarzystów: Crowley zachowujący się jak tatuś nie jest zabawny. Nie jest podniecający. Jest żałosny. Tak, ewidentnie nie mam "daddy kinka".

Przewrót czuję nieomal nosem, jeśli go nie będzie, demony zasługują na wszystko, co się im przydarza. Nie podoba mi się ten Crowley, w rozmowie z kimś odsłaniający karty, robiący wszystko to, co robili dotychczas wrogowie Winchesterów, chełpiący się i wygłaszający mowy zanim ich pozabija. Coś gdzieś poszło źle. Bardzo źle. Co mnie wybitnie irytuje, to fakt, że w The Prisoner mieliśmy tę badassową przemowę, zapowiadającą, co to Crowley obecnie nie będzie robił, bo JEST potworem. Niestety, nie zachowuje się jak potwór. Twierdzi, że nie jest potworem. Zachowuje się jak mały głupawy tyran, w dodatku wybitnie krótkowzroczny. Zacytuję siebie z poprzedniego sezonu: mam nadzieję, że to część Planu przez duże P, bo nie śmieszy mnie Król Piekła podczytujący podręczniki dla rodziców nastolatek.


Te spojrzenia!


Jednak poza tym jednym (olbrzymim dla mnie) problemem, jest dobrze. Jest nawet bardzo dobrze. Oby to wszystko leciało w tym kierunku, a naprawdę uwierzę, że 11 sezon będzie niezły!

I tak, zupełnie mnie rozwaliło to, że Dean ma na komórce nagranego Crowleya.


Supernatural 11x06 Our Little World, scen. R. Berens, reż. J. F. Showalter, wyst. J. Padalecki, J. Ackles, M. Collins, M. Sheppard i inni.


10 komentarzy:

  1. Będę trochę mniej entuzjastyczna ^^ Ale także podoba mi się sięgnięcie do mitologii serialowej, ogromna szansa na zobaczenie Michała i Lucyfera i stworzenie świata zapoczątkowane wielką ofiarą.
    Sceny Casa i Metatrona były okej. O dziwo, Castiel prawie mnie nie denerwował w tym odcinku. Zachowywał się sensownie.
    Nie wiem, co myśleć o Amarze jako boskiej siostrze. Trochę to dziwne, ale co tam.
    Za to strasznie drażni mnie sugerowany romans Deana z Amarą. Bleh... była niemowlakiem, trzymał ją na rękach, a potem była kilkulatką. No po prostu nie, niech już zrobi się dorosła. Ale nawet wtedy obawiam się, że będzie bardziej zainteresowana uwodzeniem Deana niż przejmowaniem władzy nad światem. Tak żeby ułatwić życie scenarzystom ^^ Nie wiem, czy to dobry pomysł na wątek.
    Wspaniale, że Sam myśli o ratowaniu ludzi. Tylko skąd nagle aż taka zmiana? Wcześniej przez kilka seoznów nie myśleli o naczyniach ludzkich, a teraz Sam rzuca się z gołymi rękami na trzy demony i uważa, żeby nie zabić żadnego? O_O I jeszcze ten montaż: Sam nie zabija demonów! Cas nie zabija Metatrona! I jeszcze raz Sam! I jeszcze raz Cas! Żaden z nich nie jest mordercą, w razie gdyby widzowie nie załapali! O rany.
    Crowley mógłby już dać sobie siana.
    Ciekawe, czy w finale zabiją Boga XD

    Podsumowując: zaskakująco lepiej niż się spodziewałam, ale nie zachwycam się, zwłaszcza niepokoi mnie przyszłość wątku Amary. Niecierpliwie jednak czekam na więcej Klatki! :)

    Karmena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Romans Deana z Amarą mnie odrzuca. Znaczy, akceptuję amarowe zadurzenie się, choć nie jestem Dean!Girl, rozumiem. Natomiast Dean, pamiętający ją jako dziecię w pieluchach, powinien mieć porządnie coś nie tak z głową, jeśli na to odpowie... znaczy... o pani, będziemy mieli romans...

      Sam zachowuje się jak osioł. Albo raczej niubis.

      Usuń
  2. Oj tam, oj tam, klatka na oko akurat na tyle duża, żeby zmieścił się (skulony) Jake Abel. * obowiązkowy SPN-owy suchar dotyczący Adama mode off *

    Będąc fanką Metatrona, jest mi bardzo smutno słyszeć, że znalazł się na dnie :( Niniejszym apeluję do scenarzystów o zapewnienie chłopu przynajmniej podstawowych warunków sanitarnych. I karty bibliotecznej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Duża piąteczka za suchar!

      Karta bibliteczna to mus! Właśnie aż się zdziwiłam, że się chłopak w bibliotece nie zatrudnił...

