wtorek, 14 stycznia 2020

Warszawa zwierzątek


Kiedy przeprowadzałam się do Warszawy, znajomi załamywali ręce, mówiąc coś o brzydocie tego miasta, zabetonowaniu wszystkiego… Jak wiecie, jestem przewodnikiem warszawskim, więc śmiem się z opinią dotyczącą brzydoty zdecydowanie nie zgodzić, jeśli chodzi o zabetonowanie… niestety, ostatnio rzeczywiście wygląda to tak, jakby każdy zakamarek Warszawy miałby być zabudowany apartamentowcami (bo przecież nie zwykłymi blokami). Mieszkam jednak w miejscu dosyć zielonym, mam blisko do Wisły, trochę daleko od Centrum, a to znaczy, że podczas spacerów niejedno mogę wypatrzeć. Zresztą, nie tylko spacerów. „Dzikie” życie Warszawy ma się całkiem nieźle, nie tylko na moim Tarchominie (tak, tak, to tutaj latał ten tygrys!), gdzie lepiej w zimie nie dociskać pedału gazu, by nie wjechać w lochę z warchlakami, ale też w Centrum, wystarczy tylko zajrzeć do Łazienek, by spotkać nie tylko wiewiórki i kaczki (choćby mandarynki), ale i sarnę bądź i łosia. Atrakcji takich dostarcza nam sąsiedztwo Kampinosu.

Wielu rzeczy jednak nie zauważamy. Nie ze złej woli czy braku zainteresowania, ot, czasami należy wiedzieć, w którą stronę spojrzeć, zacząć obserwować, a nie tylko patrzeć. O swoich doświadczeniach z Warszawą dziką pisze Arkadiusz Szafraniec, sam określający się mianem „ekoisty z zamiłowania”. Powiem Wam, że dawno nie czytałam tak wciągającej książki, która tak bardzo otworzyłaby mi oczy na wiele, nie tylko na te wielkie okazy, przecinające mi czasem drogę, a przy okazji napisanej bardzo lekkim, łatwo przyswajalnym językiem.


Autor zapoznaje czytelnika chociażby z ptakami obecnymi na terenie Warszawy, opowiadając również o tych naprawdę ciekawych w raczej niespodziewanych miejscach. Wiedzieliście, że na szczycie Pałacu Kultury gniazdują sokoły? Ja nie wiedziałam. Podobno nad Wisłą licznie spotkać można również bieliki. Ale przeczytamy także o tych nieco bardziej pospolitych: wróblach, sikorkach, wronach, srokach czy gawronach i ich zwyczajach. O tym, jak adaptują się do życia w mieście i gdzie najczęściej znajdują pożywienie. Przyznam, że niektóre nawyki żywieniowe większych skrzydlatych nieco mnie zdumiały i po raz kolejny przekonały, że natura potrafi być bardzo bezwzględna. Jak łatwo się bowiem domyślić, większość ptaków wie, gdzie w mieście można sięgnąć po przekąskę: chociażby w parkach. A jeśli mowa o parkach, to nie sposób nie wspomnieć o Łazienkach.

A co za stworzenie jest najczęściej spotykane w Łazienkach? Tak, wiewiórki! Wiewiórcze mamy muszą się bardzo namęczyć, by ich potomstwo przetrwało w otoczeniu tak wielu żarłocznych ptaków. Zresztą, nie tylko wiewiórcze! W parku otaczającym dawną rezydencję króla Stasia przystań znajduje bowiem wiele drobnych i większych zwierzątek, które przystosowały się bądź próbują się przystosować do nowych warunków. Często to zaledwie goście, docierający tam znad Wisły, przelotem bądź spacerkiem, o ile zdołają się przedrzeć.

Wiewióra łazienkowska.

Nasza dzika nieuregulowana Królowa Rzek i jej brzegi stanowią bowiem raj dla fauny okołowarszawskiej. Szczególnym powodzeniem cieszą się nie tylko jej praskie i białołęckie strony, te dzikie, zarośnięte i fascynujące, ale i okolice lewobrzeżne – kiedy wychodzimy za Żoliborz, do dyspozycji zwierzaków przeróżnych pozostają przecież lasy Bielański i Młociński. Nic dziwnego, że można tam spotkać kaczki (te są wszędzie!), mewy czy kormorany, ale i przemykające się lisy. Zresztą, z tej drogi korzystały także odradzające się powoli w Polsce wilki. Kto wybrał się niejeden raz na spacer brzegami Wisły, ten mógł zaobserwować ślady żerowania bobrów, a także miejsca, w których znajdują się ich żeremie. No i oczywiście dziki! Dziki są wszędzie, ludzie wchodzą z buciorami na ich tereny żerowania, dlatego w krzakach można czasami natknąć się na specjalne urządzenia do ich odłowu. Łosie, sarny… wszystkie czasami pojawiają się na warszawskich ulicach. Warszawa – może i stolica, ale w pełni zezwierzęcona. Bo przecież są jeszcze nasi ulubieńcy – psy, koty czy choćby chomiki, które wyrwały się na wolność. A kiedy przychodzi lato, wszystko bzyczy (ach, te komary!), mieni się w oczach i pracuje skrzętnie!

Tak wygląda pułapka na dziki.

Każdy rozdział to oddzielna gawęda poświęcona jednemu z elementów fauny warszawskiej. Niektóre z nich zebrane są tematycznie – znajdziemy choćby części poświęcone Łazienkom, Wiśle czy Kampinosowi, jednak czasami potraktowane są one zaledwie pretekstowo. To jednak nie teksty podręcznikowe, nie przeczytamy np. o kaczkach w jednym rozdziale, by już do tego tematu nie powrócić. Nie. Szafraniec opowiada o określonych obszarach, biotopach, a przecież wszystkie one ze sobą sąsiadują! Fascynująca lektura, urozmaicona zdjęciami, wprawdzie czarno-białymi, ale przecież potrafimy je sobie pokolorować w wyobraźni.

Warszawa dzika to nie tylko pozycja dla osób zakochanych w stołecznym grodzie, pragnących dowiedzieć się więcej o nietypowych stronach życia w tym mieście. Gorąco polecam ją także rodzicom pragnącym pokazać swoim dzieciom świat piękna i życia nierzadko u naszego progu! Jestem przekonana, że będą zachwycone i nauczą się też tego, co trzeba zrobić, by pomóc go zachować.

Arkadiusz Szafraniec, Warszawa dzika, wyd. Iskry, Warszawa 2019.

2 komentarze:

  1. Musi być sympatyczne,dobrze,ze takie rzeczy powstają.
    Rany,jak ja się dziś namęczyłam wieszając kulki dla sikorek..T o..g...się nie chce zaczepiać!

    Chomik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A chcesz poczytać? Mogę przywieźć na Fantasmagorię :)

      Usuń