wtorek, 15 października 2024

Na magicznym uniwerku znowu rozróba!

Już kiedyś zaglądaliśmy do Czarowiru, magicznego akademika, w którym mieszkają Lady i Złomir, studiujący na Collegium Magicae UJ wraz ze swoimi przyjaciółmi, Grzesiem i Agnieszką. Podobnie jak w pierwszej odsłonie serii (oby!), i w tej książce (tym razem samodzielnej powieści, nie zbiorze opowiadań) towarzyszymy Nataszy, wikłającej się znowu całkiem nieświadomie w rozmaite perypetie – choć tak naprawdę wszystko zaczyna się od całkowicie uzasadnionej obawy o los Olki, jej współlokatorki. Olka całkiem nieoczekiwanie znika bowiem po magicznej imprezie urozmaiconej wizjami jednorożców i kuszących elfek, wywołanymi przez nieoczekiwany dodatek do wina. Pewnie, mogłaby się gdzieś zagubić w euforii wywołanej nadmiarem eliksiru, gdyby nie to, że jako jedna z nielicznych miała świadomość, co się w napitku znajduje... Wyparowują też jej rzeczy, zupełnie jakby nigdy nie wróciła po wakacjach na uczelnię... a przecież Lady sama z nią rozmawiała! I nie, nie piła tego wina! Coś tu mocno śmierdzi i nie chodzi o ciało znalezione na Zakrzówku. I choć samodzielnie Lady do niczego nie dojdzie, to przecież od czego są przyjaciele – niektórzy utalentowani, niektórzy ustosunkowani, a wszyscy powiązani ze sobą przeżyciami podczas praktyk w Sławieńczy.

Bardzo się cieszę, że wracamy do świata Polanii, do magicznego Krakowa, opuszczonego przez Pierwszą (czy aby na pewno?), ale nie tak do końca bezbronnego. W końcu studenci to nie zawsze tylko źródło kłopotów! Zgrana paczka po raz kolejny udowadnia, że razem potrafi więcej i nie chodzi zaledwie o rozkopywanie grobów. I chociaż główną bohaterką opowieści pozostaje Natasza, w tej odsłonie cyklu (kurczę, serio mam nadzieję, że to można już nazwać cyklem!) dowiemy się sporo o Agniesi, Miss Perfect, która oprócz nieskazitelnego wizerunku i ustosunkowanych rodziców ma jeszcze oswojoną panią z dziekanatu i zdrowy rozsądek. Oczywiście, czytelnicy już wiedzą, iż dziewczyny zdążą się do końca studiów zaprzyjaźnić, ale teraz widzimy, co za tym stało i że ta przyjaźń nie wzięła się zaledwie z jednego letniego traumatycznego przeżycia. To ekscytujący wgląd w przeszłość, któremu naprawdę nie przeszkadza to, iż mamy świadomość, że bohaterowie wyjdą z tych wszystkich perypetii cało (co wynika z Czarodziejki z ulicy Reymonta). Nie, w połowie książki człowiek kompletnie o tym zapomina i zaczyna nerwowo obgryzać paznokcie, bo gra toczy się o coraz wyższą stawkę. A to naprawdę nie udaje się tak dobrze wszystkim autorom!

No cóż, miałam nadzieję na kolejne przygody Lady i jej przyjaciół, dostałam kolejne przygody Lady i jej przyjaciół, a teraz liczę na więcej! Może gdzieś tam powróci również Sara? Wiemy, że Magda Kubasiewicz nie śpi, bo pisze książki, więc może w miarę niedługo będzie nam dane ponownie przekonać się, co nowego u ekipy z magicznego uniwerka... bo przecież oni wszyscy muszą się wpakować w kolejne tarapaty!

Magdalena Kubasiewicz, Czarodziejka z ulicy Grodzkiej, wyd. SQN, Kraków 2024.

1 komentarz: