Lubię urban fantasy w znajomych realiach, nic
zatem dziwnego, że na drugą część Szamanki
od umarlaków czekałam z dużą niecierpliwością. Poprzedni tom przygód Idy
Brzezińskiej pozostawił ją w dosyć przełomowym momencie – poprzez niebacznie
złożoną przysięgę, szamanka musi uratować duszę Jednookiego Kanibala, jej nemezis,
i dostarczyć ją w Zaświaty… Inaczej rozpłynie się w niebycie.
Cóż w tym
trudnego, zapytacie? Ano wszystko – dusza, którą musi uratować, została
uwięziona w świecie luster Kusiciela, a wejście w tenże świat jest, jak wiemy
niemalże od początku poprzedniej książki, wyjątkowo niebezpieczne i może
zakończyć się w sposób wysoce nieprzyjemny dla osoby, która tam utknie. Mimo to
szamanka władająca dosyć specyficzną magią oraz posiadając wsparcie ze strony
Wydziału Opętań i Nawiedzeń nie powinna mieć najmniejszego problemu z
przeprowadzeniem tej operacji. Nie powinna, ale… o czym w takim razie byłby Demon luster?
Szamanka… stanowiła swoiste origin story dla Idy, nic zatem dziwnego, że dużą część książki
zajmował opis jej szkolenia, a sam antagonista – Mikołaj, Jednooki Kanibal –
kreowany był na tego głównego złego. W Demonie…
sprawy się jednak zdecydowanie skomplikują, bo okaże się, że Mikołaj również
stał się ofiarą, a by dorwać prawdziwego złoczyńcę, należy pogrążyć się w
żmudnej detektywistycznej robocie i czekaniu. A czasu Ida nie ma – wszak
złożona przysięga na każdym kroku daje o sobie znać. Tym razem jednak zagadka
będzie nieco bardziej skomplikowana niż to, co działo się poprzednio. Należy
dojść do tego, kto naprawdę stoi nie tylko za szaleństwem Mikołaja, ale także
za dawnymi morderstwami i go unieszkodliwić. Jak się domyślacie, nie będzie to
specjalnie proste.
Na szczęście
pojawiają się sprzymierzeńcy. Najważniejszym staje się oczywiście poznany w
poprzednim tomie Kruchy, poznamy przy okazji odrobinę jego historii i muszę
przyznać, że przy tym, jak kreowani są pozostali bohaterowie, ten wątek dał mi
nadzieję na pewien twist. Także ciotka Tekla znowu wspomoże swoją
niezdyscyplinowaną podopieczną. Cennym nabytkiem okaże się pracownica archiwów
Firmy, Kornelia. Problem polega na tym, że oni wszyscy są jakoś tacy… jedną
kreską napisani, żadnych wątpliwości, żadnego drugiego dna, bo ten spodziewany
twist z Kruchym nigdy nie nastąpił (no dobrze, Tekla nadal mówi o rozmówcy w trzeciej
osobie). Dobry zawsze dobrym pozostaje i po lekturze większości powieści
pozostaje to w nas tak bardzo ugruntowane, że gdy wydarza się coś, co powinno
poddać w wątpliwość zamiary jednej z postaci, domyślamy się, że to ściema.
Identycznie jest zresztą z tymi, którzy pragną wyrządzić naszym bohaterom
krzywdę, co najbardziej widoczne jest u pewnego złośliwca z WONu. W pewnym
momencie stało się to troszkę męczące, nie wytworzyło napięcia, które pewnie powinno.
Sytuację zdecydowanie ratuje kreacja naszego Kusiciela i tego, co doprowadziło
go do popełniania zbrodni. Tu już nie jest jednoznacznie i bardzo mnie to
cieszy. Pomysł stary jak świat, wszak dobrymi
chęciami piekło wybrukowano, ale bardzo ładnie napisany.
Największy atut
książki stanowi jednak klimat. Niejednokrotnie podczas lektury człowiekowi przebiega
po karku dreszcz, a wszystko nakreślono tak plastycznie, że czuje się to
zmęczenie i desperację Idy, której życie wyraźnie wisi na włosku. Demoniczna
posiadłość, stanowiąca część zagadki, bagienko i uschłe rośliny stanowią wprawdzie
klasykę gatunku, ale nijak nie przeszkadza to temu, że widzimy to… i cholernie
się boimy. Polecam zwłaszcza scenę z kanarkiem, mistrzostwo! Lustrzane zaświaty
zaś, zwłaszcza po ich rozbiciu, mrożą krew w żyłach. To nie tanie horrorzysko
(nie żebym ich nie lubiła), gdzie uczucie grozy wywoływane jest przez opisy
krwi i flaków, tutaj nastrój kreowany jest wyjątkowo umiejętnie przez słowa.
Demon luster, podobnie jak Szamanka
od umarlaków, to bardzo umiejętnie napisana książka. Jednak, choć akcja
jest poprowadzona bardzo sprawnie, a tempo pozostawia chwilę na oddech, zdumiewająco
łatwo się od Demona… oderwać, nie
tylko dlatego, że pada się na twarz i oczy same się kleją. Mimo to – jeśli ktoś
szuka porządnego czytadła, bardzo gorąco polecam.
Martyna
Raduchowska, Demon luster, Uroboros,
Warszawa 2018.
Nie czytałam,a już kolejna osoba chwali.Muszę przeczytać.
OdpowiedzUsuńChomik
Ale zacznij od "Szamanki od umarlaków", jeśli nie miałaś wcześniej okazji, bo to jednak "druga część", którą ciężko czytać bez jedynki.
Usuń