czwartek, 5 listopada 2015

Miłe zaskoczenie

Ok… Ten odcinek mnie naprawdę zaskoczył. Sądząc po tytule, zajawce i początku, myślałam, że będzie to MOTW. Jednak w pewnym momencie… Wow. Nie sądziłam, że można zrobić taki myk, i to w 11 sezonie. Czyżby pierwszy odcinek w jakiś sposób dotyczący głównego wątku, który mi się bezdyskusyjnie podoba?


Początek wydawał się dosyć sztampowy – Lizzie Borden, nawiedzony dom, para szukająca dodatkowych doznań… Btw, takie B&B naprawdę istnieje, znalazłam je w zeszłym roku, robiąc research do prelekcji o nawiedzonych miejscach! Wprawdzie w pewnym momencie coś mi się przestało zgadzać, bo przecież gdzie owo sławetne zimno, które zawsze towarzyszyło pojawieniu się duchów, ale… kto powiedział, że zawsze ma być tak samo?

Jako zagadka, polowanie na ducha Lizzie nie byłoby specjalnym wyzwaniem – wiemy, kto, wiemy, gdzie spoczywa, ewentualne upolowanie czegoś, czego duch się trzymał, też zapewne nie byłoby specjalnie trudne, więc tak naprawdę zaczęłam się zastanawiać, co tu się dzieje. Kiedy Sam odkrył generator pola (o matko, to brzmi, jakbym pisała recenzję do Star Wars!), a Dean system nagłaśniający w ścianach, sprawa zaczęła się komplikować. Przyznaję, spodziewałam się, że zrobił to kamerdyner – w tym przypadku dziwny pan recepcjonista, ale sytuacja zaczęła się zmieniać z minuty na minutę.


A właściwie to kamerdyner czai się w tle. Recepcjonista nie musi zabijać...

Wprawdzie w zajawce sugerowano tematykę Ciemności, sądziłam jednak, że może stanie się tak, jak w przypadku Eve – jej pojawienie się powoduje dosyć nieoczekiwane efekty u sił Zła. Wiemy już, że jak w Sezonie 6, potwory się mobilizują, choć może niekoniecznie do wspierania tego, co nadciąga. Siurpryza była spora. Amara wymknęła się spod kontroli Króla Piekieł (co właściwie zaskoczeniem nie jest, jeśli się pomyśli o tym, jak potężna ta nasza Ciemność być powinna) i szlaja się po Stanach, starając się nadrobić braki w diecie. Jeśli odwiedza wszystkie miejsca, skażone w jakiś sposób przez zbrodnię, to chłopaki mogą mieć nieco ułatwione zadanie, jednak podejrzewam, że jednocześnie miejsc takich może być w Stanach skolko ugodno. Chyba, że chodzi o zbrodnię w wykonaniu psychopatycznych seryjnych morderców, a wtedy Sammy będzie miał okazję się wykazać ;)



Chłopaki z klasycznym wyposażeniem... Łezka się w oku kręci....


Właśnie, doszliśmy w tym odcinku do możliwości Amary – wiedzieliśmy nie od dzisiaj o wysysaniu dusz, jednak czym był ów „haj”, którego ewidentnie doświadczyła Sidney… Ciemność uczy się ludzkiej biologii? Jest w stanie wpłynąć na umysły czy na biochemię organizmu? I dlaczego, skoro jej umiejętności wzrastają, ogranicza się do sytuacji jeden na jeden? Bardzo mnie to interesuje. Ciekawa jestem też tego, czy uczucie opisane przez Lena – jakby w środku rosło mu coś bardzo mrocznego, jest wrażeniem po utracie duszy, czy to właśnie przejęcie kontroli przez Ciemność. Nie mieliśmy efektu czarnych żył, chłopakowi została umiejętność logicznego myślenia, więc pewnie dusza, ale jest to całkiem niezły trop dla przyszłych odcinków…


Kurczę, jak to wcielenie Amary automatycznie działa na instynkta opiekuńcze wszystkich!