      Usuń
  3. Generalnie odcinek-petarda. Były główny wątek, był sens, bohaterowie na prawdę coś robili. Wow!
    Nie wow - Castiel mnie męczy. Dobra, w tym odcinku obil mordę Mietkowi i odzyskał Tabliczkę. Ale to tylko przypomniało mi jak Cass jest niemrawy w niemal każdym innym, losowo wybranym odcinku. Niech już wyleczy swój zespół stresu pourazowego i wraca do akcji. Albo niech go zabiją na śmierć, proszę.

    Bardzo nie wow - niech ktoś skróci cierpienia Crowley'a. Serio. Początek 10 sezonu - Crowleyowi wydaje się, ze moze kontrolować Demon!Dean'a. Czarnooki Dean olewa jego rozkazy i upokarza go na oczach poddanych. Ups, nie wyszło. Połowa 10 sezonu - Crowleyowi wydaje się, ze może kontrolować Rowene. Ruda wiedźma knuje przeciwko niemu, a potem próbuje go zabić. Kilkakrotnie. Ups, coś poszło źle. Początek 11 sezonu - Crowleyowi wydaje się, ze może kontrolować Amare. Ciemność w ciele nastolatki olewa rady wujka Crowley'a, a gdy ten podnosi rękę na Dean'a łamie mu tą rękę, upokarza go i po prostu opuszcza apartamenty Króla Piekieł. Epic fail. Chyba tak się na to mówi. Więc powtarzam, skrócie męki Crowleyowi...

    A poza tym - diabelska pułapka na suficie i rzeczony pokój motelowy ucieszyły oko :-). Wizje klatki - jeszcze bardziej. Pojawienie się Mietka - mega! Ms Hudson, it's Christmas!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Castiel męczy już chyba wszystkich poza najbardziej zagorzałymi fankami. Crowley męczy już najbardziej zagorzałe fanki... Choć... część znanych mi ma "daddy kinka", więc są w siódmym niebie. Ja nie, więc mam problem. Ale jak nie będzie przewrotu, może być bez zamordowania wodza, niech zaledwie zwieje, to się wkurzę.

      Usuń
  4. Jakieś dziewuszysko mi Crowleya pokonuje!!Precz!Precz Precz! Jak w "Seksmisji":"Kobieta mnie bije". Scena końcowa z tą piosenką bardzo fajna i diabelska pułapka też.
    Siostra Boga...Dlaczego ja to oglądałam trzeźwa? Zabicie Śmierci już było idiotyczne, ale to...
    Metatron ok,nędznie skończył, ale zbiera opowieści.
    Crowley monologujący o zabiciu Deana to obraza zdrowego smaku jest.Zepsuli fajną postać.Dranie.
    Rozmowa o marihuanie na demonicznym zebraniu była fajna.
    Ale żeby Crowleya tak....Fuj.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja już też nie mogę, ale to rozmawiałyśmy... Ciężko to przeżyć, naprawdę.

      Usuń
  5. Amara patrzy na niego przychylnym okiem nie tylko jako nastolatka, której hormony wymknęły się spod kontroli.
    Ngh. Mnie akurat te lolitkowe momenty bardziej niż trochę otrząsają...

    Castiela niezmiennie mam dość. Na sekundę poprawił notowania tylko gdy wyciągnął tablet (kiedy Metatron z nim wiał, myślałam, że ten wątek będzie rozwijany, ale skoro zdecydowali się uciąć, to w sumie dobrze).

    w sumie w SPNie Chrystusa brak.
    No nie wiem... Ja tam od dawna podejrzewam, że Chuck jest nie tyle Bogiem, co inkarnacją Chrystusa. ;)

    Przynajmniej wiadomo jednak, dlaczego sala tronowa wygląda miejscami jak kanciapa ciecia w piwnicy… pewnie nią była.
    Ja też przyklaskuję. Wolę "jednak nie Piekło" niż Piekło tak wyglądające...

    nie śmieszy mnie Król Piekła podczytujący podręczniki dla rodziców nastolatek.
    Głównie dlatego, że to tak bardzo ujawnia, że on zwyczajnie nie wie, co ma robić, układa tory przed jadącym pociągiem i nadrabia miną. Całkiem tak samo miał z Roweną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejmy nadzieję, że szybko urośnie i lolitkowe momenty się skończą... Oby prędko!

      Skoro tablet odzyskał, to może się jeszcze pojawić. Ja się zastanawiam, gdzie podziały się inne tablety? Nie wierzę, że powstał zaledwie lewiatanowy, anielski i demoniczny...

      Mnie fascynuje ta sprawa Chrystusa, zważywszy, na jakie imię reagują demony (a przynajmniej reagowały...)

      Z dwojga złego... to faktycznie...

      No więc właśnie - Crowley... Crowley nie wie, co robić... Aaaaaaa!!!

      Usuń