środa, 11 marca 2020

Zapłaczemy...

Wrocław Marty Kisiel już dwukrotnie okazał się miejscem niby zabawnym, a tak naprawdę strasznym. Miejscem, w którym rozmaite wydarzenia niemal zawsze mają źródło w przeszłości i często są powiązane ze światem nadnaturalnym. Jak każde miasto o starym rodowodzie, tak i Wrocław kryje bardzo wiele tajemnic, czasami skarbów i nie chce ujawnić odpowiedzi na pytania, zarówno te większe, jak i pomniejsze. 

Znamy już większość bohaterów dwóch poprzednich książek z cyklu wrocławskiego - Nomen Omen i Toni: przede wszystkim siostry Bolesne, Jadwigę i Matyldę, Klarę, Dżusi i Eleonorę Stern wraz z przyległościami. Wiemy, co potrafią i dlaczego postrzelone staruszki mrożą krew w żyłach najbardziej doświadczonym taksówkarzom. Ich umiejętności są po prostu przerażające, choć nic nie stoi na przeszkodzie, by je czasem wykorzystać w dobrym celu, a nie tylko, by zapewnić rodzinie dobrobyt niezbyt uczciwą drogą.

Taką próbę podejmuje Eleonora Stern, tym razem na urlopie. Wydawałoby się, że w przyjemnych okolicznościach przyrody, sowitych opadach śniegu i ciepłej kwaterze nic nie może człowiekowi zagrozić, a chęć pomocy drugiej osobie powinna wyrównać wszystkie zagrożenia. Niestety, jak to mawiają, życie to nie je bajka, a zło czai się wszędzie. Eleonora podąża za tajemnicą zniknięcia chłopca z sierocińca, a wkrótce potem jej rodzina i siostry Bolesne zaczynają odbierać telefony z szeptami z zaświatów – jak za starych dobrych mojrowych czasów. Tym razem rozwiązanie zagadki wymaga opuszczenia Wrocławia i podążenia na południe, w Góry Sowie. Tak, tak, te same, które kryją tyle tajemnic przeszłości, nie tylko związanych z II wojną światową, choć tajemnicze korytarze kompleksu Riese również odegrają swoją rolę. Ale misja ratunkowa ma swoje drugie dno. Jedną rzeczą jest pomoc potrzebującym, drugą… Drugą przezwyciężenie prawdziwego wroga, czającego się w ciemności.


Brzmi ponuro? Powinno. Bo jakkolwiek Płacz wyszedł spod pióra Marty Kisiel i w każdym zdaniu można znaleźć ten niewymuszony humor, można roześmiać się przy niektórych perypetiach (zwłaszcza Dżusi i Karolka!), ogólny klimat jest raczej niewesoły. Pojawiają się pytania o to, jak bardzo przeszłość i historia, a zwłaszcza zło i niekoniecznie dobre wybory mogą wpłynąć na oba światy – i ten realny, i ten drugi, nadnaturalny. To opowieść o stracie, okrucieństwie i poświęceniu, ale też i czającej się tam gdzieś, niczym w otwartej puszce Pandory, nadziei. To opowieść o przyjaźni i miłości, która jednak nie zawsze może przezwyciężyć wszystko i sprawić, że doczekamy się zamknięcia historii z uśmiechem na twarzy. Nie. Przeczytamy jednym tchem, oczywiście, ale potem usiądziemy i się zamyślimy.

I zapłaczemy. Nie tylko nad losami bohaterów, nie tylko odczuwając pewną stratę, nie tylko pragnąc, by pewne rzeczy się nie wydarzyły… Zapłaczemy nad tym, co wydarzyło się dawniej i nad tym, jak bardzo teraźniejszość mogłaby okazać się odmienna, gdyby zadecydowano inaczej. Zapłaczemy, bo dobro czasami może wygrać jedynie poprzez zło. Zapłaczemy, bo tak trudno pogodzić się z cudzymi wyborami…

Marta Kisiel, Płacz, wyd. Uroboros, Warszawa 2020.

Dziękuję wydawnictwu za egzemplarz recenzencki!

2 komentarze:

  1. O,brzmi dobrze!!! Nawet nie wiedziałam,ze jest nowa Kisiel!

    Chomik

    OdpowiedzUsuń