Drogi przez morze to kolejna odsłona fantastycznych opowiadań Andrzeja Pilipiuka. Tym razem jednak w książce znajdziemy nieco mniej tekstów niż zazwyczaj, bo tylko trzy, z czego dwa, w tym najdłuższy, tytułowy, poświęcony został jednemu z dwóch głównych bohaterów dotychczasowych zbiorów, Robertowi Stormowi (choć w sumie nie tylko).
Akcja trzeciego, od którego rozpoczynamy lekturę Dróg
– Król gór – rozgrywa się w miejscu nieco rzadziej przez Andrzeja uczęszczanym,
bo na Ziemiach Odzyskanych tuż po wojnie, gdzie przybywa Witek, chłopak z
Kresów. Mieszka u swej przesiedlonej rodziny, uczy się, poznaje kolegów, a
przede wszystkich przeszłość tych okolic – tak fascynującą, tak całkiem
odmienną. W dobie Werewolfu jednak nawet dzieciaki muszą zachować ostrożność,
bo nigdy nie wiadomo, czy wszyscy są tymi, za których się podają. Jednak pewne
rzeczy kuszą bardziej niż zwykle, gdy oprócz zwykłego, szarego życia pragnie
się czegoś więcej.
Czarny jatagan to standardowy tekst z serii o
Robercie Stormie. Zagubiony artefakt, niezwykła tajemnica z nim związana i śledztwo
– czyli to, co nasz poszukiwacz historycznych sekretów kocha najbardziej.
Śledzimy więc powikłane losy broni zawierzonej Boskiej opiece i zastanawiamy się,
czy znajdzie się tu miejsce na happy end. Czy odkrycie sekretu dawnego
komendanta MO przybliży Roberta do odnalezienia tego, co powinno zostać
ukryte... choć może pragnie być odnalezione...
Drogi przez morze to około 250-stronicowy tekst,
osnuty wokół tajemniczego znaleziska Roberta na warszawskim Muranowie – medalionu
z dziwnymi inskrypcjami. Odkryciem nieoczekiwanie interesują się rozmaicie
ludzie – niby nikt nie wie, co to jest, a jednak niektórzy starają się go zdobyć
wszelkimi środkami. Jednocześnie próba wyjaśnienia kolejnej zagadki Roberta nieoczekiwanie
natrafia na przeszkodę w postaci pandemii COVID, podczas której będzie musiał
podjąć wiele ważnych decyzji dotyczących nie tylko jego samego, ale i bliskich
mu osób. Jednak czy rzeczywiście powinien udać się do Wenecji? W końcu Arek
twierdzi, że odkrył coś nadzwyczajnego dotyczącego pewnego lekarza, ale
przecież mógł popełnić błąd. Chociaż stara praska Cyganka nie może się mylić.
Uważni czytelnicy tego bloga doskonale wiedzą, że ostatnio mi z Robertem Stormem nie do końca po drodze, bo jako postać literacka zupełnie przestał się rozwijać, jest ucieleśnieniem takiego rozgoryczenia autora, jeśli chodzi o naszą obecną rzeczywistość. Jednak mam w pamięci te starsze teksty, w których był po prostu fascynującym bohaterem, uczącym się, odkrywającym pewne sekrety rządzące jego dziwnym światem i miałam wrażenie powrotu do tego klimatu w Czarnym jataganie – dobra, typowa przygoda historycznego detektywa. Drogi przez morze to jednak minipowieść i to zdecydowanie zbyt rozwleczona. Nie mogę się pozbyć odczucia, że Andrzej nie do końca wiedział, na czym się skupić, i w efekcie mnogość różnych wątków zaczęła mi przeszkadzać, zwłaszcza że niektóre (antykwariat) wydają się tylko niepotrzebnym nabijaniem stron. Drogi mogłyby się lepiej sprawdzić jako osobna powieść, bo byłby czas na wszystkie odnogi fabularne i oddanie im pełnej sprawiedliwości. Pomysł na tekst i jego powiązania z innymi, dawniejszymi opowiadaniami mi się naprawdę podoba, ale coś gdzieś nie zadziałało i mam wrażenie, że ma to związek z objętością opowiadania.
Tak naprawdę najbardziej podobał mi się Król gór –
może właśnie przez tę swoistą odmienność od pozostałych tekstów – miejsce, czas,
bohaterowie. Oczywiście, mamy nienazwane, mamy tajemnicę, ale mamy też po
prostu grupkę chłopaków, którzy są sobą w tej trudnej, powojennej
rzeczywistości. Serio, z przyjemnością przeczytałabym o nich coś więcej – może w
następnym zbiorze...?
Bo doskonale wiem, że niezależnie od tego, jak bardzo jestem
zmęczona Skórzewskim i Stormem, to po kolejny tom opowiadań Andrzeja sięgnę na
pewno. Potrzebujemy przecież odrobiny magii w naszym zwykłym, szarym życiu...
Andrzej Pilipiuk, Drogi przez morze, wyd. Fabryka
Słów, Warszawa 2025.
Fajna książka. Mnie się chwilami nie podobało w tym ostatnim, ze bohaterowie mówią tekstami jakby z wiki .Ale i tak spoko.Chomik
OdpowiedzUsuńA to jest taki Pilipiukowy klasyk. Przesadzona ekspozycja. Ale opowiadania Pilipiuka to i tak dobra rzecz. A zaraz wyjdzie nowy Wędrowycz!
Usuń