Len… O mamo, jaka to dobra postać! Nerd i fascynat, nagle postawiony w sytuacji, w której wszystko w nim krzyczy, że to złe! Zamiast dać się ponieść fali gniewu, jak przydarzyło się to (nie bez powodu) Sidney, on walczy. Potrafi zaakceptować, co się dzieje, potrafi racjonalnie ocenić sytuację. Przyznam, że dosyć rzadko mi się zdarza naprawdę współczuć różnym ofiarom w naszym serialu, ale niniejszym Lenn dołącza do Madison, za którą serce mi płacze od lat. Mam szczerą nadzieję, że nie zostanie skazany na krzesło elektryczne. Przy okazji, jego postać pokazała, kim powinien właściwie stać się Bezduszny Sam, choć jego od początku zwerbowano do zupełnie innych czynności. Ale serio, widzę Sama z pierwszych sezonów właśnie jako takiego Lena!


Fajne były te ich rozmowy...

Podobała mi się bardzo relacja chłopaków w tym odcinku. Są przede wszystkim partnerami, wiedzą, na co drugiego stać – jak choćby w przypadku Deana, czekającego tylko, kiedy Sam wyswobodzi się z więzów (swoją drogą, brat mógłby mu udzielić korepetycji czy cuś… ). Jedyny zgrzyt, który się gdzieś tam pojawił, to określenie „new rules” w odniesieniu do ratowania ludzi, nie dziabania ich nożem Ruby czy też anielskim ostrzem. Komuś się chyba zapomniało, co od początku serialu było jego hasłem.

A na zakończenie spłoszony łoś. Znaczy w tym sezonie też będę miała dużo materiału na tapety :)

Ogólnie, ładny i zaskakujący odcinek. Chłopcy walczą, Ciemność nie czai się w kącie, a stwarza całkiem sensowne i realne zagrożenie, dodatkowo Cas ogląda seriale i nie ma czasu antenowego. Idealnie.

Supernatural 11x05 Thin Lizzie, scen. N. Won, reż. R. E. Green, wyst. J. Padalecki, J. Ackles, J. Gertner, Y. Ball i inni.


6 komentarzy:

  1. Mogę się tylko podpisać :)
    Nowa scenarzystka spisała się bardzo dobrze. Ładna scenografia - ten motelik w staroświeckim stylu! Klimatyczne, nocne sceny i bardzo zgrabne przejście od polowania do głównego wątku. No i dobre postacie drugoplanowe. I rozwinięcie kwestii utraty duszy.
    Nadal mało mnie interesuje ta cała Ciemność, ale po tym odcinku stwierdzam, że coś może z tego wyjść.
    Niestety, następny odcinek zapowiada się kiepsko :/

    Karmena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie nowa scenarzystka pokazała, że potrafi. Oby dawali jej coś więcej, bo potrafi!

      Usuń
  2. Odcinek zupełnie niezły.
    Komuś się chyba zapomniało, co od początku serialu było jego hasłem -prawda?
    Sidney też niezła, ofiara przemocy domowej i w końcu sama kat.Len był świetny,szkoda, że tak skończył.

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkim się zapomniało. Tylko my jeszcze wyjemy po księżyca.

      Usuń
  3. Sądząc po tytule, zajawce i początku, myślałam, że będzie to MOTW. Jednak w pewnym momencie… Wow.
    Też myślałam, tyle różnicy, że u mnie nie wow. :] Gorzkie to było, nieprzyjemne i w ogóle to wolałabym klasyczny odcinek duszny, tak jak się zapowiadał... A Lena mi żal. Mnie w ogóle często żal ofiar odcinka bardziej niż Winchesterów...

    Za to podobało mi się, jak w minutę osiem po wejściu do nawiedzonego domu odkrywają szwindel. Dokładnie tego oczekiwałabym po hunterach z doświadczeniem. Bujać to my, ale nie nas. :)

    Chłopaki z klasycznym wyposażeniem... Łezka się w oku kręci....
    Tak, ale chciałabym, żeby chociaż raz spróbowali klamki zanim się złapią za wytrychy. :P

    Komuś się chyba zapomniało, co od początku serialu było jego hasłem.
    Ha! To samo napisałam u siebie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak było z ostatnim odcinkiem... Tyle że ofiarami równie często są zabójcy, duchy i potwory.

    Oj tak! Acz ta rozczarowana mina Sama! Fanboy, kurczę :)

    OdpowiedzUsuń